Niestety, niby wygląda to super jednak nie podzielam tego optymizmu. Problemem jest to, że nie ma zapisu w statucie, który by regulował sposób prowadzenia działalności gospodarczej. Określenie 'na cele statutowe' jest tak ogólne, że można prowadzić biznes rybacki i kasę ładować w jego rozwój, zatrudniając coraz to więcej osób w związku obsługujących rybactwo. Gdzie tu interes wędkarzy? Zwłaszcza, że taki układ sprzyja temu, aby niczego nie zmieniać w prawie i dalej jako wędkarze jestesmy w ciemnej rzyci. Jaki jest plus tego, że GR Suwałki przynosi zysk? Komu? Jak korzysta na tym szeregowy wędkarz? Nikt tego jeszcze nie wyjaśnił, co jest niebywałe. Tym 600 tysiącom wędkarzy nie mówi się po co coś takiego... A powinno się o tym trąbić. W UK ich związek wędkarski rozlicza się z każdego funta jakiego dostaje, i wykazuje na jakie projekty pieniądze idą. U nas nic nie wiadomo, 'ściśle tajne łamane przez poufne'.
Innymi słowy - dom jest w opłakanym stanie i grozi mu zawalenie, a my się zajmujemy ogródkiem i cieszymy, że coś tam urosło.
Ja nie widzę problemu w tym, aby PZW prowadziło działalność gospodarczą, jednak musi być to dla wędkarzy korzystne. Nie ma sensu dla jakichś jezior na Suwalszczyźnie blokować reformy w całej Polsce. Do tego tam cały czas nie ma ryby, jasne, że rybacy swoje złowią. Jednak nie są to normalne jeziora, ich potencjał jest bardzo słaby.
Kolejna sprawa to przychody zarządu głównego. Kwota około 5 milionów złotych to chyba właśnie efekt działalności rybackiej, tyle wykazuje ZG. Jaki jest interes w tym, aby taki zarząd utrzymywać? Co takiego dobrego zrobiono dla wędkarzy? W sumie to nic. Rozwój jest w okręgach, i nie ma to nic wspólnego z ZG PZW.
Ogólnie więc można stwierdzić, że ZG PZW ma interes w tym aby prowadzić działalność rybacką, w ten sposób jest kasa na utrzymanie tych wszystkich ludzi tam, którzy cholera wie co robią (masa komisji i ich członków - efektów nie widać). Do tego jak się nie zależy od składek wędkarzy, to potem można robić różne hece, i na przykład sprzedawać kit, że warto wprowadzać rybaków na wody PZW (a więc wpisywać odłowy gospodarcze w operat), bo za otrzymaną z tego kasę (unijne granty plus inne rzeczy) można zbudować pomosty. To jak pić własną krew.
Co do operatów - to faktycznie można je zmieniać. Pytanie tylko kto to ma zrobić
Przecież nie ma tylu ichtiologów w okręgach, z tego co wiem, to jeden z nich, olsztyński, ma jedno takie stanowisko. Jak jeden gość ma obsłużyć sto zbiorników? To jakby w szpitalu był jeden lekarz, nie ma mowy o skutecznym leczeniu ludzi. To bardzo dziwne zresztą, że nikt w PZW tego tematu nie porusza. Ludzie łyknęli jak pelikany kit o tym, że aby były ryby trzeba zarybiać. Ale tu trzeba dużo więcej niż samych zarybień. Żaden ichiolog tak nie twierdzi zresztą, pytanie więc brzmi - skąd taki pogląd w PZW. Nikt tego nie prostował, jak i nie spotkałem się nigdy z tym, aby ktokolwiek informował jak ważne są rejestry. Doszło do tak ekstremalnej paranoi, że wędkarze oszukują w rejestrach, działając na własną szkodę. Bo to właśnie przez to są zbyt niskie zarybienia, i to przez okres dziesięciu lat (czas trwania dzierżawy a więc i operatu). Mamy 2020 rok i mało kto porusza ten temat, o ile ktokolwiek. A to jest przecież podstawa aby dbać o wody. Można pokusić się o twierdzenie, że zaniżone zarybienia sa korzystne dla okręgu, bo mniej kosztują...
Co do IRŚ, to tam pojawili się ciekawi ludzie, jednak rządy twardej ręki sprawuje tam ekipa twardogłowych. Wg mnie najlepiej byłoby się dogadać, i zapewnić naukowym specom od rybactwa wyjście z twarzą z tego co zrobili. Bo masa ryb zniknęła z polskich wód, i ktoś powinien za to beknąć, a winna jest zrównoważona gospodarka rybacka, która nie ma szans być skuteczną w polskich realiach. Więc możnaby ułożyć nowy program, pod użytkownika wędkarskiego, i wtedy naukowcy mogą w swych pracach wskazać nowe kierunki, związane z wędkarstwem. I wtedy się powoływac na model amerykański na przykład. I nie będzie blamażu. A jesteśmy już blisko aby ktoś powołał się na autorytety (jak Arlinghaus) i wykazał, że w Polsce mamy do czynienia ze ściemą i oszustwem. Bo wg mnie to jest wał jak cholera. Bo jak na Mazurach nie ma ryb, to jest naprawdę grubo. I tu PZW może zrobić wiele, pytanie czy jest chęć. Wg mnie nie ma. Jest za to parcie na jakieś reformy bez ruszania rzeczy istotnych. A jak już jest jakies parcie, to na stołki
Ale wierzę, że to uda się naprawić. Czas działa na korzyść nowoczesnego wędkarstwa, z każdym miesiącem słabnie pozycja tych, co uważają, że wędkarstwo to rybactwo za pomocą wędki. Jednak ludzi trzeba uspokoić, bo może dojść do rzeczy trudnych do zawrócenia (ferment sieje fundacja z poudnia właśnie). A są w PZW osoby co mogłyby przemówić do wędkarzy, jest Wędkarska Korba, jest Kamil Walicki i kilku innych. Ale to oznacza odejście od peerelowskiego modelu zarządzania, a tego chyba włodarze starają się uniknąć za wszelka cenę, aby było normalnie