Autor Wątek: PZW - czy to normalne...  (Przeczytany 558662 razy)

Offline Michal

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 813
  • Reputacja: 95
  • Ulubione metody: waggler i feeder

Offline Mati C

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 915
  • Reputacja: 68
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Irlandia
  • Ulubione metody: feeder
Odp: PZW - czy to normalne...
« Odpowiedź #1066 dnia: 13.02.2019, 08:30 »
Afera goni aferę a ręka rękę myje. Szkoda tylko że ingerować w to nasze polskie bagienko musi EU.

Offline mjmaciek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 15 232
  • Reputacja: 895
    • Galeria
  • Lokalizacja: Polska
  • Ulubione metody: feeder
Odp: PZW - czy to normalne...
« Odpowiedź #1067 dnia: 13.02.2019, 08:32 »
WIELKI SUKCES CZY WIELKA AFERA Z WĘGORZEM W TLE.

Czy olsztyński projekt rozrodu węgorza to sukces, jak donoszą media, czy humbug, jak twierdzą szefowie specjalistycznych instytutów naukowo-badawczych? Warto wiedzieć, bo poszły na to grube pieniądze.

Wydział Ochrony Środowiska i Rybactwa (WOŚiR) Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego mieści się w Olsztynie. Pracuje na nim „Osobowość roku Warmii i Mazur 2011” prof. Dariusz Kucharczyk, któremu rozgłos przyniosły podjęte niedawno prace nad sztucznym rozrodem węgorza. Naprzeciwko WOŚiR siedzibę ma Instytut Rybactwa Śródlądowego (IRS) z 60-letnią tradycją. Od pierwszych medialnych doniesień o dokonaniach zespołu prof. Kucharczyka pracownicy IRS regularnie odbierają telefony hodowców, którzy chcą zainwestować w węgorze i pomylili placówki badawcze. Prof. Bogdan Zdanowski, dyrektor IRS, ma dylemat – rozwiewać nadzieje czy milczeć. Bo wie, że od węgorzowego in vitro daleka droga do węgorzyków zdatnych do hodowli. Tomasz Linkowski, dyrektor Morskiego Instytutu Rybackiego (MIR) w Gdyni (90 lat tradycji), mówi o marnowaniu pieniędzy w spektakularny sposób.

Projekt prof. Kucharczyka nosi tytuł „Innowacje w akwakulturze ryb ze szczególnym uwzględnieniem biotechniki rozrodu ryb”. Ma charakter pilotażowy, co oznacza, że w finale jest przewidziane wdrożenie. Na projekt ten z – finansowanego częściowo przez UE – Programu Operacyjnego Ryby przyznano 33 mln zł, czyli ponad połowę puli na rybne nowinki. Resztę rozdzielono na 9 innych projektów, 19 pomysłów nie uzyskało finansowania. Pilotaż olsztyński, prócz węgorza, obejmuje jeszcze 10 innych gatunków ryb. Ale ich rozród, zarówno naturalny jak i sztuczny, został już zbadany, opracowany. Gatunki te nie mają większego znaczenia gospodarczego. Są istotne dla amatorów wędkowania. Właśnie węgorz był główną atrakcją projektu prof. Kucharczyka – przynętą pozwalającą złowić wielkie pieniądze. Dużą ich część przeznaczono na doposażenie uczelni (od specjalistycznej aparatury poczynając, a na laptopach i telefonach komórkowych kończąc). Aż jedną piątą postanowiono wydać na promocję.

Węgorz europejski jest rybą poszukiwaną, drogą, do tego zagrożoną wyginięciem. W 2007 r. gatunek został objęty ochroną, a w 2011 r. UE wprowadziła ograniczenia w handlu. Wcześniej młode węgorzyki na wielką skalę kupowali do hodowli Chińczycy. W Polsce projekt ochrony węgorza za unijne pieniądze realizują pospołu IRS i MIR. Ochrona polega głównie na kupowaniu narybku za granicą i wpuszczaniu go do naszych wód. Narybek pochodzi z rozrodu naturalnego, który odbywa się hen, w rejonie Morza Sargassowego. Dorosłe węgorze, także te z Polski, docierają tam po półtorarocznej wędrówce, by odbyć tarło, po którym giną. Ich potomstwem są larwy. Niesione przez Golfstrom po 2–3 latach docierają do wybrzeży Europy. Po drodze przechodzą różne metamorfozy, by w końcowym etapie przybrać postać tzw. węgorza szklistego. Dopiero on nadaje się do hodowli.

