Autor Wątek: Opowieść wigilijna  (Przeczytany 2941 razy)

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Opowieść wigilijna
« dnia: 22.12.2015, 21:58 »
Bure chmury przesuwały się szybko na grafitowo-szarym niebie. Wszystko było szare i smutne, wiatr mozolnie dmuchał w resztki suchych badyli rosnących nad brzegiem rzeki. Samiczka zimorodka siedziała we wlocie swej nory , bez ruchu, napuszona jak szafirowo-pomarańczowy kłębuszek. Dziób schowany w pierzu na piersi, oczka jak paciorki senne, co chwila szare powieki opadały wolno na oczka które przypominały ślepka dziecięcej zabawki. Za nią była nora - latem wychowała w niej razem z samczykiem  dwa dorodne pisklaki. W norze było tak samo zimno jak na zewnątrz więc siedziała we wlocie patrząc na zimowe słońce za szarymi chmurami które szybko zbliżało się do hałd na horyzoncie. Przed nią był stromy wał rzeki usypany w powęgielnego kamienia  , na tyle stromy i niedostępny że właśnie tu kilka lat temu postanowiła wykopać norę. W dole płynęła Bierawka -  rzeka onegdaj tak brudna że nic w niej nie żyło - a teraz żyje w niej wiele, wiele rożnych małych i większych zwierząt. Rzeka zamarzała powoli, zbyt wolno płynęła by oprzeć się zimie. Lód był tak cienki że gdy banda wyrostków przechodząca rano brzegiem rzuciła kilkoma większymi kamieniami to te wybiły przeręble które do teraz nie zamarzły. Zimorodkowa nie jadła nic już ponad tydzień i te dziury napawały ją słabą nadzieją. W południe zdobyła się nawet na desperacki lot - wzbiła się w górę i pikującym lotem rzuciła się w dół w nadziei że zobaczy błyśnięcie boku małej rybki, choć jednej jedynej ale nie zobaczyła niczego. Albo rybek nie było , urosły już i leżą w pół śnie przy samym dnie - albo nie mogła przebić wzrokiem burej bierawkowej wody. Wspomniała swego samczyka którego przepędziła stąd już pod koniec jesieni bo dobrze wiedziała że rzeka zimą wyżywi tutaj tylko jednego zimorodka - więc gdy zostaną oboje -  to oboje umrą z głodu. Poleciał niżej , dalej - może się spotkają gdy i ona będzie musiała stąd odlecieć a stanie się to gdy całą rzekę skuje lód. Wiał zimny wiatr, dotykał i podnosił piórka na jej piersi, padał wielkimi płatkami śnieg a ona jakby spała, jakby wspominała letni czas obfitości. Nagle poczuła że coś się dzieje, zobaczyła jakiś ruch w poszarpanym lodowym przeręblu. Coś, jakiś wodny rozbójnik wystraszył stadko narybku tak gwałtownie że kilka srebrnych rybek wyskoczyło na lód i teraz niezdarnie na nim podskakiwało odbijając się szarymi ogonkami i miotając tułowiami , szukając drogi do wody. Samiczka rzuciła się w dół prawie nie poruszając skrzydłami, jak pocisk. Nie lądując na lodzie zebrała po kolei wszystkie cztery rybki z których trzy połknęła natychmiast a z czwartą w dziobku wylądowała cicho, cichuteńko na wygrzanym miejscu we wlocie do nory. Wypluła już martwą rybkę i przydepnęła łapką. Było  prawie ciemno i nagle bez powodu chmury nieśmiało rozstąpiły się by i zimorodkowa mogła zobaczyć pierwszą  gwiazdę na niebie........

Babcia gadała jak najęta - opowiadała, narzekała, śmiała się - to jest nie do pohamowania pomyślał wnuczek. Jest tu dopiero godzinę a ma  już dość . Głównie milczał przysłuchując się rozmowom mamy, babci i dziadka. Czasem sięgał po jakiś świąteczny smakołyk. Nudził się oglądając już chyba po raz dziesiąty Kevina samego w domu. Nie podniecały go nawet paczki z prezentami stojące pod choinką - bo cóż czadowego oni są w stanie wymyślić i mu dać ? Lepiej by dali kasę, on już by wiedział na co ją wydać użytecznie. Widział taki extra smartfon ! . A w paczkach pewno kolejne skarpetki, czapka , czekolada - nudy, nudy, nudy. No i jeszcze te świąteczne domowe przysmaki, nie widział w nich nic odlotowego - po co zawracać sobie głowę czymś takim ? Czy na stole nie mogło by się lepiej pojawić kilka zimnych piw i miska czipsów ? No i keczup . Stół uginał się od wigilijnych dopieszczonych babciną ręką dań. Obok stała przepięknie ubrana choinka. Za oknem zapadał zmierzch, lekko opadały na ziemię wielkie płatki śniegu - ale nagle przestały i chmury rozstąpiły się ukazując kawałek czystego nieba o kolorze granatu . Babcia aż się zadziwiła taką zmianą - Wnuczku, zobacz czy na tym niebie widać już pierwszą gwiazdę !

