Da mnie sprawa jest prosta. Jezeli ktoś atakuje no kill i promuje zabieranie, to jest po prostu naiwny i niedokształcony z jednej strony, z drugiej zaś pazerny, takie są fakty.
Najbardziej zaskakują mnie argumenty które nie mają ze zdrowym rozsądkiem wiele wspólnego. Na przykład że w PRL-u brano wszystkie ryby i one były. Jakże trudno z kimś takim dyskutować, gdyż wątpliwe jest, że on coś rozumie. To jak tłumaczyć dzieciom w przedszkolu rozwiązywanie układu równań.
Podstawowa rzecz przemawiająca za wypuszczaniem to dbanie o stada tarłowe. Aby były kolejne silne pokolenia danego gatunku, potrzeba wielu ryb podchodzących do tarła. Więc wypuszczanie ma wielki sens, zwłaszcza drapieżników, które oprócz samego tarła wykonują odpowiednią pracę. Wypuszczenie takiego szczupaka oznacza, że rozprawi się on ze sporą ilością drobnej ryby, to samo dotyczy sandacza. Do tego duża samica to więcej jaj i lepsze geny, więc górne wymiary ochronne są jak najbardziej wskazane.
Mnie zaskakuje to, że w PZW nie robi się tego co powinno. To znaczy nie kombinuje jak dać wędkarzom karpia handlówkę, w zamian za ograniczenie limitów. To jest interes z jednej strony, bo można dać taniego karpia, w zamian za ochrone drogich gatunków, z drugiej zaś przerzuca się presję na gatunek który niejest naszym rodzimym, i którego zabieranie możńa kontrolować. Gdyby wyznaczyć w okręgu kilka wanien na zarybienie takim karpiem, możńa je łatwo kontrolować, przyzwyczajając wędkarzy do częstych kontroli jak i pozbywając się ze związku złodziei.
Najśmieszniejsze dla mnie są moralne zarzuty tych co zabierają, którzy twierdzą, że no killowcy męczą złowione ryby przez co są sadystami. I nagle ten, co zabiera ryby, jest juz miłośnikiem zwierząt, działającym dla ich dobra, zwłaszcza jak siatkę z rybami pakuje do bagażnika i ryby się duszą. Ale tu znów wracamy do punktu wyjścia, gdzie dyskutować trzeba z dyletantami nie rozumiejącymi podstaw.
Zabieraniu ryb musi towarzyszyć zdrowy rozsądek ale trudno o niego w Polsce, gdzie tak wielu chce jednej składki na cały kraj i wolnego dostępu do wód. To przeraża wręcz, gdyż pokazuje jak liczne są szereg tych, co mają małe pojęcie o tym jak sprawić aby były ryby w wodzie. Tacy ludzie chcą wierzyć w cuda, w to, ze można zjeść jabłko i je jednocześńie mieć.