Próby sztucznego rozrodu naukowcy z różnych krajów podejmują od dziesięcioleci, ale nikomu nie udało się uzyskać narybku zdolnego do samodzielnego życia. Najbardziej zaawansowani Duńczycy uzyskali tyle, że ich larwy z in vitro przeżyły kilkanaście dni. Póki starczyło żółtka z jaja, z którego się wylęgły. Tej bariery żaden badacz dotąd nie przeskoczył. Natrafili na nią także naukowcy z Japonii, którzy pracowali nad węgorzem japońskim (inny gatunek). Tu larwy też nie chciały jeść. Po 20 latach udało się im dobrać karmę – sproszkowane żółtka jaj rekina. Dochowali się węgorza szklistego. Nie otwarło to jednak drogi do hodowli – konwencja chroniąca zagrożone gatunki zakazuje tego rodzaju diety w hodowli.
Gdyby olsztyńskie „Innowacje w akwakulturze ryb” oznaczały upragniony przełom, byłyby warte przyznanych im pieniędzy. Jednak przedstawiciele IRS, MIR oraz Departamentu Rybołówstwa w Ministerstwie Rolnictwa mówią jednym głosem – projekt pełen jest niedopowiedzeń, w istocie nie obiecuje niczego.

Decyzje dotyczące finansowania projektów w ramach PO Ryby zapadają w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) podległej, podobnie jak IRS i MIR, resortowi rolnictwa. W PO Ryby przy rozdziale pieniędzy obowiązuje tzw. system olimpijski, czyli zasada: kto pierwszy, ten lepszy. Nie ma merytorycznego gremium, które pochyliłoby się nad złożonymi do ARiMR wnioskami, dokonało wyboru najlepszych pomysłów. Przy wcześniejszym rozdaniu (2004–06) był Komitet Sterujący, który uczestniczył w dzieleniu pieniędzy. Potem z niego zrezygnowano i ARiMR stała się jedyną dysponentką funduszy.

ARiMR nie musi się znać na rybach. W podjęciu decyzji ma jej pomóc opinia fachowców dotycząca analizy naukowej projektu. Jakie wymogi ma spełniać taka opinia, określa rozporządzenie ministra rolnictwa z 2009 r. Wydaje ją – czytamy w rozporządzeniu – „instytut naukowo-badawczy prowadzący działalność w zakresie rybołówstwa morskiego lub rybactwa śródlądowego lub przetwórstwa produktów rybnych”. Instytuty nie zostały wymienione z nazwy, ale zarówno Janusz Wrona, wicedyrektor Departamentu Rybołówstwa, jak i Kazimierz Plocke, wiceminister rolnictwa odpowiedzialny za działkę rybną, są pewni, że wymóg ten spełniają tylko IRS i MIR. Przy czym o węgorzu i rybach słodkowodnych więcej wiedzą w IRS. Choć prof. Dariusz Kucharczyk IRS ma przez ulicę, w styczniu 2010 r. zwrócił się o opinię do MIR. Dyrektor Linkowski odmówił, wskazując na IRS jako bardziej kompetentny, zwłaszcza że w grę wchodzi tak kosztowny projekt. Nie ustąpił, mimo telefonicznych namów ze strony prof. Kucharczyka, a potem także wysokiego rangą urzędnika Ministerstwa Rolnictwa.

Prof. Zdanowski, dyrektor IRS, o projekcie zza miedzy dowiedział się od dyrektora MIR. Przy okazji odkrył, że prof. Kucharczyk bez jego wiedzy zaangażował do projektu trzech pracowników IRS, a sam IRS potraktował jako współwykonawcę projektu. Dyrektor Zdanowski natychmiast oprotestował to w piśmie do rektora Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Pozostało bez odpowiedzi.

Prof. Kucharczyk recenzenta poszukał w Krakowie. Został nim Instytut Zootechniki, też podległy Ministerstwu Rolnictwa. Instytut koncentruje się na takich zwierzętach jak krowy, świnie, konie, kozy i owce. Jego dyrektor do spraw nauki nie przypomina sobie, by wcześniej opiniowali jakiś projekt związany z rybami. Ale nic to. Nie widzi przeciwwskazań. Mają wśród swej kadry fachowca, który badając ryby zrobił doktorat. W finale ARiMR podparła się stanowiskiem prawnika, który na podstawie wywodu, że ryba to też zwierzę, uznał, iż wszystko gra.

