Maciek, mając na myśli stowarzyszenie, mam organizację, która zajmuje się interesami wędkarstwa w wielu jego aspektach. Tutaj pomagałaby ona zarówno wędkarzom z PZW jaki spoza, bez jakiś różnic, bo chodzi o reprezentowanie interesów wędkarskich. Oznacza to też, ze reprezentować trzeba tych co wypuszczają i zabierają, i sukces zależny jest i będzie od tego, czy uda się te dwa kierunki z sobą pogodzić.
Nie poprzez organizowanie komuś wędkowania na jakiś wodach. To mógłby być co najwyżej kierunek drugo lub trzeciorzędny.
Dlaczego Arek i Michał piszą o tym, ze prawnie jesteśmy rybakami? Ano dlatego, że nie ma u nas pojęć odnoszących się do wędkarstwa, polski rząd nie widzi wędkarstwa jako biznesu, nie rozumie jakie możliwości w nim drzemią. Dlatego jest tylko profil rybacki, bo taki narzucają naukowcy rybaccy z Olsztyna, którzy to wypracowali sposób gospodarki rybackiej zwanej zrównoważoną.
Gdyby takie stowarzyszenie było obecne przy tworzeniu ustaw, lub byłoby brane pod uwagę, jako organizacja opiniotwórcza, wtedy mogłyby być zmiany. Takie na przykład mógłby wnieść poseł Sachajko, mający mandat od wędkarzy. Dlatego właśnie potrzeba nam solidnej organizacji, która zadba o nasze interesy, nie na jakimś 'jarmarcznym ' poziomie tylko, ale na tym najwyższym również.
Lucjan, czyli rozumiem (lub źle rozumiem), że Stowarzyszenie ma być taką organizacją patrzącą na ręce tzw. towarzyszy milicyjnopartyjnych… znaczy się bandyckobiznesowych…? Jeśli tak, to wiesz przecież, że to złodziej pilnuje okradanego a nie odwrotnie.
A to co napisałeś wyżej połącz z moim tekstem i zobacz co wyjdzie… Całkowicie jestem z Tobą. Ładnie rozszerzyłeś temat. Tak, konkrety, szczegóły.
Jeszcze jedno:
po co się cackać z PZW (znaczy się tzw. działaczami)? Przejąć PZW i po krzyku.
Mirek, takie patrzenie na ręce byłoby jednym ze sposobów działania, bardzo ważnym. Podam ten przykład jeszcze raz. W tym roku na jeziorze Otmuchowskim i Nyskim, wędkarze ujawnili przekręt, jakim było zarybienie małym procentem tego, co powinno wg planów. Sandacza było 10 razy mniej, kwota oszustwa to 20 tysięcy złotych około, plus idące za tym powikłania w ekosystemie, jaki oszustwo by mogło spowodować. Zareagowała telewizja, lokalne gazety, my również. Ale kto rozliczył tych patafianów tak naprawdę. PZW zamiotło temat pod dywan, wyszło, ze to była 'pomyłka'. Tak więc takie stowarzyszenie nie dość, że mogło by wymóc kontrolę zarybień, to również mogłoby kierować wniosek do prokuratury, reprezentując interesy poszkodowanych wędkarzy. Teraz tamci złodzieje nie beknęli za to co zrobili, sami wędkarze zaś z lokalnych kół nie wiem czy otrzymali odpowiednie wsparcie. Efekt jest taki, że lisek dalej biega i cholera wie kiedy coś 'skubnie' znowu. Zamiast wyeliminować oszusta (lub siatkę oszustów), będziemy się z nim certolić, cholera wie jak często będąc jeszcze poszkodowanym.
Jednym z powodów, że nie działa gospodarka zwana zrównoważoną, są przekręty w zarybieniach, jakie miały miejsce latami w wielu miejscach. Tak więc jak najbardziej stowarzyszenie pomogłoby tutaj, zapewniając, że większa ilość ryb wprowadzona byłaby do wody.