Autor Wątek: Mięsiarskie groźby  (Przeczytany 25126 razy)

Offline Syborg

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 10 021
  • Reputacja: 980
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: spinning
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #45 dnia: 02.03.2018, 19:24 »
(...) jak ja nie zabiorę tych kilkunastu sztuk na sezon to on urośnie? to jak ja mam nie brać ,to może niech i sieciarze nie biorą! czy oni płacą składki?

Uwalnianie złowionych ryb nie jest względne czy zależne od czegokolwiek, bo to styl wędkarskiego życia. Jeśli ktoś nie zabiera ryb, to nie zabiera. Okoliczności nie mają nic do rzeczy, relatywizowanie tym bardziej. Argument, że jeśli ja nie wezmę, to wezmą inni, uważam za niewyszukaną próbę usprawiedliwianie swojego postępowania. Wolę szczere: lubię od czasu do czasu zjeść własnoręcznie złowioną rybę, zabieram sporadycznie, zachowując zdrowy rozsądek. Tak jest uczciwiej.

Chyba po raz kolejny trzeba przypomnieć, że tu nie chodzi o dziesięć zabranych ryb w roku, a o ten jakże popularny "styl", czyli "do spalonej ziemi". Aby szybciej, aby uprzedzić innych.
Jacek

Offline elopento

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 179
  • Reputacja: 74
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Hellmahnen
  • Ulubione metody: trotting
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #46 dnia: 02.03.2018, 19:31 »
Ale ja ryb słodkowodnych nie jadam , dziś piątek to jadłem śledzie :facepalm: Czasem zabieram jak mam ''zamówienie'' na jutro mam na patelnię dla kolegi co to nigdy na lodzie nie był , a w rzece ryb jeszcze nie ma , bo by sobie sam złapał , bo opłaca składki :P
DAM Quick Shadow + Mikado Apsara Clasic 3,9 match

Offline Syborg

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 10 021
  • Reputacja: 980
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: spinning
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #47 dnia: 02.03.2018, 19:32 »
Przestaję rozumieć.
Jacek

Offline Alek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 962
  • Reputacja: 239
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Białystok
  • Ulubione metody: feeder i spinning
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #48 dnia: 02.03.2018, 19:41 »
lubię od czasu do czasu zjeść własnoręcznie złowioną rybę, zabieram sporadycznie, zachowując zdrowy rozsądek.
Tak właśnie postępuję.  Zabieram kilka okoni w roku, innych ryb nie jadam. Dla co poniektórych widzę, że jednak jestem mięsiarzem. :facepalm:  Syborg, nie Ciebie mam na myśli. :)
Adam

Offline Paulus

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 58
  • Reputacja: 3
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Polska, Kielce woj. świetokrzyskie
  • Ulubione metody: spinning
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #49 dnia: 02.03.2018, 19:41 »
Ale ja ryb słodkowodnych nie jadam , dziś piątek to jadłem śledzie :facepalm: Czasem zabieram jak mam ''zamówienie'' na jutro mam na patelnię dla kolegi co to nigdy na lodzie nie był , a w rzece ryb jeszcze nie ma , bo by sobie sam złapał , bo opłaca składki :P

 ??? ??? ??? wszystko z tobą w porządku?
Ryb nie zabijam - wypuszczam i z tym mi dobrze.

Chub

  • Gość
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #50 dnia: 02.03.2018, 19:44 »
Kolega elopento jadł śledzie jak wiadomo Bałtyk skażony więc jakby po dopalaczach był stąd brak zrozumienia u innych ;D

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 698
  • Reputacja: 1982
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #51 dnia: 02.03.2018, 21:16 »
Piękny temat i pięknie prowadzona dyskusja, świetne wpisy (no może oprócz tych okoni z lodu :) ), naprawdę zaczynam widzieć światełko w tunelu. Brawa dla wszystkich, wpis konia trzeba zaś gdzieś umieścić na stronie głównej :bravo: :bravo: :bravo:

Panowie, jeżeli chodzi o zmiany, to dawniej myślałem również w kategoriach my i oni. Teraz jednak dostrzegam, że o wiele skuteczniejszą polityką jest zapewnienie ryb wszystkim. Zapewniam, że możliwe jest takie działanie, aby ryby miał ten co zabiera, zaś ten co wypuszcza, miał dobre wody. Jest to kwestia odpowiedniej strategii. Dlatego właśnie tak istotne są wody no kill, ponieważ zwiększają potencjał PZW, jego ofertę, łatwiej też 'dać ryby tym co chcą zabierać.

