Według mnie absolutnie się taki kij nie nadaje do tego zadania. Kij pod spławik ma całkiem inną pracę i zadanie niż kij do feedera. O ile część karpi zacina się sama, to jednak wiele potrzebuje zacięcia. Kij feederowy nie jest w stanie sprawić aby dobrze zaciąć 'lekkim' ruchem, gdyż miękka szczytówka zamortyzuje takie zacięcie. Zadaniem kija feederowego jest ewentualnie zacięcie po tym jak zestaw zostanie 'ułożony' na dnie, żyłka napięta. Tutaj mamy całkiem inną sytuację, gdyż zestaw lądując w wodzie już działa.
Swojego rodzaju rozwiązaniem jest kupno kija typu Avon, gdzie są dwie części szczytowe, jedna feederowa, druga pod spławik. Zamiana ich zamienia nam feedera w spławikówkę, i są takie o długości 3.3 m i to może zdać egzamin. Jednak zabawa feederem w pellet wagglera to raczej niepotrzebne męczenie się. Lepiej kupić najtańszy kij typu pellet waggler za 25 funtów.
Dodam jeszcze, że pellet waggler to nie sa 'wakacje w Honolulu' jak przy feederze, gdzie zarzucamy i czekamy na branie, obserwując szczytówkę. Tutaj trzeba naprawdę machać i strzelać z procy non stop. Dlatego zły kij strasznie będzie frustrować i męczyć. Jasne, że można tak łowić, jak i na przykład łowić karpie tyczką, podpinając zamiast zestawu spławikowego podajnik do Metody. Ale czy warto? Wg mnie nie. Pamiętajmy też, że ta technika nie jest łatwa. Tutaj naprawdę trzeba rybę zachęcić do pobierania pelletów w toni, i można mieć branie na godzinę ciągłego nęcenia i zarzucania. Jak się zaczną ryby dodatkowo spinać, możemy stracić wiarę w skuteczność i rzucić wszystko w cholerę