Bert poruszył się w kupie szmat leżącej na podłodze w rogu pokoju. Oprócz tej kupy szmat którą traktował jak łóżko , kilku skrzynek po owocach, torby do połowy wypełnionej pogniecionymi puszkami po piwie nic w tym pokoju nie było. Na ścianie pod oknem nie było nawet kaloryfera , tylko zaślepiona rura bo kaloryfer sprzedał na złom . Dzięki temu przeżył kolejny tydzień. Niedawno Bertowi stuknęło pół wieku. Już dwa lata siedział bezrobotny. Nie żeby mu się nie chciało pracować. Chodził za pracą ale w jego wieku, przy jego wyglądzie, aparycji dość odpychającej  nie było to proste. Nie pił - a każdy kto popatrzył na niego z góry określał go alkoholikiem. Od jakiegoś czasu nie miał też prądu . Stać go było jedynie na płacenie czynszu zarabiając na sprzedaży znalezionego złomu i wszelkich innych rzeczy które można było sprzedać. Latem zbierał jagody, maliny, potem grzyby i sprzedawał na miejscowym targu. Łowił też ryby, zbierał węgiel na hałdach a niedawno wpadł na pomysł by kłusować w pobliskich lasach. Bał się bardzo że go ktoś złapie na tym i do lasu chodził wyłącznie nocą, chyłkiem jak wilk. Udało mu się złapać w potrzask małą sarnę , dwa zające we wnyki - sprzedawał mięso pokątnie tylko tym których znał, wymieniał się z sąsiadami na inne rzeczy. Było ciężko ale nie poddawał się. Od czterech lat był wdowcem, żona zmarła  na raka w ciągu kilku miesięcy. Jedyna córka od trzech lat  mieszkała w Irlandii , kontakt mieli sporadyczny, listowny bo Berta nie było stać na jakikolwiek telefon. Dziękował Bogu że w czasie gdy wszyscy wywalali z mieszkań węglowe piece i zamieniali na gazowe lub elektryczne nie zrobił tego. Teraz mimo że ciemno miał przynajmniej ciepło paląc w piecu czym się dało, miał też dzięki temu jak coś ugotować i ciepłą wodę do mycia.
Wstał, popatrzył na niebo , na padający wielkimi płatami śnieg, ubrał się w swoje łachmany i powędrował powoli w stronę lasu. W taki wieczór nie czuł obawy bo któż będzie łaził po lesie w wigilijną noc ?
Szedł więc śmiało przez śnieg przypominając sobie miejsca gdzie pozakładał pułapki. Tu gdzieś powinien leżeć potrzask, o tam, koło tego krzaka ......Aaaaa !!!! Zatrzasnął się właśnie na jego łydce, przebił ubranie i wpił się ostrymi zębami w mięśnie. To przez ten cholerny śnieg go nie zobaczył ! Ale teraz trzeba się uwolnić. Każde dotknięcie metalu i próba rozchylenia szczęk potrzasku kończyła się bólem nie do zniesienia. Upadł na ziemię bezgłośnie gryząc się z bólu w wargi......
Nie pamiętał co było potem .Opamiętał się na skraju lasu , już bez potrzasku na nodze , w bucie mlaskała krew. Kuśtykając dowlókł się do domu. Opadł w ubraniu na swój barłóg i zamarł w bezruchu. Drżał jeszcze z zimna , w brzuchu z głodu przewalały mu się wnętrzności. Wtedy usłyszał walenie do drzwi - panie Bert, jest pan tam ? Tu sąsiad, mam od wczoraj paczkę dla pana.....
Bert popatrzył na niebo gdzie chmury rozstąpiły się by i on mógł zobaczyć pierwszą gwiazdę.....

Gniazdo myszołowa na czubku wysokiej wejmutki poruszyło się, opadła z niego śniegowa czapa. To Kłobuk zbudził się z letargu , otrzepał dziobem śnieg z czarnych skrzydeł, pokręcił marabucią głową, starą, pomarszczoną i łysą. Przenikliwym wzrokiem popatrzył w dół gdzie na śniegu leżał ten złowrogi ludzki typ mordujący od pewnego czasu zwierzęta w kłobukowym lesie. Ooo - zamarzniesz gnido! Kto mieczem wojuje - od miecza ginie - wyszeptał ptasim bezdusznym głosem Kłobuk. Duże płaty śniegu powoli pokrywały starą i połataną kurtę Berta. Ale w tą noc? Akurat w tą ? Nie, to się nie godzi - w jego ptasim  móżdżku coś się zbuntowało. Rozłożył wielkie skrzydła i bocianim lotem sfrunął i usiadł na nieprzytomnym mężczyźnie. Kosmatymi łapami i dziobem  rozwarł bez trudu żelastwo , dmuchnął w nie z całych sił a ono rozpadło się na milion zardzewiałych opiłek. Zacisnął szpony na barkach nieprzytomnego  mężczyzny , załopotał skrzydłami i leciał z nim nad ziemią na sam skraj lasu gdzie grzmotnął nim o ziemię jak worem kartofli. Odleciał bezgłośnie oglądając się bo mężczyzna opamiętał się i powoli gramoląc się wstał na nogi….