Podstawą jest jednak tępienie patologii. Uważam, że podobnie jak w Czechach kary powinny być wysokie, w samym PZW powinno się recydywistów usuwać ze związku. Brakuje jednak 'jaj' tym co rządzą, aby coś takiego zrobić. Przeraża mnie to, że w PZW sa takie indywidua, że jest przyzwolenie na to, aby dalej robili swoją robotę, kłusowali z opłaconymi składkami.

Jak zapewnić poprawę? Podstawą jest zerwać z rybactwem w PZW oraz zrównoważoną gospodarką rybacką. Wody można zarybiać o wiele mocniej. Jeżeli zwiększono by zarybienia, można jednocześnie zmniejszyć limity. Wędkarze jeżeli będą mieli co zabrać, przyjmą zmniejszone limity. Dodatkowo należy użyć karpia, aby dawać tym, co chcą zabierać, tanie mięso. Każdy okręg powinien mieć kilka zbiorników, regularnie zarybianych karpiem kilkukrotnie w ciągu roku, gdzie są silne bardzo kontrole. Dzięki temu uda się zmniejszyć presję na innych łowiskach. Oczywiście, jest argument, ze wędkarze wybiorą wszystko, ale nie da się tego robić jak zarybienia sa w podobnym czasie, dodatkowo większymi rybami (karp 1-2 kilo). Dodatkowo należy wprowadzić limit roczny, np. 50 sztuk 'dużych' ryb, powyżej którego konieczne byłoby wykupienie dodatkowej opłaty zarybieniowej, na np. kolejne 25 sztuk za 50 czy 100 PLN.

Panowie, droga do naprawy musi się odbywać przez spełnienie oczekiwań wszystkich wędkarzy, tych co biorą jak i tych co nie zabierają. Jestem pewien, że zwiększenie składek, o kwotę przeznaczona na zarybienia, będzie przyjęte ze zrozumieniem. Ważne aby robić to przejrzyście, aby wykazać ile się wprowadza ryb do wody. Zrobienie w tym samym momencie wód no kill, również przyjęte zostałoby ze zrozumieniem. Ważne aby pokazywać wędkarzom tę sama zależność - wody no kill to lepsza oferta związku i większa ilość jego członków. Więcej członków to więcej kasy i większe zarybienia. A no killowcy to fajni ludzie, bo ryb nie biorą, więcej jest dla tych co zabierają :)

Niestety, aby były zmiany trzeba małego przewrotu i zmian na górze, zmian w statucie, odchudzenia ZG i przesiewu szeregów działaczy to niezbędnego minimum. Podstawą jest odbudowa stad tarłowych i plan większych zarybień, duuuużo większych, przy jednoczesnym całkowitym odejściu od rybactwa. PZW musi być związkiem wędkarskim, i antywędkarskie herezje Kotwiców i Rybali powinny być traktowane jak herezje, ci goście nie powinni od PZW dostać złamanego grosza. Związek jest na tyle silny, aby zbudować własne lobby wędkarskie z odpowiednim zapleczem naukowym. Jeżeli PZW przestanie płacić IRŚ kasę, chłopakom szybko zmięknie rura. jeżeli dodatkowo politycy usłyszą, że wędkarze są źle traktowanie przez prawo, które rzuca im kłody pod nogi, blokuje również turystykę wędkarską, zaczną je zmieniać. Wystarczy skorzystać z prac naukowców czeskich, i oprzeć polską gospodarkę wędkarską (niezależną od rybackiej) o ich dokonania i dorobek naukowy. A jest z czego brać przykład, ryb mają w bród, świetnie wyniki w hodowli ryb.


Czy myślicie, że to wszystko jest takie trudne do wykonania? Wg mnie wcale nie - trzeba tylko ludzi na szczycie, którzy zaczną działać w interesie wędkarskim. Wiecie co wystarczy zrobić? rewolucje po to, aby wymusić na włodarzach PZW rezygnację z rybactwa jako dodatkowego źródła dochodu dla ZG. Chłopaki bez kasy z Mazur od razu będą musieli zrobić cięcia i się przeprosić z wędkarzami. Teraz mogą mieć ich w nosie, po takiej akcji zaś będą musieli się dwoić i troić aby ich zadowolić. Dlatego podstawą wszelkich zmian jest uwalenie rybactwa w PZW, z jednoczesnym zerwaniem więzi feudalnych z IRŚ. I wszystko się nagle zacznie samo prostować :)
Lucjan