Dyrektor Wrona opinię Instytutu Zootechniki postrzega jako zdawkową i powierzchowną. – Nawet jeśli projekt nie był dopracowany, to opinia nie musiała być negatywna – tłumaczy. – Mogła zawierać wskazówki, co beneficjent powinien zrobić, aby wniosek spełniał wymogi stawiane projektom pilotażowym, które muszą się zakończyć wdrożeniem. Tego zabrakło. W takim kształcie projekt nie powinien zyskać finansowania.

Wkrótce po tym, jak prof. Kucharczyk wraz z zespołem zabrał się do pracy, w mediach pojawiły się doniesienia o niebywałym sukcesie. Od „Wiadomości Uniwersyteckich” i „Gazety Olsztyńskiej”, przez „Rolnika Dzierżawcę”, „Przegląd Rybacki”, „Fakt”, „Przegląd”... Gazety pisały: „rewolucyjne dokonanie naukowców z Olsztyna”, „ta sztuka nie udała się jeszcze nikomu”, „przełomowe odkrycie”, „region może się stać prawdziwym zagłębiem węgorzowym”. Za gazetami chwałę badacza z Kortowa poniosły w świat portale internetowe. Po pierwszych chwalbach na łamach „Gazety Wyborczej” odezwał się niedowiarek prof. Jan Marcin Węsławski z Instytutu Oceanologii PAN. „Obiecywanie sukcesu w skrajnie trudnym biotechnologicznym zadaniu bez widocznego dorobku w tej dziedzinie jest bezczelnością. A jak nazwać finansowanie tej bezczelności?” – pytał retorycznie. Jego głos utonął w falach nowych doniesień – tym razem o wyróżnieniach: „Osobowość roku”, nominacja do nagrody miesięcznika „National Geographic Traveler”.

Swoje robią też środki przewidziane na promocję projektu (20 proc. jego wartości). Opromieniony sławą prof. Kucharczyk wraz z wystawą kilkudziesięciu fotogramów „Węgorz – rozród kontrolowany” objeżdża miasta i miasteczka (Iława, Kętrzyn, Kisielice, Mrągowo). Opowiada o badaniach i zachęca młodzież do studiowania na UWM. Konterfekt profesora otwiera komiks poświęcony węgorzowemu in vitro. W komiksie pani węgorzowa z czerwonymi usteczkami i kokardą zdradza panu węgorzowi w czapce bejsbolówce, że chciałaby mieć dzieci. On się nie pali, piętrzy przeszkody. W stadle dochodzi do cichych dni. Ale na drodze pary stają naukowcy z UWM. Stymulują oboje do rozrodu bez wyprawy na Morze Sargassowe. Wykluwają się larwy. Przechodzą metamorfozy aż do postaci węgorza szklistego. Pan węgorz entuzjastycznie woła: „Jestem ojcem!!”.

Dobra nowina nie ominęła nawet „Wiadomości Rybackich” – periodyku wydawanego przez MIR. W numerze 7/8 z 2012 r. ukazał się artykuł sponsorowany przez ARiMR. Wynika z niego, że Polska jest na dobrej drodze do tego, by stać się potentatem w hodowli węgorza. Choć za treść tekstów sponsorowanych redakcje nie ponoszą odpowiedzialności, dyrektor Linkowski chętnie by wymazał tę publikację z łamów. A to nic przy panegiryku, który od lipca 2012 r. widnieje na stronie internetowej ARiMR: „Węgorz z probówki – wielki sukces ichtiologów z Kortowa sfinansowany przez ARiMR z PO Ryby 2007–2013”. Mowa tu o osiągnięciu, które „poruszyło cały świat”. „Rezultaty badań prowadzonych w Kortowie – czytamy – pozwalają mieć nadzieję, że uda się dostarczyć te smaczne ryby na stoły ceniących je smakoszy, nie niszcząc przy tym zasobów zmniejszającej się populacji węgorzy żyjących w naszych jeziorach czy rzekach”. W ARiMR twierdzą, że ten optymizm opierają na zapewnieniach badaczy z Olsztyna.

Po takiej lekturze łatwo zrozumieć ekscytację hodowców, ale zupełnie nie wiadomo, jak potraktować ostrzeżenia płynące z MIR, IRS i Departamentu Rybołówstwa. Może to tylko pokłosie sporu kompetencyjnego, urażonych ambicji? Może na końcu projektu, jak w komiksie, jest jednak węgorz szklisty?

