Pytanie do bardziej doświadczonych kolegów. Jak wygląda hol dużego jesiotra? Złowiłem dotąd ze cztery poniżej metra i straciłem jednego naprawdę dobrze powyżej metra i chciałbym zapytać, czy dobrze przeanalizowałem tą ostatnią sytuację.
Łowiłem na komercji na metodę tuż pod krzaczkami na środku stawu, podejrzewam jednak, że łowiłem już w podwodnych zaczepach. Branie dość delikatne ale poprzednie jesiotry też brały podobnie. Po zacięciu poczułem zaczep. Myślę jednak, że faktycznie zahaczyłem jakąś gałąź. Chyba, że ktoś potwierdzi, że duże jesiotry tak mają.
Najpierw próbowałem ruszyć zaczep na wędce i ciężko ale ruszył. Zacząłem go ściągać do brzegu i w pewnym momencie zaczął wybierać żyłkę ale bez jakiegoś szału. Bliżej brzegu splatał mi drugi zestaw (prowizoryczny sinking bomb z kuli wodnej, który podryfował w tamtą stronę) i wyskoczył nad wodę, był jak dla mnie całkiem spory. W końcu wszystko się poplątało i musiałem zerwać zestaw. Drugi zestaw też musiałem zerwać.
Później jesiotr wyskakiwał jeszcze co jakiś czas w miejscu, gdzie musiałem zerwać zestawy. Myślę, że próbował się oswobodzić z zaczepu. Żyłka główna 0,25 o wytrzymałości 4 kg, przypon 0,22 - wytrzymałość max 3,5 kg, haczyk 12, bez zadziorowy. Czy tak długo nie mógł się pozbyć takiego zestawu, czy jaja sobie ze mnie robił?
Myślę, że po zacięciu holowałem go od początku z jakąś gałęzią, potem splątał drugi zestaw i omotał totalnie całość wokół dodatkowej zawady. Ja musiałem pozrywać zestawy a on też musiał zerwać swój. Czy ma to sens?