Offline Mario1988

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 549
  • Reputacja: 122
  • Płeć: Mężczyzna
  • Niemożliwe nie istnieje
    • Galeria
    • Mapa forumowiczów SiG
  • Lokalizacja: Wałbrzych
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #52 dnia: 02.03.2018, 23:05 »
OK Mario 1988.
.... ale czemu jest totalne bezrybie na wodach okręgu Kielce gdzie płacę składki.
Rybaków u nas nie uświadczysz. Zatruć jak ma 60 lat nie pamiętam. Plag Egipskich też sobie nie przypominam. To kto wyłowił ryby???? ??? Kłusownicy? Tych też nie spotkałem jak wędkuje 50 lat.
Prosze o podpowiedź :beg:

Paweł

Paweł moja wypowiedź ogólnie odnosiła się do wcześniejszego posta dotyczącego zalewu Zegrzyńskiego. Z mojej strony była wręcz ironiczna - pisanie takich rzeczy na stronach PZW (bodajże) i zwalanie winy na wędkarzy wybielając przy tym rybaków moim zdaniem jest po prostu nie na miejscu.
W moim okręgu podobnie jak w Twoim rybaków nie ma, a ryb jest ile jest i tu za taki stan rzeczy odpowiadają już sami wędkarze, ale nie tylko.
I nie chodzi mi tu o kłusowników bo tacy są (choć siat nie widziałem ani agregatów), ale o władze okręgów. "Wędkarze przemysłowi" swoją drogą - plądrują wody strasznie (nie znając przy tym umiaru), ale o ile moje koło byłoby za wprowadzeniem łowiska no kill, o tyle władze okręgu od razu torpedują ten pomysł, twierdząc, że są wystarczające zrybienia, że ryby w brud tylko my łowić nie umiemy. Mało tego w obawie przed stratą kilku "zasłużonych" (nie wiem czym) członków - czytaj kolegów, którzy i tak płacą tylko połówkę, twierdzą, że jak utworzą takie łowisko to zaraz Ci "wędkarze" zbuntują się bo im się znowu coś ogranicza...

Jak sam widzisz, wiele czynników ma wpływ na bezrybie na naszych wodach i wskazał to w dobry sposób Selektor.
Niestety na Zegrze ktoś rybaków wpuścił i nie tylko tam - kto? Myślę, że odpowiedź znasz.
Łączy nas pasja :) No i zloty SiG :D

Mapka forumowiczów<= Link do mapki :)

Offline Mad Dog

  • Użytkownik
  • **
  • Wiadomości: 79
  • Reputacja: 7
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Poznań
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #53 dnia: 02.03.2018, 23:43 »
Piękny temat i pięknie prowadzona dyskusja, świetne wpisy (no może oprócz tych okoni z lodu :) ), naprawdę zaczynam widzieć światełko w tunelu. Brawa dla wszystkich, wpis konia trzeba zaś gdzieś umieścić na stronie głównej :bravo: :bravo: :bravo:

Panowie, jeżeli chodzi o zmiany, to dawniej myślałem również w kategoriach my i oni. Teraz jednak dostrzegam, że o wiele skuteczniejszą polityką jest zapewnienie ryb wszystkim. Zapewniam, że możliwe jest takie działanie, aby ryby miał ten co zabiera, zaś ten co wypuszcza, miał dobre wody. Jest to kwestia odpowiedniej strategii. Dlatego właśnie tak istotne są wody no kill, ponieważ zwiększają potencjał PZW, jego ofertę, łatwiej też 'dać ryby tym co chcą zabierać.

Podstawą jest jednak tępienie patologii. Uważam, że podobnie jak w Czechach kary powinny być wysokie, w samym PZW powinno się recydywistów usuwać ze związku. Brakuje jednak 'jaj' tym co rządzą, aby coś takiego zrobić. Przeraża mnie to, że w PZW sa takie indywidua, że jest przyzwolenie na to, aby dalej robili swoją robotę, kłusowali z opłaconymi składkami.

