Wracając do tematu - co nowego (i starego), w PZW Katowice
http://www.katowice.pzw.org.pl/cms/2627/%EF%BF%BD_zasady_wedkowania_w_okregu_katowice_w_2019
Odstępstwa od RAPR - pewnie części wędkarzy się nie spodobają, części się spodobają - jak to w życiu, generalnie prawa trzeba przestrzegać, czy mi się podoba czy nie.
Podoba mi się to, że każdy zbiornik jest potraktowany indywidualnie, przez "lokalsów" - zmian nie wprowadza Pan, który na danym zbiorniku nigdy nie był, a który teoretycznie "wie lepiej" - za komuny Pan z Warszawy wiedział lepiej co ma być z glinianką na drugim końcu PL .
Niestety, ci 'Panowie' z Warszawy wprowadzili poprawki do ustawy o rybactwie śródlądowym, które nie pozwalają na mocne zarybienia. Dawniej walono masę ryby tam do wody i wszystko hulało, od momentu kiedy nie można tak działać, są problemy. Według mnie spore zarybienia często są potrzebne, i nie ma sensu na siłę próbować robić ekologicznej wody czy zdrowych ekosystemów, bo presja wędkarska powoduje wtedy olbrzymie spustoszenia, które są o wiele gorsze niż obecność karpia w wodzie. Wielka część wód okręgu katowickiego to stawy, żwirownie i innego rodzaju wyrobiska, i możnaby tam naprawdę zarybiać dużo więcej. O tym właśnie pisał Mateo.
Kuriozalną jest sytuacja, gdy okręg ma kasę na zarybienia ale nie może tego robić, podczas gdy wody są puste. Gdyby w okręgu wprowadzono wody no kill w liczbie kilkunastu, jednocześnie zarabiając mocno inne zbiorniki, będące w sąsiedztwie tych no killowych, byłoby o wiele lepiej i wszyscy by na tym korzystali. A teraz jest dość ciężko - brak ryb powoduje, że wędkarze kłusują , bo są zdesperowani. Wielu uważa, że jeżeli nie są w stanie nic złowić na 10 wyprawach, to jak zabiorą jedną rybe więcej ponad limit dzienny, to nic złego się nie stanie. I jest w tym sporo racji. Bo ryba powinna być, zadaniem związku jest pilnowanie, aby to miało miejsce.
Obecnie częste kontrole mogą spowodować wiele problemów - jeżeli nie położy się nacisku na zmiany. Sami strażnicy stają się ofiarami tutaj, gdyż gniew wędkarzy kieruje się w ich stronę. Dlatego dobrze byłoby działać wielotorowo. Zastanawia mnie, dlaczego tutaj PZW nie naciska na zmiany. Byłoby to w ich interesie, jeżeli sytuacja by się poprawiała, wędkarze nie narzekaliby tak i nie sarkali na ewentualne podwyżki. A tutaj nie robi się nic. Wiele osób - jak Maciek, słusznie wskazuje, że bez większych zarybień trudno będzie o odbudowę wód. Jeżeli zeżarto już leszcza, i coraz trudniej o jego złowienie, to powinien być to sygnał, że jest naprawdę źle. Dlaczego ichtiolog okręgowy nie wnioskuje o zmiany w operacie? Dlaczego nie zapłacić za badania, skoro jest kasa na koncie, i to grube miliony? Trudno jest mi to pojąć. Jedna rzecz blokuje drugą, sprawia, że trzecia nie zadziała.