Właśnie wróciłem z wody. Miałem 4 kibiców, stare wygi. Na tej wodzie jestem pierwszy raz. Dyskutujemy, ja w tym czasie zrywam dwa zestawy spławikowe, a jeden się wychyla: Panie jak pan złowisz 4 płotki do wieczora, to ja nie łowię przez miesiąc.
Łowisko rzeczywiście arcytrudne. W wodzie rzekomo nie ma ryby.
Ponieważ do wędkowania doszła flaszka (na co się zgodziłem) to: złowiłem razem płotek i krasnopiór co najmniej 150 w czasie od 15:00 do 20:00. Na odległościówkę, jedna wędka, zestaw 2 g, własnej roboty spławik, brania z częstotliwością 1-3 minut. Daleko łowiłem, głęboko, zły zestaw, bo z przeznaczeniem na ewentualnego wieczornego lina, stąd dużo pustych zacięć. Gdybym łowił na sprzęt płociowy, ten wynik byłby naprawdę imponujący.
Ponieważ oczywiście była dyskusja, to jeden z poznanych kolegów powiedział mi, że po zarybieniu łowią nawet po 50 karpików i zabierają. Nie ma co się więc dziwić, że nie ma ryb po zarybieniu. Wyjście jest jedno (tak jak my to robiliśmy), zarybianie jesienią, zakaz łowienia do 1 maja następnego roku.
Po tegorocznej suszy natychmiast wyłączyć trzeba z łowienia tarliska (nawet całe zatoki i starorzecza, przede wszystkim porty). Toż to znaczna część odrzanych ryb będzie po tej suszy w Szczecinie (jak po powodzi w 1997 roku).