Jak zapewnić poprawę? Podstawą jest zerwać z rybactwem w PZW oraz zrównoważoną gospodarką rybacką. Wody można zarybiać o wiele mocniej. Jeżeli zwiększono by zarybienia, można jednocześnie zmniejszyć limity. Wędkarze jeżeli będą mieli co zabrać, przyjmą zmniejszone limity. Dodatkowo należy użyć karpia, aby dawać tym, co chcą zabierać, tanie mięso. Każdy okręg powinien mieć kilka zbiorników, regularnie zarybianych karpiem kilkukrotnie w ciągu roku, gdzie są silne bardzo kontrole. Dzięki temu uda się zmniejszyć presję na innych łowiskach. Oczywiście, jest argument, ze wędkarze wybiorą wszystko, ale nie da się tego robić jak zarybienia sa w podobnym czasie, dodatkowo większymi rybami (karp 1-2 kilo). Dodatkowo należy wprowadzić limit roczny, np. 50 sztuk 'dużych' ryb, powyżej którego konieczne byłoby wykupienie dodatkowej opłaty zarybieniowej, na np. kolejne 25 sztuk za 50 czy 100 PLN.

Panowie, droga do naprawy musi się odbywać przez spełnienie oczekiwań wszystkich wędkarzy, tych co biorą jak i tych co nie zabierają. Jestem pewien, że zwiększenie składek, o kwotę przeznaczona na zarybienia, będzie przyjęte ze zrozumieniem. Ważne aby robić to przejrzyście, aby wykazać ile się wprowadza ryb do wody. Zrobienie w tym samym momencie wód no kill, również przyjęte zostałoby ze zrozumieniem. Ważne aby pokazywać wędkarzom tę sama zależność - wody no kill to lepsza oferta związku i większa ilość jego członków. Więcej członków to więcej kasy i większe zarybienia. A no killowcy to fajni ludzie, bo ryb nie biorą, więcej jest dla tych co zabierają :)

Niestety, aby były zmiany trzeba małego przewrotu i zmian na górze, zmian w statucie, odchudzenia ZG i przesiewu szeregów działaczy to niezbędnego minimum. Podstawą jest odbudowa stad tarłowych i plan większych zarybień, duuuużo większych, przy jednoczesnym całkowitym odejściu od rybactwa. PZW musi być związkiem wędkarskim, i antywędkarskie herezje Kotwiców i Rybali powinny być traktowane jak herezje, ci goście nie powinni od PZW dostać złamanego grosza. Związek jest na tyle silny, aby zbudować własne lobby wędkarskie z odpowiednim zapleczem naukowym. Jeżeli PZW przestanie płacić IRŚ kasę, chłopakom szybko zmięknie rura. jeżeli dodatkowo politycy usłyszą, że wędkarze są źle traktowanie przez prawo, które rzuca im kłody pod nogi, blokuje również turystykę wędkarską, zaczną je zmieniać. Wystarczy skorzystać z prac naukowców czeskich, i oprzeć polską gospodarkę wędkarską (niezależną od rybackiej) o ich dokonania i dorobek naukowy. A jest z czego brać przykład, ryb mają w bród, świetnie wyniki w hodowli ryb.


Czy myślicie, że to wszystko jest takie trudne do wykonania? Wg mnie wcale nie - trzeba tylko ludzi na szczycie, którzy zaczną działać w interesie wędkarskim. Wiecie co wystarczy zrobić? rewolucje po to, aby wymusić na włodarzach PZW rezygnację z rybactwa jako dodatkowego źródła dochodu dla ZG. Chłopaki bez kasy z Mazur od razu będą musieli zrobić cięcia i się przeprosić z wędkarzami. Teraz mogą mieć ich w nosie, po takiej akcji zaś będą musieli się dwoić i troić aby ich zadowolić. Dlatego podstawą wszelkich zmian jest uwalenie rybactwa w PZW, z jednoczesnym zerwaniem więzi feudalnych z IRŚ. I wszystko się nagle zacznie samo prostować :)
AMEN :bravo: :bravo: :bravo: :bravo: :bravo: :bravo: :bravo: :bravo: :bravo: :bravo: :thumbup: :thumbup: :thumbup: :thumbup:

