Dowiedziałem się właśnie, że Zalew Zegrzyński został zarybiony szczupakiem, odłowionym w okolicach Mrągowa. Miało to być ponad półtorej tony wytartych niby tarlaków. W teorii ktoś mógłby pochwalać takie rzeczy, ale jest spore
ale... Mianowicie najskuteczniejsze jest tarło przeżyciowe czyli naturalne. Jeżeli jednak zbiornik ma wielki problem z drapieżnikiem, to czy rozwiązaniem jest zarybianie dorosłymi sztukami, z których zostały ogołocone inne wody? Moim zdaniem taka opcja też jest powodowana tym, że rybacy nie mogli upłynnić towaru przed Wielkanocą, z powodu pandemii lub nie mieli tu dobrych cen. Hipermarkety żyłują mocno z cenami, a szczupak po tarle nie ma wcale wartościowego mięsa jak niektórzy sądzą (niektórzy naukowcy rybaccy).
Więc zerknijmy na tę patologię, bo nie znajduje tu innego słowa. Związek opłaca rybaków z kasy wędkarzy, zarybia za kasę wędkarską, działa też wg programu ratowania drapieżnika na Zalewie Zegrzyńskim, po czym zamiast prowadzić gospodarkę naprawdę sensowną, zarybia szczupakiem, dużym. Przecież to jest tragedia!
Ta ryba i tak zostanie odłowiona, ile sztuk przeżyje do następnego tarła? I dlaczego ten program, jakże kosztowny, nie działa? Jaki jest tego sens?
I tu waśnie należy się zastanowić, dlaczego naukowcy z IRŚ nie chcą chronić szczupaka, tak aby ten najważniejszy gatunek w naszych wodach mógł się odbudować do takiego poziomu, aby jego populacja była bardzo silna? Dlaczego nie ma ostrych limitów, przepisów nakazujących posiadanie tym, co łowią drapieżniki kompletu narzędzi no i przede wszystkim górnego wymiaru ochronnego? Jak Polska długa i szeroka mamy problem z drobnicą, karłowacenie jest czymś 'normalnym'. Jak można więc nie robić tego, co się powinno? Przecież program ratowania Zalewu Zegrzyńskiego rybakami to fikcja i ściema, podstawą jest odbudowa drapieżnika a nie rybackie odłowy drobnicy, kosztujące krocie.
I nie jest to wcale zdanie wędkarzy, tak sądzą ichtiolodzy zatrudnieni w PZW, z okręgu mazowieckiego. Jak to więc jest, że robimy takie rzeczy? Kto tutaj podejmuje decyzje i w czyim interesie? Moim zdaniem mamy zmowę i celowe wprowadzanie wędkarzy jak i urzędników (jak z Polskich Wód) w błąd. Ktoś na tym zarabia, być może broni swojej 'kariery', zbudowanej na pracach pseudonaukowych, bo co to za nauka? Mamy najbardziej zdewastowane wody w Europie, nie ważne czy należące do rybaków czy do PZW. Przy czym łowiska komercyjne są bardzo dobre, ale tam nie ma 'zrównoważonej' gospodarki rybackiej
W UK nie ma problemu z drobnicą, pomimo, że ilość biogenów w wodach jest bardzo duża, tu też się nawozi mocno, jak nie mocniej. Szczupak jest, w dużej liczbie, i to ten duży, który wg tuzów rybackiej nauki jest szkodnikiem (tak uznała Rada Naukowa PZW, złożona w dużej części z ludzi z IRŚ). Więc może należy wprowadzić no kill aby uzdrowić polskie wody? Panowie naukowcy rybaccy, skoro tutaj to działa, to może warto się tym zainteresować? To jest walka z eutrofizacją! Ale zaraz, no kill to sadyzm? A rybak musi być na każdej wodzie? No tak