Prawda jest taka, że przydałby się ktoś, kto na wielkiej sali obrad, słysząc takie argumenty, wstałby, podszedł do szanownego naukowca... i zasadził mu potężnego kopa w dupę. Każdy inny argument jest w tym wypadku niegodny zastosowania.
Generalnie jak czytam te bzdury, to mam przed oczyma "naukowe" argumenty, filozoficzne rozważania, dywagacje, obawy, wzory, wizje i teorie osób usilnie dowodzących, że Ziemia jest płaska.
Ciekawe, w których jeszcze obszarach naszego państwa specjaliści stosują tak pokrętną argumentację, by dowieść, że mają rację. Może w prawie podatkowym, uzasadniając konieczność dalszego jego komplikowania...