Zastanawiam się, co dziadki wpisywały w te ankiety, że takie absurdy wyszły.
Inna kwestia, że człowiek z dyplomem, piszący "naukowy" artykuł, napierdziela bez żadnego zastanowienia bzdury przeczące logice i fizyce, a kolejni naukowcy opierają swoje prace na tych banialukach
Państwo (uczelnia) wymaga (płaci - dodam że marnie) więc tworzy się "takie" podwaliny polskiej nauki. Z czegoś trzeba żyć i utrzymać siebie oraz rodzinę. W czymś się trzeba specjalizować. Częściowo to rozumiem. Częściowo. Dlatego takie badania będą powstawać systematycznie, bo inaczej może się okazać, że dany naukowiec nie będzie już potrzebny. I co wtedy ?
Osobiście nadal będę stał na stanowisku, iż w Polsce panują powiązania rodzące patologię, gdzie związek wędkarsko-rybacki składający się de facto z 43 odrębnych stowarzyszeń z odrębnymi budżetami (tutaj nawet sejmowa komisja śledcza nie ustaliłaby na co rzeczywiście idzie kasa), funkcjonuje w takich ramach wyłącznie dzięki współpracy z rybakami i naukowcami rybackimi. System jest zły. Nie będzie zmian, póki nie przerwie się tej "aorty" pomiędzy wędkarzami, a rybakami (szczególnie ich naukowcami).
Jest w Polsce tyle wód, że każdy znajdzie sobie miejsce. Przecież możliwa jest współpraca na linii klient - usługodawca np. w ramach akwakultury, czy nawet tzw. odłowów kontrolnych (które takimi mają być, a nie odłowami gospodarczymi). Jednak jak politykę wędkarskiego stowarzyszenia wyznaczają ludzie związani z rybactwem, to interes wędkarzy schodzi na dalszy plan. I jest to co jest, czyli polska racjonalna gospodarka rybacka. Jak to mówi prof. Wołos - unikat na skalę światową.
Najbardziej jednak irytujące w tym wszystkim jest to, że te naukowe brednie od lat są finansowane również....z kasy wędkarzy
http://www.pzw.org.pl/roczniki/wiadomosci/7527/60/roczniki_naukowe_pzw__scientific_annual_of_the_paa