Tutaj klasyczna polska szkoła łowienia sandaczy. Szkoła polska, choć sandacz niemiecki
https://youtu.be/X2vYF_cKxiQ?t=916Prezentuje pan Janusz (na filmie z kolczykami w uszach i tatuażem).
Wędziska teleskopowe, rurka antysplątaniowa, trupek, sygnalizatory. Czekamy na drugi odjazd. Jeśli nie ma drugiego odjazdu, to czekamy dalej. Trzeba czekać, aż będzie drugi odjazd. Pan Janusz mówi, że najlepiej wypalić papierosa. Ciekawe z tym papierosem; też już słyszałem tę zasadę - pouczali mnie starsi wędkarze.
Ciekawe jest też niewyłączanie sygnalizatora podczas brania (czekania na moment zacięcia) - musi potem nieźle w uszach piszczeć
Zacięcie nie było aż tak mocne. Spodziewałem się mocniejszego. Często potem przewód pokarmowy wychodzi do pyska.
Sam tak kiedyś łowiłem. No, może poza teleskopami, bo zawsze wolałem wędki dwuskładowe (wtedy Germiny lub Tokozy), i poza sygnalizatorami, bo wtedy dopiero wchodziły do użytku. Nie każdy jednak lubił ich popiskiwanie. Stawiałem na ciszę i ew. światełko w sygnalizatorze własnej roboty. Teraz, gdybym miał wodę, na której regularnie łowiłbym sandacze, z pewnością nie łowiłbym w ten sposób. Na pewno chciałbym łowić tak, żeby móc później zwrócić im wolność i cieszyć się coraz większymi okazami w przyszłości.
Jakiś tydzień temu dostałem informację, że na Kozłowej Górze złowiono sandacza 12 kg. To już mocno rekordowa ryba. Niestety, do wody nie wróciła.
Podobnie jak rekord polski z 2004 roku (14 kg!). Pewnie mógłby wrócić, bo został złowiony na rippera.
Klatka z filmu: https://www.youtube.com/watch?v=xak-kwKarcQ