Ja ostatnio częściej łowię, i nawet się coś wiesza
Nie jak u Michała...
Wczorajsza nocka na Trencie - wybrałem wodę blisko mnie, która dawała wiele ryb zeszłego roku. Trent opadł po ostatnich deszczach ale woda była ciut wyższa i miała leciutki kolor. Uderzyłem jak zwykle, miksem 50/50, konopiami, białymi, kruszonymi kulkami i pelletami. Jako przynęty używałem białych, w zapasie mając kulki lokalnego producenta. Od początku rzucił się na mnie leszcz. Ile ja tych kanalii już złowiłem w tym roku
Po 10 łopatach przyszedł czas na spróbowanie kulki. Znowu leszcz. Ale kolejne branie dało coś innego, coś co walczy ciut bardziej. I w podbieraku wylądował piękny kleń 57 cm. Ważył prawie 2.5 kg, ładna ryba. Potem znów leszcze i wreszcie dziki odjazd i na macie kładę piękną brzankę, 80 cm. Co istotne to jej waga, 5.5 kilo, więc zaczynają przybierać na wadze. Po kolejnych dwóch leszczach rezygnuję z siedzenia, jest 30 minut po północy. Są 4 stopnie, mata zamarzła, ręce grabieją, odhaczanie leszczy sprawia ból psychiczny i fizyczny
.
Tak więc kilkanaście leszczy, brzana i kleń. Łopaty żyć nie dają, marzą mi się odłowy kontrolne w polskim stylu na tym odcinku, po których zabiera się leszcze
Białe działają, kulki również. Kłopot jak zwykle polega na zwabieniu brzan przed śluziastymi żarłokami. Zastanawiam się, czy nie zacząć łowić sandaczy na trupka jedną wędką, bo mam zaawansowaną antyleszczozę.
A to moja wyprawa 10 dni temu na klubową wodę. Nie ma tam wielu ryb ale wpadło sporo płoci, okoni oraz dwa karpie, w tym jeden na wagglera. Jest radocha takiego klocka wyciągnąć na matchówkę. Jednak kij Daiwa Ninja się nie nadaje do tego. Jego miękkość powoduje, ze waleczne ryby ważące ponad 2 kilo ciężko wylądować w podbieraku.