Z dokumentów niewiele da się wyczytać. Medialne doniesienia najciekawszą kwestię larw i ich losu albo pomijają, albo sugerują, że larwy żyją i tyją. Jedyne wyjście – sprawdzić u źródła, u prof. Dariusza Kucharczyka. Profesor dystansuje się od gazetowych rewelacji – albo dziennikarze w ogóle z nim nie rozmawiali, albo rozmawiali i napisali coś innego, niż mówił. Z entuzjazmem opowiada o życiu węgorzy, o nowych, lepszych środkach hormonalnych, które zastosował. O temperaturze wody. O różnych hipotezach do sprawdzenia. I dlaczego badacze z Olsztyna są lepsi od innych zespołów. O zaskoczeniu, że uzyskali gamety, a nawet larwy już przy pierwszym podejściu. Nie byli na to przygotowani. Nie ciągnęli tego dalej. Co stało się z larwami? Na uczelni nie było warunków, profesor trzymał je w akwariach w domu. Tu wątek się rwie.

Teraz warunki już są – uczelnia dorobiła się Centrum Akwakultury (luty 2012 r.). Ale przy drugiej serii badań chodziło o sprawdzenie działania różnych środków hormonalnych. Dopiero celem trzeciej serii ma być uzyskanie wysokiej jakości ikry, z niej larw, które naukowcy spróbują karmić. Czyli w istocie dopiero wtedy się okaże, czy nasi badacze doścignęli innych. W projekcie w ogóle nie ma węgorza szklistego, czyli tego zdolnego do samodzielnego życia. Profesor nikomu go nie obiecywał. Bo na etapie między larwą a węgorzem szklistym jest jeszcze więcej niewiadomych niż w fazie rozrodu. To rzecz na następne projekty. A wdrożenie? Pięć gospodarstw rybackich współpracujących z naukowcami będzie się uczyło, jak wywołać węgorzowe tarło, mimo że dalsze fazy cyklu życiowego larw nie są opanowane? Jak z opowiadania Mrożka.

Jeśli z innymi projektami badawczymi sprawy mają się podobnie, to nic dziwnego, że Polska jest jednym z najmniej innowacyjnych państw UE. Przynęta okazała się skuteczna. Sieć, przez którą przechodzą unijne fundusze – dziurawa. A zalewa promocyjno-medialna – mętna. Dyrektor Wrona obawia się, że w finale może jeszcze zaistnieć problem zwrotu unijnej pomocy. Czas się zastanowić, co robić, żeby uniknąć takich historii w przyszłości, przy następnym rozdaniu pieniędzy na rybne innowacje. I oby jedynym odpowiedzialnym nie okazał się ów prawnik, który uznał, skądinąd trafnie, że ryba też zwierzę.

Dane źródłowe: http://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/rynek/1534287,1,wielki-sukces-czy-wielka-afera-z-wegorzem-w-tle.read
Maciek

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 518
  • Reputacja: 1977
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: PZW - czy to normalne...
« Odpowiedź #1068 dnia: 13.02.2019, 08:36 »
Coraz lepiej :bravo:
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 698
  • Reputacja: 1982
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: PZW - czy to normalne...
« Odpowiedź #1069 dnia: 13.02.2019, 09:10 »
Nieźle, co? :) Mam nadzieję, że EU nie da się zbyć 'niczym' tutaj i OLAF doprowadzi do wyprostowania pewnych rzeczy!
Lucjan

Offline selektor

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 281
  • Reputacja: 1399
  • Lokalizacja: Catch & w Łeb & Realese on Patelnia
  • Ulubione metody: waggler method
Odp: PZW - czy to normalne...
« Odpowiedź #1070 dnia: 13.02.2019, 09:39 »
Artykuł jest z 2013 r. ;) Natomiast ten niżej jest dzisiejszy. OLAF wkracza do gry. Pisałem o tej instytucji pod kątem działania Okręgu Mazowieckiego PZW w LGD Zalew Zegrzyński http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=13613.0

https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/unijna-agencja-antykorupcyjna-reaguje-na-material-onetu-polsce-moze-grozic-utrata/s9p4h8y

Offline Mati C

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 915
  • Reputacja: 68
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Irlandia
  • Ulubione metody: feeder
Odp: PZW - czy to normalne...
« Odpowiedź #1071 dnia: 13.02.2019, 15:06 »
Teraz wszystko jasne, wina Tuska. Uff, on ma chody w EU to nam OLAF nic nie zablokuje a tym bardziej nie każe oddawać.

