Później następuje przerwa na 3 godziny, dopiero pod koniec zasiadki doławiam klenika i takiego leszczyka...
(http://zmniejszacz.pl/zdjecie/2018/5/13/11716385_IMG_20180501_162925.jpg)
Kolega łowi małego leszczyka i zwijamy się. Na kolejną zasiadkę chcę potestować przystawkę, bo woda do 15m od brzegu wydaje się być do tego stworzona.
Za 3 dni pojawiamy się znowu nad Odrą, tym razem stawiam na ciężką przystawkę. Miejsce, w którym łowię jest specyficzne, ponieważ są tu rozmyte główki, których praktycznie nie widać. Odpada więc klasyczna zasiadka na ostrodze i przystawka z zestawem umieszczonym w napływie, czy w okolicach styku warkocza ze spokojną wodą. Zasiadam u nasady "główki" i umieszczam zestawy w wodzie (grunt ok. 3,7m, spławik 4g, obciążenie 20-30g). Kilka kul do wody i czekam na brania. Wiry co chwila zatapiają mi spławiki, pomimo wysokiego ustawienia wędzisk. Niestety nie posiadam 6 czy 8g bombek i jestem zmuszony zastosować 10g bomby :facepalm:(używam takich do lekkiej żywcówki ;)).
Kolega, który usiadł za główką trzyma jeden zestaw na przystawkę, a drugi na feeder. Nie ma zbytnich problemów z utrzymaniem spławika 4g. Na feeder wyciąga leszcza ok. 50cm, a po chwili na przystawkę 60,5cm - 2,5kg :o. Przenoszę się poniżej jego stanowiska. Podobna głębokość, ale za sobą mam 3m skarpę i problemy z zarzucaniem zestawów. Wiry zatapiają moje bomby jeszcze częściej, a moje ciśnienie niebezpiecznie się podnosi >:O. Mam jedno fajne branie, ale po zacince pozostaje zwisająca żyłka ze spławikiem, reszta zostaje w wodzie >:(. Mam powoli dość przystawkowej bezsilności i ściągam spławiki, pozostawiając same ciężarki. Kombinuję z przynętami, zarzucam w różne miejsca. Nic. Kompletne nic. U kumpla to samo. Skóra piecze od słońca, a z kolei zimny wiatr powoduje zimne ciarki. Kapitulujemy.
Wnioski.
Nie przyjadę już łowić na przystawkę w miejscu, w którym nie ma ostrogi, na którą można wejść i skutecznie ulokować zestawy. Nie przyjadę już w okresie tarła, a mniemam, że właśnie się ono odbywa. Dwie zasiadki i tylko kilka szybkich brań, a poza tym cisza. Być może gdybyśmy przyjechali o samym świcie, sytuacja byłaby inna, choć znając Odrę, to nieraz miałem lepsze brania w samo południe niż ze świtu czy w nocy :facepalm:.
Do zobaczenia nad Królową Zachodu...