Offline księciu9

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 128
  • Reputacja: 10
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Górny Śląsk
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #54 dnia: 03.03.2018, 08:52 »
Masz rację Michał, to nie jest żaden argument. Mnie martwi coś innego, mianowicie zastosowany w tym temacie również przez Ciebie tak mocny podział na tych co biorą i na tych co nie biorą. Określenie "mięsiarz" - co ono właściwie oznacza? Jeśli ktoś zabierze raz na jakiś czas niewielką ilość to ja pytam, jaką szkodę on wyrządza? Widać w ostatnim czasie jak to forum się radykalizuje pod tym względem, jak często używa się słowa mięsiarz. No kill jest dobre i nic więcej. Nie chcę by ktoś pomyślał, że bronię tu którejś z postaw. Zwracam tylko uwagę na to, że zapomina się o złotym środku moim zdaniem tj. racjonalnym zabieraniu ryb i po prostu zdrowym myśleniu.
Dla mnie mięsiarz to osoba która bierze wszystko co może brać.Jaki limit tyle bierze.Na mioch oczach w 2016 r.gość złowił 3 liny i karpia.Podchodzi do mnie i mówi...No!Jeszcze jeden karp albo lin,limit będzie i do domu,po czym zaczął się bardzo denerwować bo mówi,że ma jeszcze godzinę czasu i nie wie czy zdąży.Masakra jak dla mnie.To jest dla mnie mięsiarz i tyle!Zapewne zaraz mnie tu co niektórzy zjadą,że przecież regulamin pzw Katowice pozwala na zabranie tych ryb ale ten człowiek miał mięsiarz wyryte na czole i takie jest moje zdanie.
Gdyby mi żona kazała wybierać między wędkarstwem a małżeństwem, już byłbym singlem 😃

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 698
  • Reputacja: 1982
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #55 dnia: 03.03.2018, 09:05 »
Wielu oburza się na ten termin, jest on rzeczywiście obraźliwy, ale rozumienie słowa 'mięsiarz' jest właśnie takie jak piszesz. Dla mnie sa to ludzie, którzy biorą bo 'trzeba brać', biorą ponad własne potrzeby, bo 'nie może się zmarnować'. Takie osoby nie myślą o tym, ze sami sobie szkodzą, że działają też na szkodę innych.

I to nie jest wcale nagonka na tych co zabierają. Bo ja jestem za zabieraniem, ale z umiarem, musi być w tym rozsądek. To jest właśnie dramat, że w PZW jest tak wielu jak ktoś to wczoraj pięknie określił 'kormoranów w buciorach'. \takie osoby nie myślą o innych, nie myślą o sobie samym w ujęciu kilku lat naprzód. Jest to największa porażka jaką poniosło PZW jako związek, pozwoliła wędkarzom tak nisko upaść, że nie myślą o środowisku, o równowadze, chcą zaś brać, przeliczają wszystko, mając jeszcze żądania. Tragedia. Brak zrozumienia dla idei zrzeszenia się, wspólnego gospodarzenia wodami przynosi teraz opłakane skutki. Naprawdę, mamy strasznie zniszczone wody, najgorsze w Europie. Po prostu szok, jak to wszystko u nas ewoluowało w złą stronę...
Lucjan

Offline Wonski81

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 700
  • Reputacja: 933
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Tarnowskie Góry
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #56 dnia: 03.03.2018, 09:15 »
Też mi często chodzi po głowie, jak to jest możliwe, że "Ci" ludzie nie widzą związku pomiędzy zabieraniem ryb, a ich malejącą liczbą w wodzie?
Hmm.. Tak w zasadzie to nie chcą widzieć czy faktycznie nie widzą? ;)
Jedyne wnioski jakie mają, to takie, że koledzy po kiju biorą więcej i kombinują, albo też PZW ich rżnie na kasie i mało zarybia. Przynajmniej można tego typu historie usłyszeć nad wodą.

Wszystkiemu winien jest związek, a w zasadzie działacze na samej górze, którzy to mogą na siłę wręcz wprowadzać ograniczenia, regulaminy, wysokie składki itd. To związek wychował wędkarzy i ich zachowania, bo takie stworzył realia, przyzwyczaił ludzi do takiego stanu rzeczy. Prawdopodobnie jest to na korzyść tej garstki działaczy.
Czesiek

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 518
  • Reputacja: 1977
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #57 dnia: 03.03.2018, 09:25 »
Raczej na pewno, Czesiu... Przecież nikt przez dziesięciolecia nie brnie w stronę, po której jest mu coraz gorzej. Zwłaszcza że rzeczywistość krzyczy, że doprowadzono już do tragedii. To są wszystko zaplanowane dobrze działania, tworzenie siatki wzajemnych powiązań, na których zyskują ludzie tym wszystkim sterujący.
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline Wiecho

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 785
  • Reputacja: 392
  • Płeć: Mężczyzna
  • Nie znoszę chamstwa i prostactwa
  • Lokalizacja: Katowice
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #58 dnia: 03.03.2018, 10:31 »
Raczej na pewno, Czesiu... Przecież nikt przez dziesięciolecia nie brnie w stronę, po której jest mu coraz gorzej. Zwłaszcza że rzeczywistość krzyczy, że doprowadzono już do tragedii. To są wszystko zaplanowane dobrze działania, tworzenie siatki wzajemnych powiązań, na których zyskują ludzie tym wszystkim sterujący.


