Rozumiem, że to są hipotezy i ocena stanu gdyby związek zniknął z mapy polskiego wędkarstwa. Czytam Pana posty Panie Luk i w bardzo znaczącej większości zgadzam się co do Pana oceny takowych hipotetycznych sytuacji. Ma Pan bardzo dużo racji co do mechanizmów które nastąpiłyby po likwidacji związku. Natomiast co do kondycji związku, na szczęście związek ma się dobrze i nie ma w tej chwili jakiś większych zagrożeń do tego aby związek rozwiązał się lub został zlikwidowany. Od kilku lat notuje się stały przyrost członków. (Ten rok z uwagi na Covid może być ociupinkę gorszy, ale ten rok z uwagi na Wuhańską chorobę, w każdym naszym zakątku życia stał się chyba wyjątkowy.)
Ja niestety nie mam takiego pozytywnego nastawienia, ponieważ w wielu okręgach ludzie tylko narzekają. W Opolu i okręgu katowickim - w kole Dzierżno Duże jest może inaczej, jednak jak Polska długa i szeroka ludzie wieszają psy na PZW, i często bardzo słusznie. Dotego mnie nie przekonuje postawa pana Haliniaka, który wg mnie ukrywa rzeczy przed wędkarzami. Jak chociazby to, że odłowy gospodarcze jakie są w operacie, zostały przez kogoś umieszczone. Gdyby powiedział to jasno, że za jego kadencji będzie się tego unikać lub poddawać debacie, to co innego. A tak mamy po prostu ochronę rybactwa przez samo PZW. W statucie jasno jest zapisane, że związek prowadzi gospodarkę wędkarską i rybacką, inny punkt mówi o możliwości prowadzenia działaności gospodarczej z przeznaczeniem na cele statutowe. W ten sposób PZW nie musi wcale prowadzić polityki, która przypasowała by wędkarzom do gustu, ale robi własne lody, i pod to rozbudowuje biurokrację. Po co wędkarzom sezonowa smażalnia ryb, zbudowana z ich składek? Jeżeli tam trafiają ryby odławiane przez rybaków, którzy niby też mają w czyms pomagać, to się robi cyrk.
No i najważniejsze. Dopóki nie zmieni się statutu i usunie zapisy pozwalające być związkiem rybackim (co się nota bene dzieje), to nie będzie żadnej poprawy. Trzeba skończyć z dyktatem IRŚ w kwestii sposobu gospodarowania wodami, założenie , że wędkarstwo to odmiana rybactwa (różnice polegają w metodzie połowu i skali) było dobre 30 lat temu, dzisiaj jednak absolutnie nie ma racji bytu. Bo rybactwo to pozyskiwanie ryb w celu ich spożycia, zarobku itp, zaś wędkarstwo to hobby. I wędkarze chcą łowić zazwyczaj okazy, a nie ryby w wymiarze handlowym.
Do tego w PZW nie ma żadnej edukacji. Mamy najbardziej nieuświadomionych wędkarzy w Europie wg mnie, wielu nie ma nawet pojęcia jak się ma prowadzić skuteczną gospodarke wędkarską zbiornikiem. Mamy rok 2020 i wędkarze nie znają takich podstaw, nie rozumieją jak ważne są rejestry połowowe i jak z nich korzystać. Nie pojmują jak ważne jest tarło naturalne i jego ochrona, i że zarybienia to tylko uzupełnienie. Komuś jakby było to na rękę
Wg mnie też wzrost sprzedanych pozwoleń to między innymi łowiska no kill jakie sie pojawiły. Jakoś w PZW (mowa o władzach okręgów) nikt się nie pali aby je zakładać, trzeba robić to oddolnie, wielu włodarzy zaś jest nastawiona wręcz wrogo tutaj. To pokazuje kto kieruje PZW. Bardzo często ludzie, którzy funkcjonowali jakiś czas w PRLu i tam się 'nauczyli' zarządzania, robią to dalej w PZW, jakby Lenin był wiecznie żywy. Wielu ma właśnie podejście do wędkarstwa jak 30 lat temu. A czasy się zmieniły, i należy się do nich dopasować.
Do tego mamy takie kwiatki jak możliwość przynależenia do tylko jednego koła, co jest wielkim hamulcem. Jeżeli do tego jest sporo kół, gdzie nie robi się wiele, które nie opiekują się żadnymi wodami, to w ogóle nie ma parcia aby robić rzeczy lepiej i skuteczniej. Jest za to tendencja aby łupić wody, bo są nasze wspólne czyli niczyje.
Ja zachodzę w głowę, jak można było tak fatalnie zaniedbać sprawy PZW i jego funkcjonowania, że dziś trudno cokolwiek zrobić. Grabowski został honorowym prezesem PZW, już ja bym go nagrodził za ten folwark jaki stworzyła jego ekipa...