Podobne ma się sprawa z kolorem skóry… Skąd pomysł, że wszyscy muszą być biali?
Bo to elfy
Czarny kolor skóry to domena terenów o wysokiej temperaturze, a elfy żyły w lasach/górach. Więc skąd niby czarny elf? Ja rozumiem multi kulti, ale nie akceptuję go w 'adaptacjach' książek, gdzie się coś kastruje, byle nie urazić kogoś czarnego. Dojdzie do tego, że będą filmy o I WŚ gdzie będą czarni i skośnoocy, zaś w filmie o Zulusie Czace będą biali murzyni. Byle kogoś nie urazić.
Warto pamiętać, że serial POSIŁKUJĘ SIĘ książką a nie jest jej odzwierciedleniem. Poniekąd finalna wersja to tak na prawdę interpretacja autora a wątki, rzekomo sprzeczne z oryginałem, są jedynie dopełnieniem pod konkretną wizję. W taki sposób trzeba podchodzić do tego tworu.
A dlaczego Gra o Tron nie była takim odzwierciedleniem ale wiernie dość trzymała się fabuły książki? To samo z Harrym Potterem? Rowling ma u mnie piątkę z plusem za to, ze nie pozwoliła wykastrować swojej książki i zmiany dotyczyły mało istotnych rzeczy. W efekcie film zarobił kupę szmalu. Hobbit zaś, w którym autorom scenariusza uderzyła sodówa do głowy już nie powtórzył sukcesu Władcy Pierścieni. Bo był słaby w wielu miejscach, i trzeba powiedzieć jedno, aktorzy zagrali doskonale, charakteryzacja była super, ale jakieś zakute łby robiły scenariusz. W pierwszej części Włądcy Pierścieni zresztą tez była masa kastracji. Orkowie w kopalni Morii chodzili po ścianach niczym pająki, do tego zakuci w pancerze i trzymając broń. Pająki mają osiem odnóży, ork tylko cztery. Może się czepiam, ale mi to odbiera przyjemność z oglądania.
Nie czarujmy się, Wiedźmin mógł być hitem, gdyby trzymano się fabuły. I tu właśnie jest problem. Sapkowski napisał doskonałe opowiadania i pięcioksiąg, stworzył świat posttolkienowski. I po jakiego grzyba coś zmieniać, robiąc z tego jakiś dramat psychologiczny? Polskiego wiedźmina wykończyły efekty specjalne na poziomie telewizji Trwam, tutaj zaś film kładzie fabuła, która jest dramatycznie niespójna i często po prostu infantylna.
Według mnie twórcy scenariusza po prostu dali ciała, tworząc gniota. Coś co działało i było pewniakiem jako hicior zostało zepsute. Szczęście Netflixa to sam Wiedźmin jako powieść. Do tego ten film oglądają fani gry i książki, i też są raczej zawiedzeni. Nie do końca jest to więc sukces. Film mógł zarobić o wiele więcej kasy, a tak mamy coś w rodzaju trzeciej części Matrixa, która nie sięgała pierwszej do pięt ale i tak zarobiła sporo kasy, bo wierni fani poszli do kin.
I jakby co, to jestem otwarty na adaptacje. Jako fan Tolkiena przełknąłem Władcę Pierścieni, gdyż częstą kastrację fabuły wynagradzały sceny batalistyczne, świetna gra aktorska, a ogólnie wszystko trzymało się kupy. Ale tam nie było czarnych elfów. Ciekawe jak byście zareagowali, gdyby Frodo był czarny a taki Pippin czy Merry skośnooki. Ogólnie mam wrażenie, że im więcej multi kulti w filmach, co jest zaprzeczeniem fabuły książki, tym gorzej z takim filmem. I tak jest tutaj w Wiedźminie. DO cholery, jest wątek miłosny, więc nie trzeba niczego dodawać, nie jest też potrzebne skupianie się na Yennefer w Aretuzie, gdyż ma swoje miejsce w innych miejscach sagi. Jakby ktoś na siłę chciał pokazać rys psychologiczny kalekiej dziewczyny obdarzonej mocą. Ważniejsze są losy Ciri i Geralta, związanych z sobą przez 'dziecko-niespodziankę'. A tu mamy jakieś idiotyzmy z czarnoksiężnikami, ciągnące się jak smród z rzyci, czy zbędne skupianie się na Cintrze i wałkowanie tego samego przez kilka odcinków w pierwszej serii.
I totalnie nie podoba mi się pokazanie wiedźminów w Kaer Mohren. W książce mają swoje twarde zasady, jest ich niewielu i trzymają się razem jak mogą (zimą), tutaj bardziej przypominają szlachciurów z kompanii Kmicica, warcholących i olewających zasady. Ogólnie to skąd tyle alkoholu i żarcia w Kaer Mohren? Lidl jest w pobliżu czy co? DO cholery, za co oni to kupują, skoro większość z nich przyjeżdża jak Geralt konno, nie mając bagażu? Po prostu to jest płytkie.
Na koniec polecam 'zerknąć' na filmy, które odniosły mega sukces. Braveheart i Tańczący z wilkami. Tam trzymano się szczegółów, odzwierciedlono jak można było najdokładniej rzeczywistość początku XIV i XIX wieku. Obydwa filmy 'wbijają w ziemię'. A z seriali pozamiatała 'Kompania braci', w której z pietyzmem odtwarzano realia II WŚ. To były doskonałe scenariusze a nie gnioty pisane przez jakichś frajerów bez wyobraźni. I 'Band of brothers' była tez trudnym do zrealizowania filmem ale nie poszli jego twórcy na skróty, nie było w 101 desantowej czarnych na ten przykład