Dokładnie tak samo powiedział pewien bardzo daleki wujek, gdy wrócił z Ameryki i podarował mi przywiezioną stamtąd wędkę podlodową, taką z wmontowanym kołowrotkiem o stałej szpuli. Miałem wtedy kilka lat, więc łowiłem tą wędką wszędzie
Muszę jednak przyznać, że wszyscy na jej widok rozdziawiali gęby i wybałuszali gały. Cóż, łowienie tym czymś nie miało uroku, szczególnie gdy w czasie zamachu wpadłem do wody. Wtedy to definitywnie porzuciłem wędki krótsze od ręki.