Taki byłem przygotowany. Tak długo myślałem co zabrać i jak odciążyć graty, żeby się nie nadźwigać...
Wypakowuje graty nad wodą, a tam brak zanęty przygotowanej, brak gliny. Brak kleju... Co gorsza w pokrowcu zamiast dwóch feederów mam zapakowane: jeden feeder i odległościówkę że spławikiem zamontowanym na stałe. No, tym nie powalcze na 8 metrach głębokości. Co się stało nie wiem. Chyba ten wiek już, lub te dwa drinki wypite wieczorem. Budzik ustawiony na szóstą. Obudziłem się 20 minut wcześniej. Szybki test, można jechać. Kawa i w drogę. Przed 7 byłem na miejscu. Kilka aut stało, ale moje ulubione miejsca były puste. Że 150m po lewo jak zwykle w weekend stoją markery. Karpiarze od 4 tygodni przyjeżdżają na weekend. Nawet nieźle idzie. W zeszłym tygodniu wyciągnęli pełnołuskiego o wadze 11kg.
Ale do rzeczy. Przeszukuje graty i znalazłem resztki zanęt. Do boju poszedł miks z odrobiny Green Envy, czegoś podobnego do MMM, jakiejś 2 letniej zanęty przygotowanej przeze mnie. Zostało wiaderko, z jakimś białym proszkiem o zapachu ryby, starte na pył.
Później okazało się, że to mączka jaką KCB sprzedaje pod nazwą White Fishmeal. Parametrów nie znam, ale pozwoliło mi to zlepić mieszankę tak, że dotarła do dna.
Do zanęty nie dodałem: pieczywka fluo, konopii, białych topionych robaków... wszystko zostało w domu. Przynajmniej miałem puszkę kukurydzy.
Człowiek uczy się całe życie, więc przy okazji nauczyłem się dziś, że kukurydza trzymana bez zalewy na słońcu i wietrze po 4 godzinach średnio się na hak nadaje. Słaba była od początku - Pudliszki. Jedyne co ją uratowało to fakt, że 10% ziaren nie był ścięty na końcu i lepiej się to trzymało haka. Następnym razem Biedronkowa lub Bonduelle.
Zestaw powędrował 30m od brzegu, w miejsce, gdzie parę tygodni temu wyciągnąłem 15 leszczy w okolicy 50cm.
Później powędrował w miejsce, gdzie tydzień później złowiłem 5 dużych leszczy. Później sprawdziłem jeszcze jedną linię i tak się zrobiła 9:30. A ryb brak.
Czy to zanęta, czy to bezrybie??
Dorobiłem cześć zanęty z mączką i posłałem zestaw wprost przed siebie na 50m. Po 2 minutach na haku pojawiła się pierwsza ryba. Płoć koło 23cm. Następna była wzdręga koło 18cm, przepięknie wybrawiona, choć już jakby trochę bledsza niż w pełni lata. Od tej pory worek z rybami się rozwiązał. Łowiłem do 13:00 nie mogąc sobie zrobić przysłowiowej przerwy na papierosa. Same wzdręgi i płocie nic większego niż 30cm i nie mniejsze niż niż 20cm. Choć nie, złowiłem jedną, miała 10cm i to był ostatni biały założony na hak tego dnia.
Kuku na hak, nabicie koszyka, zarzut. Wedka do pionu i obserwacja szczytówki. Jeśli poleci do dna będzie płoć, jeśli w połowie opadu szczytówka zaczyna taniec będzie wzdręga.
Raz miałem nietypowe branie z dna. Jak juz wspomniałem pobiłem Personal Best takim oto osobnikiem:
Następne nietypowe branie miałem z opadu. Nietypowe, bo mi wędkę w pół wygieło.
Uderzyła taka rybka koło 27cm. Nie ważne, nie mierzone. Może miał więcej, ale wolę zaniżyć.
Dzień bardzo udany, mimo początkowych nieszczęść. Użyłem koło 4kg zanęty, może nawet więcej. Wykorzystując koszyki Plug it feeder Prestona w rozmiarze Large. Objętościowo to większa miska z zestawu Aqua Dry Daiwy wypełniona po brzegi. Przyjmuję, że wykorzystałem 80% brań.
Jak dla mnie kolosany wynik.
Zdjęć nie mam, bo nie miałem czasu i raczej nie robię ich płoteczkom. Następnym razem nagram film, jak się łowi szybkosciowo na feeder. Nabicie, zarzut, napięcie żyłki i branie, nabicie, zarzut, brania z opadu, nabicie...
Aż mnie ręce bolą.
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka