Wczoraj złowiłem pierwszego lina w tym sezonie. Dzisiaj drugiego. Łowiłem batem 7 m, żyłka 0,14, przypon 12 i haczyk 14. Wczorajszy lin to mięczak, nie chciał walczyć. Dzisiejszy dał mi popalić. Myślałem, że już go stracę. Uparł się, że wpłynie w trzciny. Puszka kukurydzy, 0,5 l konopi, żadnych zanęt.
Na koniec wędkowania stała się rzecz straszna. Postanowiłem wyczyścić sztycę od podbieraka. Odkręciłem korek i postanowiłem wytrzepać wodę ze środka. Tak trzepałem, że część z gwintem wylądowała 4 m od kładki, 3 m głębokości. Żeby woda nie była tak zimna, to bym nurkował, a tak jest już nowa w koszyku w sklepie na "D", taka sama jaką miałem. Dwie stówy poszły się je..ć