#12 Sen trwa nadal....
Na wstępie dziękuję za wszystkie gratulacje chłopaki!
W dniu gdy złowiłem tego amura, myślałem, że to sie już nigdy nie powtórzy.
Dzień po tym amurze, Kacper pojechał na ryby, a ja na uczelnie, dojechałem do niego po zajęciach, ale żeby nie płoszyć już rzucaniem moich zestawów ryb w łowisku pomyślałem, że rzucę zestaw gdzieś indziej, po prostu. Niedaleko naszej miejscówki jest płytka woda, strasznie porośnięta zielskiem. Pomyślałem, a co mi tam, położę tam zestaw. Założyłem 3 kukurydze na włos, wszedłem na jakieś 15 metrów od brzegu, jakiś metr głębokości, położyłem zestaw, wrzuciłem 2 garści kukurydzy, ustawiłem wędkę na brzegu i poszedłem do Kacpra. Po godzinie było branie na tej wędce, delikatne, podciąganie i opuszczanie, zaciąłem i jedyna walka jaka tam była to walka z zielskiem. Kacper co chwile wyrywał zielsko z czubka wędki, bo uniemożliwiało mi kręcenie, podczas tego poczułem 2 szarpnięcia więc wiedziałem, że jakaś ryba tam jest. Gdy była już przy podbieraku, wraz z ostatnią warstwą zielska, która ważyła jakieś 3-4kg, ryba machnęła ogonem, opryskała nas i spięła się. Prawdopodobnie był to kolejny amur ważący ponad 15 kilogramów. No ale trudno.
W piątek Kacper pojechał z tatą na ryby i dostałem tylko smsa, że spiął mu się wielki amur przy samiutkim podbieraku. Jego hol wyglądał 1 do 1 jak hol mojego amura 21kg, no ale niestety. Takie uroki łowienia tych ryb, albo zapinają się tak, że nie da się wyjąć haka, albo nie zapinają się w ogóle.
09.06.2019 - niedziela.
Pojechałem kolejny raz sam. Jedna wędka tradycyjnie w nasze łowisko, druga na nowe miejsce, w którym ostatnio wypracowałem branie. Rozwinięty byłem od około godziny 19. Nie działo się totalnie nic. Totalna cisza. ok 22:30 słyszę piknięcie sygnalizatora na wędce na nowej miejscówce (jakieś 30 metrów od naszej, także dosyć daleko stała ta wędka). Biorę podbierak i powoli idę w kierunku tej wędki, w międzyczasie drugie piknięcie... i nagle sygnalizator zaczyna wyć, odjazd! Biegnę do wędki ile sił w nogach, unoszę ją, a ryba z potężną siłą odjeżdża na jezioro, na głęboką wodę. Wszedłem do wody i zacząłem wychodzić najdalej jak się da, żeby wyjść za ten pas zielska. Niestety nie szło uniknąć wplątania się zielska w żyłkę, zacząłem zrywać je na siłe z żyłki, bo uniemożliwiało mi to skręcanie. Po chwili zauważyłem, że żyłka przechodzi przez kolejny pas zielska, pod wodą, nie szło tego unieść. Przestałem czuć opór ryby. Byłem jakies 20 metrów od brzegu w wodzie. Zaczynam skręcać kołowrotek, szybko, jedyny opór jaki czuje to właśnie to zielsko. Jestem już załamany i skręcam najszybciej jak się da, tylko po to, żeby wreszcie wyciągnąć ten zestaw po kolejnej spince i wyjść z wody. Nagle żyłko uwolniła się z podwodnej kępy zielska i momentalnie odbiłą W TYŁ. Tak. Ryba była za mną, przy brzegu, prawie w trzcinach. Nie potrafię sobie wyobrazić z jaką prędkością ona musiała płynąć do brzegu. Odwróciłem się i zaczynam ją odciągać. Powoli zbliża się do podbieraka, zauważyłem ją, wyszła na powierzchnie, kolejny, piękny amur, im bliżej bym podbieraka, tym większy się wydawał. Znów modlę sie, żeby nie odjechał, naprowadziłem go na podbierak i w momencie gdy zacząłem unosić podbierak żeby go podebrać.... Amur wyskoczył z wody PIONOWO na wysokość mojej głowy, spadł obok podbieraka, wyskoczył znów, przeskoczył nad podbierakiem i zrobił kolejny odjazd na wodę... Nie jestem w stanie wam udowodnić, że to co mówię jest prawdą, ale albo musicie mi uwierzyć na słowo, albo nie wierzyć w to po prostu. Nie zmyślam. Tak było. W tym momencie po prostu byłem w szoku, a ryba dalej odwijała hamulec z kołowrotka. Byłem już pewny, że skoro po tym się nie spięła, to raczej jest mocno zapięta i zacząłem holować go spokojniej, ale serce nadal waliło jak szalone, szczególnie po tych jego wyskokach dosłownie metr ode mnie. Gdy odjazd się skończył, znów zacząłem go przyholowywać i tym razem udało się go podebrać. Kolejny, wielki amur w moim podbieraku. To się nie dzieje! To jest niewiarygodne. Znów telefon do Kacpra, przyjechał zrobić mi zdjęcia i pomóc ogarnąć rybę.
Waga pokazała 19,5 kg! Długość to 114 centymetrów, znów zabrakło miarki.
Miara ma 110 centymetrów.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że podczas mierzenia i ważenia amura, na drugiej wędce mieliśmy odjazd... Niestety nic nie mogliśmy zrobić, spróbowaliśmy później wyciągnąć tamtą rybę, ale tak głęboko weszła w lilie, że nic nie szło zrobić. Spinka.
Mimo to, ja jestem w niebie!