Kłobuk bezgłośnie szedł przez las , powoli , bez pośpiechu oglądając swoje przykryte śniegiem królestwo. Nie leciał bo pod skrzydłem niósł wielki zamarznięty plaster miodu wybrany w środku lata z barci dzikich pszczół. Skierował się w stronę bagien , przeszedł po nich do wysepki gdzie w dole pod wielkim sosnowym wykrotem leżały dwa duże dziki - lochy siostry a u boku tej bardziej brunatnej przycupnęły trzy już wyrośnięte warchlaki. Tuliły się do ciepłego boku matki , patrzyły bez zdziwienia na lecące z góry płaty śniegu i na zbliżającego się Kłobuka. Locha łypnęła okiem, poruszyła grubym tułowiem wygniatając w rudych dębowych i bukowych liściach miejsce dla Kłobuka. On śmiało poczochrał jej twardą szczecinę na grzbiecie swoim długim dziobiskiem, ona chrumknęła zadowolona. Oboje popatrzeli w górę bo przestał padać śnieg a w chmurach powstała wielka dziura by i oni mogli zobaczyć pierwszą gwiazdę na niebie...

Cicha noooc, święta noooooc - zanuciła kolędę zimorodkowa wpatrzona nieruchomo w czarne zimowe niebo.......

Cicha noooooc - zaintonował wnuczek a babcia zdziwiła się sekundę ale w lot podchwyciła kolendę - święta nooooc - patrzyła ze wzruszeniem na wnuczka oglądającego uważnie extra wypasiony smartfon.....

Cicha nooooc, święta nooooc - zamruczał Bert z obandażowaną nogą opychając się bez ceregieli irlandzką czekoladą .......

Cicha noooooc , święta nooooc - zaśpiewały głosem świnki Piggi trzy warchlaki ( same zadziwione że tak potrafią) wpatrując się ze śliną na długich ryjach w wielki plaster miodu przyniesiony przez Kłobuka...........



Niech w Waszych domach nie zabraknie radości i rodzinnego ciepła w ten świąteczny czas !
Wesołych i zdrowych Świąt !
Pozdrawiam - Gienek

Offline kucus22

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 784
  • Reputacja: 186
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Opowieść wigilijna
« Odpowiedź #1 dnia: 22.12.2015, 22:11 »
:bravo: :thumbup:
Masz pióro Gieńku, naprawdę miło się to czyta :)

Offline Jędrula

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 749
  • Reputacja: 379
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Opowieść wigilijna
« Odpowiedź #2 dnia: 22.12.2015, 22:13 »
Jak zwykle petarda . Dzięki Gienek  :thumbup:

Offline s7

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 9 624
  • Reputacja: 441
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Stolica Pyrlandii
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Opowieść wigilijna
« Odpowiedź #3 dnia: 22.12.2015, 22:16 »
Smutna opowieść, ale zarazem bardzo piękna :bravo:
Gienek :thumbup:
Robert

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Opowieść wigilijna
« Odpowiedź #4 dnia: 23.12.2015, 10:35 »
No cóż - jaki kraj takie opowieści....
Pozdrawiam - Gienek

Offline tomq

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 133
  • Reputacja: 10
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Gliwice
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Opowieść wigilijna
« Odpowiedź #5 dnia: 23.12.2015, 12:31 »
Jak zawsze rewelacyjne opowiadanie :thumbup:
Tomek

Offline Mateo

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 832
  • Reputacja: 976
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
    • Spławik i Grunt
  • Lokalizacja: Śląsk
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: Opowieść wigilijna
« Odpowiedź #6 dnia: 25.12.2015, 19:31 »
Muszę powiedzieć, że jestem pod wielkim wrażeniem. Gienek pisał już wcześniej ciekawe opowiadania, ale to jest chyba najlepsze jego dzieło. Kompozycja opowiadania jest naprawdę ciekawa.
Wielkie brawa :bravo:
Pozdrawiam
Mateusz

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 700
  • Reputacja: 1982
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Opowieść wigilijna
« Odpowiedź #7 dnia: 25.12.2015, 19:51 »
Wow, no naprawdę niezłe cacko! Ale się czyta! :bravo: :bravo: :bravo:
Lucjan

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Opowieść wigilijna
« Odpowiedź #8 dnia: 23.12.2016, 21:46 »
Niestety koledzy nie miałem w tym roku czasu by napisać nową opowieść wigilijną . Tej jednak może nie czytali nowsi userzy
Wszystkiego Najlepszego , Wesołych i zdrowych świąt !
Pozdrawiam - Gienek