Jak się jedzie przez Polskę, to się mija piękne jeziora, do których przytulone są miasta i miasteczka. Wszędzie pusto, żadnego wędkarza. Takie jezioro prawie zawsze "należy" do jednego rybaka, który zrobił z niego pustynię...
No, ale z drugiej strony postawmy się w roli tego rybaka (użytkownika rybackiego). Rozbijmy jego sytuację prawną na czynniki pierwsze, bo trzeba w końcu ludzi uświadomić, że wędkarstwo w Polsce jest totalnie nieopłacalne w obwodach rybackich i nie ma tu miejsca na turystykę wędkarską. Turystyka wędkarska w Polsce nie bez powodów rozwija się na komercjach. Nie da się zarabiać wyłącznie na wędkarstwie na wodach należących do Skarbu Państwa, jeżeli chce się postępować zgodnie z obowiązującym prawem rybackim. Dlaczego ? A no dlatego.
I. Po pierwsze corocznie płacisz państwu opłatę za użytkowanie obwodu rybackiego. Ta opłata liczona jest w wysokości równowartości "X" decytony żyta (średnio za 0,1 tony żyta w 2019 r. płacono 58,46 zł zgodnie z rozporządzeniem w oparciu o które ustala się tą opłatę). Reasumując jest to kwota, co by nie mówić, niewielka na którą to kwotę każdego powinno stać, jeżeli chce się użytkować wody Skarbu Państwa. Może to być kilkaset złotych, jak i kilkadziesiąt tysięcy w zależności m.in. od wielkości obwodu rybackiego i zbiorników znajdujących się w nim.
II. Zgodnie z umową zawieraną z państwem na 10 i więcej lat największe kwoty użytkownik rybacki musi ponosić na coroczne zarybianie wód obwodu rybackiego materiałem zarybieniowym w ilościach wskazanych w operacie rybackim. I teraz corocznie musisz zarybiać za kwoty ustalone w umowie i o wartości wskazanej przez państwo.
Każde RZGW (obecnie w strukturach Wód Polskich) publikuje własne cenniki, według których dyrektor RZGW ustala wartość zaproponowanego w ofertach konkursowych materiału zarybieniowego (są to średnie ceny poszczególnych sortymentów i gatunków ustalonych na podstawie cenników z gospodarstw rybackich i ośrodków hodowlanych z terenu działania danego RZGW i z terenów sąsiednich dorzecza rzeki Wisły oraz na podstawie cennika Zespołu do spraw Zarybiania przy Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej.
Przykładowo cennik dla RZGW w Krakowie wygląda tak (inne RZGW mają podobne cenniki):
https://krakow.wody.gov.pl/nasze-dzialania/obwody-rybackieI teraz jak nie możesz samemu produkować materiału zarybieniowego, to musisz go kupować od kogoś innego (o ile tylko ktoś go będzie miał na stanie, bo to w praktyce często jest olbrzymi problem) i nim zarybiać.
I teraz powiedźcie mi jedno. Jak w tym kraju użytkownik rybacki (rybak) ma zarabiać wyłącznie na wędkarzach, jeżeli musi uiszczać państwu opłatę roczną + corocznie zarybiać (często za kilkadziesiąt tysięcy złotych) ? Powiedzcie mi ilu wędkarzy będzie łowić na jego wodach i płacić mu taką kasę, aby mu się to opłacało ? Myślicie, że za składkę roczną uiszczaną przez 1 wędkarza w kwocie 300 złotych i limitach takich jakie są obecnie np. w PZW, da się utrzymać na rynku ? A tu trzeba corocznie zarybiać za olbrzymie kwoty. Gdzie jest tu miejsce na rozwój turystyki wędkarskiej ?
Kuriozalne w tym całym systemie racjonalnej gospodarki rybackiej jest to, że to właśnie brak kontroli państwa + lokalne komitywy rybacko-urzędniczo-PSRowskie utrzymują jeszcze przy życiu ten cały system. Każdy każdego zna w tym całym systemie, a więc robi się "wały" zawsze i na wszystkim, bo nie da się spełnić obecnie obowiązujących wymogów prawnych. Mamy urzędniczą patologię (brak realnej kontroli) + lokalne układy, które tworzą ten cały system rybacki.
Cały ten system to jedno wielkie oszustwo. Trudno, abyście w PZW, czy u każdego innego użytkownika rybackiego odnaleźli ryby. Jedyne co możecie odnaleźć to karpie, które jako materiał zarybieniowy, są dostępne zawsze i wszędzie, a przede wszystkim są tanie. Dlatego hurtowo zarybia się karpiem wody, nawet te w których nigdy nie powinien on się znaleźć. Ten patologiczny system degraduje polskie ekosystemy wodne.
Nie piszę już o wydatkach na ochronę wód (bo w Polsce wody przede wszystkim należy chronić), gdyż skala kłusownictwa, również ze strony wędkarzy jest olbrzymia. Ilu trzeba mieć strażników na etacie, aby skutecznie ochronić jedno duże jezioro ? Aha jeszcze trzeba płacić pracownikom, którzy m.in. będą ogarniać te zarybienia.