Rzeczywiście, odnoszę się do łowienia ryb sporych - tutaj chodziło o nęcenie konkretnym towarem i czekanie na rybę zwłaszcza w nocy. To co piszesz Bartek to podejście typowo feederowe. Nikomu bym tego nie polecał (tego o czym pisałem) do łowienia na Trencie płoci lub leszczy, gdyż tutaj będzie całkiem inna strategia. Brań zazwyczaj jest sporo, więc łowi się wygodnie, to znaczy blisko, często nęci kulami aby oszczędzić czasu, zanęta jest podstawą.
Mam odcinki Trentu, gdzie na długości powiedzmy 200 metrów łowi 6-8 wędkarzy, celujących w brzanę lub ewentualnie klenia. Dlatego trzeba kombinować, ostro
Nastawiając się na rybę taką jak płoć, okoń, leszcz czy kleń, przy brzanie jako ewentualny bonus, nie ma sensu się mocno napinać, bo jest wszystkiego sporo i raczej nikt mnie mocno nie odcina. Inaczej jest przy nastawieniu się na rybę większą. Większość łowi brzanę nocą, bo wtedy jest najwięcej brań. Dlatego łowi się 'na grubo' bo trudno jest uwijać się jak w ukropie łowiąc mniejszą rybę, gdyż nie ma się tyle sił co za dnia (nie wspomnę o węgorzach, które mogą być prawdziwą plagą - tak, w Polsce to niewyobrażalne).
Wielu wędkarzy nie chce nastawiać się w Polsce na grubą rybę łowiąc nocą na rzekach, wybierając podejście 'delikatne'. Przez to więcej takich brzan łowią spinningiści niż grunciarze. Trudno liczyć na sukces z przyponem 0.13 mm
Dla wielu kleń to silna ryba, ale przy brzanie czy karpiu jest on bardzo słaby, taki leszcz na sterydach, hol jest zazwyczaj krótki.
Jako ciekawostkę podam wyniki zawodów Polish Anglers Association na Trencie, jakie miały miejsce pod koniec czerwca. Było nas prawie trzydziestu i liczyły się ryby kilku gatunków, w wymiarze powyżej 30 cm. Większość postanowiła łowić na białe, i te osoby wygrały (ja byłem między innymi trzeci używając białych). Jednak brzany jakie łowiliśmy miały średnio 50 cm, podczas gdy ci co używali kulek lub pelletów, mieli ryby o średniej długości 70 cm! Największą brzaną złowiona był okaz o długości 83 cm, na białe, ale na spory pęczek na maggot klipie (około 20 sztuk). Większość leszczy łowionych na białe też była mniejsza niż zwykle, w przedziale 30-45 cm. To było bardzo ciekawe zestawienie, ponieważ duże brzany wybierały spore przynęty, pomimo sporych haków i grubaśnych przyponów. Ja zszedłem do fluorocarbonu 5 lb, którego rzadko kiedy używałem nawet na Tamizie, przy wolnej wodzie. Brań było może i więcej, ale nie traciłem w ogóle ryb. Duże brzany mnie ominęły, chociaż ogólnie miałem ich siedem w dwie doby, prawdopodobnie najwięcej ze wszystkich (zawody wygrali ci co łowili leszcze i węgorze).
Dlatego polecam łowienie na grubo, bo to może dać dobre wyniki. Taka rzeka jak Odra ma karpie i amury, japońce, jazie. Jest więc na co zapolować, nie brakuje też suma w rozmiarze kilku kilo. Dlatego jest sens łowić grubo i nęcić grubo. Aby jednak się dobrać do ryb trzeba pokombinować, i tutaj przy presji dalsze zarzuty mają sens, lub takie ulokowanie się, aby przed nami nikt nie siedział. Przy uciągu ryba zawsze płynie pod prąd, dlatego tak ważne jest aby nikt nas nie odcinał.
Warto też mieć pojęcie jak żerują ryby. Typowe stado brzan ma 6-8 sztuk, leszczy od 30 do 100, kleni od kilku do kilkunastu sztuk. Karpie żerują w grupach po kilka osobników lub samotnie. Dlatego wybór miejsca w którym łowimy jest tak ważny. Jeżeli mamy przed sobą 5 wędkarzy, i każdy ma zestaw zarzucony około 20 metrów od brzegu, tam zanęcone, to ryba płynąca pod prąd zanim dopłynie do mnie, napotka wiele zestawów tych co są przede mną. Jednak jeżeli zarzucę na 30 metrów, to mam o wiele większą szansę na rybę, gdyż jest to całkiem inna linia. Po pierwsze moje nęcone miejsce emituje zapach, który ryba czuje i podąża jego śladem (będąc 30 metrów od brzegu). Po drugie, jeżeli ktoś miał branie, to spłoszone stado zazwyczaj odbija w bok, niekoniecznie robiąc typowy w tył zwrot. Jako, że wędkarz holujący rybę robi hałas, ryba ucieka w środek nurtu, a tam jest właśnie moja linia
To jest banalna wręcz prawidłowość. Dlatego używam brzanówek 2.5 lb z big pitami (Crosscast 5500), ponieważ mogę zarzucić dalej, używając cięższych zestawów. Przy niższym stanie rzeki mogę nawet łowić po drugiej stronie Trentu czy Tamizy, zarzucając na 50-60 metrów. Oczywiście jeżeli przede mną nikogo nie ma, łowię tradycyjnie na około 1/4 i 1/2 szerokości rzeki, nęcąc dwie linie. Nie ma się co oszukiwać, bardzo dobrym miejscem łowienia jest początek rynny, bo tam jest więcej pokarmu. Jednak trzeba pamiętać, że nocą łatwo rybę spłoszyć łowiąc blisko. Dlatego mam rodpoda nie przy samym brzegu ale dużo dalej, sam siedzę jeszcze dalej od wędek. Wielokrotnie miałem podwójne brania, tak jakby stado po spłoszeniu się wylądowało w miejscu gdzie leży drugi zestaw, to na pewno działa