Różnica kosztów ponoszonych przy chowie klatkowym i ściółkowym/wolnowybiegowym jest dużo mniejsza niż w drugim przypadku. Chów wolnowybiegowy to chów w zamkniętym pomieszczeniu z tą różnicą, że kury nie są w klatkach tylko chodzą sobie po pokrytej najczęściej słomą powierzchni. Jednak jeśli przeliczyć ilość miejsca na jednego kurę to staje się on (chów) wolnowybiegowy jedynie z nazwy... Zwierzęta są w strasznym ścisku, choć mogą się przemieszczać w jakimś tam stopniu. Nakład zwiększa się o kogoś (lub urządzenie), które pozbiera jajka, oraz o wymianę podściółki co jakiś czas. Zmniejsza się jednak o koszt budowy klatek. W rezultacie taki chów jest niewiele droższy od klatkowego, dlatego dostępny w sklepach.
Spróbujmy jednak przenieść to na rzeźnię. Jak w takiej skali zapewnić bezstresowe warunki uboju? W przypadku np trzody chlewnej stres jest ograniczony do tego, że zwierze widzi towarzysza przed sobą, który jest rażony prądem. W wielu zakładach nie czuje zapachu krwi, o którym wspomniał Lucjan, bo sam ubój jest w innym pomieszczeniu/hali. No i oczywiście sam widok rzeźni, jako obcego miejsca, wcześniej transportu do niej.
Da się zwierze zabić tak, żeby niczego się nie spodziewało. Na wsi np. przy uboju na użytek własny świnię w znanym jej otoczeniu prowadziło sie kiedyś spokojnie przez chlewnię, a za ścianą czekał Mietek z siekierą i znienacka świnkę zza winkla bach! Jak to jednak przenieść na tak ogromną skalę, kiedy w zakładzie zabija się np. 5000 świń dziennie? Każdą zabijać w chlewni gdzie spędziła całe życie? A kto mięso ze zwierzaka ubitego w takich warunkach dopuści do sprzedaży? Nikt.
Dawniej w ubojniach bydła było takie coś jak ubój stanowiskowy. Było sobie 5 betonowych postumentów na których przywiązywało się krowę, zabijano szybko przez strzał pistoletem pneumatycznym w głowę - szybka śmierć, nie stosowano znieczulenia. Okazało się jednak, że mięso z ubijanych tak zwierząt było tragicznej jakości. Dlaczego? A no dlatego, że nie robiono tego w tym samym momencie i inne zwierzęta widziały śmierć pierwszego. Stres powodował pogorszenie jakości. Po zbadaniu tematu zaczęto zabijać bydło w tym samym momencie, co poprawiło cechy mięsa. O ile wiem stosuje się taki ubój do dziś w mniej nowoczesnych zakładach.
Jak już mówiłem mamy wypracowany chyba maksymalny kompromis między humanitaryzmem a kasą, która rządzi tym przemysłem i światem.