A u mnie i ten rok będzie typowy: styczeń, luty z lodu lub klenie na Odrze jeśli nie zamarznięta, lub nocą leszcze (oj, co ja mówię, lechole, omszałe, spasione).
Marzec, kwiecień płociska (już płociska, płotki po prostu) na jeziorach i lechole wraz z kleniami na rzekach, no i „zboczek”. W międzyczasie liny do tarła.
Poza drapieżnikami jakimi jest okoń, który w moim wędkarskim życiu nie przedstawia jakiegoś większego znaczenia, mój wędkarski sezon na drapieżniki zaczyna się w czerwcu wraz z możliwością łowienia sandacza.
W tym roku chcę więcej czasu poświęcić sumowi (a gdzie lechole, tam i sum), więc dziać się będzie. I w tym roku chcę złowić suma na spinning. Zrobiłem sobie odpowiedni kij, mam kołowrotek morski na nim plecionka 0,36, no i wahadła oraz woblery. Poświęcę kilka wieczorów na ciężki spinning.
Jesień to czas przepływanki i bata, późna jesień na skraju zimy, to sandacze i… wielgaśnie szczupaki na trupa z gruntu i…
„zboczek” dla zdrowia.