W latach studenckich jeździłem na TIR-ach jako osobnik od załatwiania bezkolizyjnego przekraczania granicy ( no dobra przedawnienie już nastąpiło, łapówy się celnikom wręczało) Jeździliśmy na kraje byłej Jugosławii. Pojechaliśmy raz na 3 samochody. Trafiliśmy na dwudniowe święto na Słowenii. Stoimy na granicy w ponad 30 stopniowym upale, pijemy wódkę z ruskim kierowcą przed nami co zerwał plombę i piliśmy w chłodni bo wiózł mięso ( twierdził że umie założyć plombę tak by nikt się nie kapnął że otwierał samochód) Stoimy sobie w nocy, mój kierowca się ściaprał % i poszedł spać. Za nami stał nowy kierowca co starał się czuwać ale przysypiał. Przyszedł kumpel co stał przed nami z propozycją zrobienia nowemu kawału. Poszedł do jego kabiny a ja odpaliłem silnik i nacisnąłem hamulec. W tym momencie kolo z auta przed nami wrzeszczy do ucha śpiącemu nowemu " Artur hamuj !!!!!" Gość się budzi i widzi przed sobą światła stop ciężarówki. Stanął na hamulcu tak że rozwalił sobie głowę o szybę.
Ciekawie było też w Rumunii. Po przekroczeniu granicy węgiersko-rumuńskiej była Oradea. Takie centrum biznesu kurewskiego. Wielki teren wszystko malowane na różowo. TIR-owcy wiedzieli o co chodzi. Od granicy trwały wyścigi kto pierwszy się tam zaloguje by wybrać ładniejsze dupy. Wybrałem się ze swoją dziewczyną na wczasy w Bułgarii autokarem. Trasa przez Rumunię. Jedziemy przez Oradeę ( czy jak to się odmienia) a moja dziewczyna mówi " Zobacz jaka tu musi być wielka dyskoteka, tyle dziewczyn czeka na wejście" Dziwki stały pod płotem żeby wejść na teren miejsca pracy...