Ja nie polecam kołowrotka Mitchell Mag-Pro Extreme. Kołowrotek robi wrażenie jakością wykonania, rodzajem użytych materiałów, ilością łożysk i samą pracą. Tym wszystkim mnie skusił.
Żyłkę nawija fatalnie. Szpula jest wyprofilowana w bardzo dziwny sposób. U góry bardzo szeroka i agresywnie zakończona. Byłoby to może dobre w przypadku wielkiego kołowrotka karpiowego używanego do wywózki, ale przy kołowrotku spinningowo-spławikowym ogranicza to znacznie rzuty. Dodatkowo, żeby kołowrotek nawijał poprawnie żyłkę i nie robił stożka, należy ściągnąć wszystkie podkładki (wraz z główną metalową), czego oczywiście robić nie można. Znacznie lepiej jest w drugą stronę, kiedy to trzeba dołożyć podkładek, bo zawsze jakieś można dołożyć. A ująć z niczego się nie da.
Dolny rant szpuli ze znacznym skosem jeszcze pogarsza sprawę nawoju.
Rolka wodzika strasznie wąska. Szybko ulega zanieczyszczeniu i przestaje pracować w ogóle.
W sklepie testowałem jeszcze inne egzemplarze i wielkości (przynosiłem ze sobą żyłkę i nawijałem), żeby wykluczyć wady pojedynczego egzemplarza. Niestety, wina ewidentnie konstruktorska.
Za cenę 700 zł to naprawdę należy mu się bardzo niska ocena.
Co do Spro, to mogę tylko potwierdzić. Sam mam jednego, ale ludzie, których znam mają równie pozytywne wrażenia jak moje, więc to zapewne sprzęt godny polecenia. W przyszłym roku planuję kupić Spro Gold Arc. Ale tylko na spinning pod plecionkę.
Dla mnie za głęboka szpula na spławik czy feeder. Nienawidzę bawić się w podkłady. No, może wersja 3000 (150 m 0,28 mm), by jeszcze się nadała na feedera, ale 3000 nie wyważy dobrze kija 3,6 m, zaś pojemność wersji 4000 (150/0,33) to już odpada.