Często się zdarza, że kupujemy ziarna stare, przesuszone które pomimo długiego moczenia nie pękaja podczas gotowania i nie pokazują białych kiełków w ilości takiej jak oczekiwałem. Ja się tym zbytnio nie przejmuję. Uzywam takich jakie mam i uważam, że z niezłym skutkiem. Byle nie śmierdziały bo zjełczałe odstraszają ryby zamiast wabić.
Przed dodaniem do zanęty rozdrabniam je częściowo blenderem wraz z wodą z gotowania tak aby powstało mleczko ze sporą ilością całych ziaren. Tym likworem nawilżam zanętę. Skutkuje bardzo dobrze zarówno na wodach stojących jak i na rzece. Uważam, że w takiej postaci szybciej wabią ryby.
Drugim sposobem jest użycie wody z gotowania jako atraktora do nawilżania zanęty i dodawanie odrobiny ugotowanych ziaren konopi podczas nabijania koszyka. W ten sposób można kontrolować ilość grubszych frakcji na dnie podczas łowienia i utrzymywać rybę w łowisku. Nie ma sensu dodawać zbyt wiele ziaren gdy ryba bierze słabo albo wcale bo nakarmimy szybko te które były uprzejme odwiedzić nasze miejsce nęcenia.
Wiem, że Ameryki tu nie odkryłem, ale może komuś moje rady się przydadzą.