Offline tata1959

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 266
  • Reputacja: 49
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Radymno
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: PZW - czy to normalne...
« Odpowiedź #1072 dnia: 13.02.2019, 16:45 »
Odnośnie PZW to trzeba sobie powiedzieć jedno - jak 30 lat temu tak i dzisiaj "działacze" okręgu przychodzą na zebranie nie przygotowani i dopóki płacimy składki, z których żyją, to możemy sobie pyskować do woli. "Odwalą" zebranie i mają rok spokoju. Do wody wrzucą nieco handlowego karpia i tyle z nich "pożytku".

Trzeba tak postępować, żeby zabolało. Zaboli jak się będzie zakładać kolejne towarzystwa wędkarskie i odbierać dotychczas dzierżawione przez PZW wody.
Jak lokalna woda będzie rybna (ostatnio śledzę jedno z takich towarzystw gdzie w 2018 r. do 45 ha wody wrzucili ponad 5 ton narybku - składka roczna 150 zł) to nikt w PZW nie będzie składek opłacał.

Przecież z bardzo nielicznymi wyjątkami jak chcemy posiedzieć nad wodą ze świadomością, że w niej są ryby to i tak jedziemy na komercję.
Po co więc bezskutecznie narzekać pokoleniami na PZW? Nie płacić, organizować się i brać okoliczne wody, zarządzać nimi i się nimi cieszyć. Na krytykę PZW szkoda czasu.
Porządek powinien brać przykład z bałaganu i robić się sam.

Offline robson

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 438
  • Reputacja: 351
  • Płeć: Mężczyzna
  • przystawka, bolonka, trotting
  • Lokalizacja: Warszawa
Odp: PZW - czy to normalne...
« Odpowiedź #1073 dnia: 13.02.2019, 19:35 »
Liczyłem na to, że szef Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, gdy już dowie się, jaki owad daje miód, zajmie się w końcu bliskim nam tematem gospodarowania wodami i ich zawartością. Ale masz ci los, okazał się agentem SB... A taki prawy był i sprawiedliwy. Szkoda. Jakoś tak mi się skojarzyło z PZW.
Najpierw przekonamy wszystkich, że powinni mieć własne poglądy, a potem je im damy.

Offline Kapitan Hak

  • Nowy użytkownik
  • *
  • Wiadomości: 33
  • Reputacja: 3
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Tarnów okolice
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: PZW - czy to normalne...
« Odpowiedź #1074 dnia: 13.02.2019, 21:08 »
Wychowałem się, obok Dunajca pod Tarnowem, jako dzieciak, końcem lat osiemdziesiątych, jak po upalnym dniu usiadło się się na główce, to woda gotowała się od ryb.  Niezapomniany był odgłos mlaskających okoni, ataki drapieżników, wzdłuż rzeki to były ścieżki "autostrady" wydeptane od wędkarzy, namioty Ślązaków i drugie tyle kłusowników, nikomu nie zabrakło ryby. Kto wtedy słyszał o oczyszczalni, syf płyną jak wszędzie w tym okresie. Dzisiaj są oczyszczalnie, a Dunajec martwy, nie ma wędkarzy, Ślązaków, autostrady zarosły, kusole wymarli i oczywiście nie ma ryb. Pozostała tylko składka w PZW bliska 400zł. Taka smutna historia.

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 518
  • Reputacja: 1977
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: PZW - czy to normalne...
« Odpowiedź #1075 dnia: 13.02.2019, 21:30 »
Jakieś 4-5 lat temu byłem jedynym (pewnie nie, ale nikogo innego tak łowiącego nie spotkałem), który łowił na moim zalewie na metodę z wykorzystaniem brytyjskich zanęt na mączkach. Gdy w pobliskim sklepie pytałem o haczyki 12-14 z oczkiem, to facet się dziwił, po co mi takie dziwadło. O metodzie czy innych push-stopach w ogóle nie słyszał. Grzmociłem ryby jak na Batorówce, a wokół siedzieli wąsaci jegomoście i tylko słyszałem groźne pomruki, że ryby wypuszczam.

Minęło kilka lat, w znajomym sklepie, jak i w innych pobliskich, do dostania cały arsenał nowoczesnych zanęt, przynęt, sprzętu... ryb w zalewie prawie nie ma.

