Nie wiem ile razy udało mi się wyskoczyć na ryby w tym roku. Nie liczyłem. Raczej kiedy się dało, niż kiedy chciałem. Miało to ujemny wpływ na planowane łowienie, ponieważ chciałem złowić cokolwiek, na co kolwiek. Skutkiem było to, że na ryby mógł bym jeździć tirem. Tyle wszystkiego zawsze zabieralem. Połowa naczepy na sprzęt, druga na zanęty i przynęty, a i tak wyszlo na to, że mogłem zabrać 4 rzeczy i by wystarczyło.
WIOSNA.
W tym roku nie udało się wyskoczyć w lutym jak 2 lata temu. Zima długa, warunki nie sprzyjające. Sami wiecie.
Rozpocząłem jakieś 40 dni później. Chyba nawet od zawodów w czasie których zebrałem sromotne baty. Wyższość białych nad przynętami sztucznymi widoczna była jeśli pamiętam do połowy kwietnia.
Wnioski były takie, że ryba jakaś dziwna jest w tym sezonie. Trwałem w tym przekonaniu może ze 2 tygodnie, po czym pojechałem na ryby. W brew pozorom jasna zanęta robiła robotę odcinając się kolorem od dna.
Jasna jak MMM, a nie jasna leszczowa. Sojowe białko bogate w żeńskie fitohormony bardzo pasowało karpiom. Wszystko podbite dobrą mączka rybną i kruszonym pelletem.
Co ciekawe identyczne mieszanki lecz z zdecydowanie przeterminowaną mączką dawały lepsze efekty. Może to słabszy jej zapach, może lekko podpsuty aromat decydował o lepszych efektach? W końcu po zimie ciężko znaleźć na dnie świeże pożywienie.
Jeśli już wytypuje miejsce, to staram się unikać strzelania kulami, czy spombowania. Zawsze posyłam kilka podajników i tam kładę zestaw. Ryba potrafi włączyć się nawet do 40 po rozpoczęciu wędkowania, ale jeśli towar podany jest dobry to nie zejdziesz o kiju.
Im więcej słonecznych dni tym bardziej skuteczny stawał się kolor zielony.
Znowu mam wrażenie, że bez wyobrazenia sobie tego, co dzieje się na dnie, podstaw wegetacji środowiska wodnego, nie ma szans czegoś ugrać. Jeśli rośliny, glony rosną, zaczyna się wegetacja, to ryba szuka w takim miejscu pokarmu. Niby oczywiste, a warto sobie przypomnieć.
Zieleń jakby ściągała ryby, których co raz mniej trzeba było szukać. Karpie spały długo.
LATO
Bardzo wczesne lato. Zielony kolor ciągle robi robotę. Przynętą roku był żółty dumbels ananasowy wyraźnie odcinający się od koloru zanęty. Jeśli dumbels nie działał to działał pellet spicy sausage 8 lub 12mm. Do premiery pelletu Bag'em 8mm red agressor nie było dla spicy sausage konkurencji.
Pelletów do zanęty dodawałem mało. Do czasu zrobienia miksu z żółtego barwnika Ringersa podbitego później deepem red agressor. Żółty do wody do namaczania pelletu. Jak już prawie dojedzie odrobiną gęstego dipu barwie pellet, który mam w pudełku z resztką wody do wypicia. Jeśli się trafi z czasem, to na czerwono barwią się tylko krawędzie pelletu. Wygląda to naprawdę fajnie Jeśli nic nie brało, na to zawsze coś udało się wyciągnąć.
Jako przynęta dalej żółte dumbelsy, lub pellet. Wychodziło nad wodą.
Pełnia sezonu (upały) to popupy na które w poprzednim sezonie nie byłem w stanie nic złowić. Jeśli ryba jest w toni, to przynęta na całej długości przyponu 4" robi robotę. Raz, gdy ryba miała wszystko w tyle i zażywała kompieli słonecznej lub karpiowych amorów, zastosowałem metodę z ekstremalnie pracującą mieszanką i przyponem 1.5m dzięki czemu udało mi się powierzchni zaliczyć kilka brań.