Brzmi to trochę jak teoria spiskowa.  Mnie się wydaje że to przede wszystkim wygodnictwo działaczy różnych szczebli od koła do Zarządu Głównego. Trzeba podejmować trudne i niepopularne decyzje na które nie potrafią się zdobyć. Znam osobiście kilku i wiem że od dawna mają świadomość tego co się dzieje.  Brak energicznych działań i skuteczności w powstrzymaniu degradacji wód tłumaczą presją członków PZW i brakiem poparcia większości działaczy.  Wiadomo, najważniejsze decyzje zapadają w głosowaniu. 

Każdy z nas nie raz napatrzył się na wędkarską pazerność.  Oczywista jest konieczność ograniczenia ilości zabieranych ryb.
To trudny i długotrwały proces. Myślę że taka zmiana w mentalności wymaga wielu lat.  Nie wystarczą same oficjalne limity i kontrole nad wodą.  Podam przykład:

Na Śląsku trąbi się we wszystkich kołach, że zarybianie nie jest w stanie wyrównać ubytku ryb. Wszyscy o tym dobrze wiedzą ,  ale skutek jest zawsze taki sam.  Po zarybieniu stawy są oblężone a wędkarz opuszczający dobre stanowisko wzywa przez telefon kolegę aby je zajął bo ryba bierze a on już złowił swój dzienny limit. ... Tak się dzieje przez tydzień lub dwa a potem już tylko szara bezrybna rzeczywistość.  Zauważmy że wszyscy łowią zgodnie z przepisami, limitami itp. Ktoś powie że trzeba zarybiać  narybkiem a nie rybą wymiarową.  Owszem, ale wtedy podnosi się wielki wrzask "płacimy i chcemy karpi"  więc dla świętego spokoju wpuszcza się  karpie o handlowych rozmiarach.
I gdzie tu miejsce na optymizm ?

Dlatego jestem zwolennikiem tworzenia łowisk specjalnych No Kill lub  na zasadach zbliżonych do komercyjnych.

PS.  Oczywiście wśród działaczy PZW są chlubne wyjątki.  Niestety przez bierność i konserwatyzm pozostałych mają bardzo ograniczone możliwości działania.
Wiesiek

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 518
  • Reputacja: 1977
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Mięsiarskie groźby
« Odpowiedź #59 dnia: 03.03.2018, 10:39 »
Ponieważ już zupełnie zboczyliśmy z tematu...

Piszesz, że to teoria spiskowa.
Powrócę na chwilę do tego wpisu PZW o rybakach, który nazwałem propagandą. Zaraz się okazało, że to propaganda, że wędkarze łowią więcej od rybaków. Nie o to mi chodziło. Bo mogą łowić. A tam gdzie nie ma rybaków, to wyławiają wszystko.

Propagandą jest twierdzenie, że wpuszczenie rybaków na Zalew jest rozwiązaniem problemu. Rozwiązaniem problemu to byłoby wpuszczenie paru ton szczupaka, sandacza i okonia i objęcie tych gatunków całkowitą ochroną. Potem co rok monitorowanie wody i określanie, jak sobie radzą z wybijaniem drobnicy. Gdy po paru latach sytuacja wróciłaby do normy, wtedy można pozwolić na zabieranie drapieżnika. Powiedzmy jednego szczupaka/sandacza na tydzień. I dalsze monitorowanie skutków takiej decyzji.

Dlaczego nie wprowadza się oczywistego rozwiązania, tylko kombinuje? Bo to jest układ, który na tej kombinacji zarabia.

Edit: Mało tego. Obecna polityka, która pozwala wędkarzom na degradowanie wód jest właśnie po to, by można było potem taką propagandę uprawiać. Dlatego od wielu wielu lat osoby odpowiedzialne za ochronę wód w ogóle nie lobbują, by tę ochronę wprowadzić. Obecna patologia jest dla nich idealnym środowiskiem do dalszego prowadzenia polityki, na której od lat zarabiają.
Krwawy Michał

Purple Life Matters