Ale brak ryb to wina sieci, kłusowników, kormoranów i PZW. (Oczywiście moje zdanie o PZW znacie - żeby nie było, że bronię tę rybacką organizację).
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline tata1959

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 266
  • Reputacja: 49
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Radymno
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: PZW - czy to normalne...
« Odpowiedź #1076 dnia: 13.02.2019, 21:34 »
Ważne, że  PZW "prowadzi planową gospodarkę rybacką" opartą o pracowicie prowadzone przez wędkarzy rejestry połowów, których bodaj najważniejszym zadaniem jest dawanie PSR pretekstu do przyłożenia mandatu.
Tyle lat wypisujemy te rejestry a i tak z łaski kilkaset kg handlowego karpia dla "zatkania pysków" na 47 ha wody jest wpuszczane.
PS. U mnie nie ma kormoranów i nie ma ryb.
Porządek powinien brać przykład z bałaganu i robić się sam.

Offline kordi

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 790
  • Reputacja: 74
  • Lokalizacja: Małopolska
Odp: PZW - czy to normalne...
« Odpowiedź #1077 dnia: 13.02.2019, 21:54 »
Wychowałem się, obok Dunajca pod Tarnowem, jako dzieciak, końcem lat osiemdziesiątych, jak po upalnym dniu usiadło się się na główce, to woda gotowała się od ryb.  Niezapomniany był odgłos mlaskających okoni, ataki drapieżników, wzdłuż rzeki to były ścieżki "autostrady" wydeptane od wędkarzy, namioty Ślązaków i drugie tyle kłusowników, nikomu nie zabrakło ryby. Kto wtedy słyszał o oczyszczalni, syf płyną jak wszędzie w tym okresie. Dzisiaj są oczyszczalnie, a Dunajec martwy, nie ma wędkarzy, Ślązaków, autostrady zarosły, kusole wymarli i oczywiście nie ma ryb. Pozostała tylko składka w PZW bliska 400zł. Taka smutna historia.
Sam sobie właśnie odpowiedziałeś dlaczego nie ma ryb.
Nad Dunajec jeździli wtedy koledzy mojego ojca z kopalni, siedzieli na miejscówkach na zmianę od maja od października, średnio po 3 tygodnie. Każdy, naprawdę KAŻDY! z nich po takim turnusie zjeżdżał do domu z zawekowanymi kilkuset kilogramami ryb, to nie było łowienie tylko eksterminacja!!! Ale na kopalni byli bohaterami, bo potem cały rok oddział miał rybki w occie na przegryzkę do chlania.
Ostatnio gadałem z jednym z nich w wędkarskim, nie jeździ nad Dunajec bo jakieś ciule ryby wykłusowały...
Na szczęście u nas na Wiśle pojawiło się w brud sumika karłowatego, a to jest najlepsza rybka z wędzaka :facepalm:
Mentalności nie zmienisz, tylko co będą żarli jak już nawet te byczki wytłuką?

Offline Robin

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 238
  • Reputacja: 32
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: feeder i spinning
Niebieska lub Czerwona pigułka (TWÓJ WYBÓR)

Offline katmay

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 295
  • Reputacja: 562
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Łowicz
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: PZW - czy to normalne...
« Odpowiedź #1079 dnia: 13.02.2019, 22:51 »
Ważne, że  PZW "prowadzi planową gospodarkę rybacką" opartą o pracowicie prowadzone przez wędkarzy rejestry połowów, których bodaj najważniejszym zadaniem jest dawanie PSR pretekstu do przyłożenia mandatu.
Tyle lat wypisujemy te rejestry a i tak z łaski kilkaset kg handlowego karpia dla "zatkania pysków" na 47 ha wody jest wpuszczane.
PS. U mnie nie ma kormoranów i nie ma ryb.
Na zebraniu w kole padł argument, że całe Skierniewice siedzą u nas i ciągną ryby (Łowicz). Problem wynika z tego, że chyba jako jedyne koło w okręgu zbieramy dodatkowe 10 zł na zarybienia. Za kase z okregu nie wolno zarybiać wymiarowymi rybami!!!!  Co roku zbiera się około 8000 zł (800 członków) i ladujemy wymiary do wody.
Na pytanie prezesa jak zaradzić tej niesprawiedliwości, dostaliśmy rozłożenie rąk. Więc chwila, spytałem. Skoro kasa na zarybienia jest współczynnikiem wód i ilości członków, to czy rejestry są analizowane pod kontem kto, z jakiego koła, gdzie i ile ryba zabrał? No... 3500zł idzie na analizy, ale nie na to skąd był wędkarz i skąd zabrał rybę. Tylko ilościowo ile ryb było złowionych ( słownik telefonu sugeruje mi "zmielonych" haha) i jakiego gatunku. Warto się dowiedzieć jak są analizowane rejestry.

Wysłane z mojego SM-G960F przy użyciu Tapatalka

Marcin