Trzeba kombinować z zestawami. Czasem nawet szalone pomysły mogą dać efekt.
Większość lata spędziłem lowiąc na Batorówce pod brzegiem.
Piękne liny, niezliczona ilość karpi. Co dziwne karasie mnie omijały jak tylko mogły. Dobrze sprawdzał się pellet kukurydziany (z kukurydzy glownie) podawany procą. Jak przy pellet wagglerze. Co minutę dwie 6-8 sztuk ośmio milimetrowych pelletów w miejsce podajnika z żółtym dumbelsem pozwalało łowić praktycznie cały dzień bez przerwy.
Jeśli ryba słabo brała na pierwsze miejsce wychodziły pianki w wersji slow sinking, lub popup od Dynamite Baits. Nie wiem co mają takiego w sobie, ale woda często ożywała. Częste nęcenia małą ilością towaru było bardzo skuteczne. Przekonałem się o tym także kilka razy, gdy sąsiedzi na brzegu skutecznie odcinali mi tym ryby.
JESIEŃ
Ta prawdziwa, nie kalendarzowa.
Pada zimny deszcz. Wieje zimny wiatr. Znowu zwiewa z drzew liście koloru czerwonego. Zielona zanęta? Zapomnij.
Żółty dumbels? Nie teraz. Liczy się kolor czerwony. Zarówno zanęta, jak i przynęta.
Czerwie, poczwarki, przetrwalniki owadzie wszelkiego rodzaju. Czerwone liście dostarczają to do wody robactwo które na nich żyje.
Dobrym pomysłem jest także zerwać z drzewa jakieś owoce (czemu czerwone?), jeśli takie rosną przy brzegu. Ryba to zna, w końcu samo wpadnie do wody.
Na dnie zaczynają się procesy gnilne. Samo dno nie jest już tak przyjazne. Na pierwsze skrzypce idą potrawy wysoko energetyczne.
Ryba chce, pragnie że spadkiem metabolizmu, nachapać się z jak najmniejszym wydatkiem energetycznym.
Czerwony jest jakby wyznacznikiem wartości energetycznej.
Skończyły się na dobre żółte dumbelsy, nawet żółte pianki od Dynamite nie robiły roboty. Za to czerwone i w dodatku pływające... Nawet liny, które powinny już kłaść się spać zaczynały żerować jak głupie. Ważną wydaje się być także struktura przynęty. Jeśli miękkie ryba chętniej zasysa.
Ostatnie zawody przyniosły mi ryby dopiero po zastosowaniu patentu podpatrzonego na wczesno wiosennych zawodach. Zasypałem miejscówkę białymi w kolorze czerwonym. Miks wypełniony martwym bialymi. Przynajmniej 10 robakow na koszyk L Prestona. Zestaw przerzucany maksymalnie po 60 sekundach. Bierze czy nie.
Na włosie pianka popup (czerwona, lub żółta ale z dodatkowym białym na haku), która po 24 sekundach wystrzeliwała z podajnika. W 25 sekundzie następowało branie. Hol, rzut, ryba. I tak w kółko. Wszystko trwało do momentu, w którym straciłem skupienie i dwa następujące po sobie rzuty wylądowały kolejno 3m w prawo i 4m w lewo od miejsca w którym łowiłem.
Ryby się błyskawicznie rozeszły i podpłyneły do sąsiadów.
Duży wpływ na łowienie ma pogoda. W tym roku ryba szła z wiatrem. Jeśli ciepło wiało to zdecydowanie pod brzegiem w który uderza fala. Jeśli zimno, często dobrze łowiło się w miejscach osłoniętych od wiatru.
Sukcesem okazało się wkręcenie młodej w wędkarstwo.
"Kiedy jedziemy na ryby?"
Zaczęła od feedera i metody. Wytypowała miejsce. Widać, że jednak mnie słuchała jak jej o łowieniu mówiłem. I skopała mam tyłki.
Jeszcze pokazać kilka węzłów i będzie samowystarczalna.
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka