Majówka nad Odrą (w miarę możliwości) jest u mnie jakby zapisana w tradycji, więc i w tym sezonie nie omieszkałem znaleźć się 1 maja nad brzegiem rzeki. Pogoda w tym dniu postanowiła sprawić sobie figla, gdyż oprócz lampy z nieba od pewnego czasu zaczęło wiać jak na Bałtyku. Parasola nie szło utrzymać, mimo iż palącego żaru nie odczuwało się tak bardzo, to ostatecznie zakończyło się spaleniem japy i ramion, co odczuwam do dziś
. Po zanęceniu bopperem mixem ziaren i pelletu, posłałem kosze 140-160g w okolice rozmytej główki. (Nie)stety brzanówki pokazały przez 9 godzin tylko 4 brania - leszcza i trzech kleni 45-48cm. Brania atomowe, a hole przyjemne, ale efekty słabe jak na ogólny czas zasiadki. Nie wiem czy to przez tarło, czy inne czynniki, ale ponoć ogólnie w tym dniu (a może i dłużej) ludzie narzekali na brania. Kumpel zszedł na zero, natomiast drugi złowił kilka leszczy, z czego tylko jeden był godny uznania. Tym razem na moich zestawach zrobiły furorę waftersy w kolorach fluo, robactwo i kukurydza dużo słabiej. Z ciekawostek - mieliśmy kontrolę PSR, panowie bardzo mili, żadnych zgrzytów itp. Nadmienię, iż ostatnio byłem kontrolowany nad Odrą w 2008r., więc uznaję to za dobry symptom
. Generalnie jestem zadowolony z odrzańskiej inauguracji, choć biorąc pod uwagę stosunek brań do spędzonego nad wodą czasu, pozostaje mały niedosyt. W głowie już kolejne wyjazdy nad dużą rzekę
.