05.03.2022 - rozeznanie nad jeziorem Kunów
W dniu rozgrywania ostatnich zawodów wiedziałem już, że nastepny weekend również będzie pod znakiem wędkowania. Przynajmniej takie były plany. Mogła to zepsuć jedynie pogoda. Na szczęście ta okazała się łaskawa i pozwoliła na najprzyjemniejsze, czyli relaks nad wodą.
Zanęta z ostatnich zawodów trafiła do zamrażarki, a robactwo w świetnej kondycji przeczekało w garażu. Pozwoliło mi to na wędkowanie bez specjalnych przygotowań. Wystarczyło jedynie zapakować auto i ruszyć nad wodę. Było to o tyle wygodne, że kolejną przygodę wędkarską zaczynałem w Lublinie, 40 km od łowiska.
Nad wodę ruszam ok. godziny 9:00. Na miejscu zjawiam się 50 min później i przystępuje do wybrania stanowiska. Z racji braku wędkarzy mogłem przebierać w miejscach do woli. Postanowiłem więc udać się wzdłuż brzegu zgodnie z kierunkiem wiatru, z nadzieją, że minimalnie cieplejsza woda zostanie przez niego zepchnięta w miejsce gdzie się rozłożę. Po wybraniu miejsca przystępuję do szybkiego rozstawienia wszystkich gratów.
Taktyka jest dość prosta i poniekąd podyktowana towarem, który posiadałem i jego użyciem na ostatnich zawodach. Dwie linie oraz dwa zupełnie inne podejścia, tak najkrócej można opisać sposób mojego wędkowania. Bliższa, "lekka" linia opierała się na płociowej zanęcie oraz mniejszej ilości robaka, natomiast dalsza linia, 57 metrów, dostała mieszankę leszczową z dużą ilością robactwa.
Na start, na dalszą linię, podałem 6 koszyków bait up z firmy Guru, natomiast na bliższy dystans 5 koszyków Drennan grip mesh w rozmiarze M i gramaturze 20g. Tym samym, którym miałem zamiar wędkować.
Pierwsze 30 min poświęcam na budowanie łowiska bliżej brzegu. Niestety przez cały ten czas nie dzieje się tam zupełnie nic. Przestawiam się więc na dalszą linię i sprawdzam czy to coś zmieni. Trzeci rzut i wreszcie następuje branie. 2 delikatne ugięcia i trzecie sporo mocniejsze. Niestety nie udaje mi się zaciąć ryby... 1,5 h łowienia, jedno branie i żadnej ryby...
Zaczynam się zastanawiać czy dobrze zrobiłem wybierając to miejsce.. Dużo miększe dno niż na początku zbiornika oraz brak wskaznań nie wróżą dobrze. Po tym czasie zaczynam modyfikować swoją taktykę. Zmieniam ilość robaków podawanych w łowisko, zwiększam długość przyponu i zmniejszam haczyk. Niestety nie zmienia to sytuacji. Postanawiam więc wrócić do początkowych założeń i dodatkowo używać dwóch wędek jednocześnie.
Od tego momentu w łowisku coś przeskakuje i juz od pierwszego postawienia dwóch wędek zaczynają się wskazania. Na dalszej linii tylko delikatne muśnięcia, natomiast na lekkiej linii następuje wyraźne branie, które kwituję zacięciem. JEST! Pierwsza ryba! Parę mocniejszych szarpnięć, kilka sekund holu i na brzegu ląduje mały leszczyk. Szybkie zdjęcie i zwracam mu wolność. Po chwili, na tej samej wędce, znów następuje branie. Kolejny leszczyk. W przeciągu 30 min odławiam w sumie 5 małych leszczyków i brania ustają. Po kilku minutach ciszy odzywa się dalsza linia. Bardzo wyraźne i stanowsze nagięcie szczytówki wskazuję na nieco większą rybę. Po zacięciu ryba stawia dużo większy opór niż jej poprzednicy. Po paru chwilach fajny leszczyk ląduje w podbieraku.
Od tego czasu ryby sygnalizują swoją obecność jedynie na 57 metrach od brzegu. Udaje mi się wyjąć jeszcze 3 średnie leszczyki. Brania nie są jednak systematyczne. Mam wrażenie, że ryby są przypadkowe i żadne z moich działań nie przynosi trwałego efektu. Postanawiam więc zakończyć łowienie i wrócić na łowisko dnia następnego.
Plan na niedziele juz jest. Tym razem wybiorę inną część łowiska i sprawdzę czy to coś zmieni.
06.03.2022 - drugie podejście do jeziora Kunów.
Zachęcony wczorajszym wędkowaniem postanawiam jeszcze raz spróbować swoich sił na tym samym zbiorniku.
Niedziela zapowiada się jednak dużo lepiej, ponieważ udaje mi się umówić nad wodą z moim serdecznym przyjacielem i wędkarskim mentorem Danielem. To on zaszczepił we mnie chęć do wędkarskiej rywalizacji oraz uświadomił mi jak ważna jest analiza każdej podjętej decyzji podczas łowienia.
Po długiej, wspólnej rozmowie na temat sobotniego wędkowania postanawiamy całkowicie zmienić miejsce i rozłożyć się tam gdzie dno jest twarde, a woda sporo głębsza.
Przygotowanie sprzetu zajmuje dosłownie pół godziny, a czas ten umilają wędkarskie pogawędki.
Wspólnie decydujemy również, że będzie to mini rywalizacja między naszą dwójką. Żaden z nas nie zdradza swojej taktyki, oraz kluczowych ruchów wykonywanych w trakcie trwania zawodów, natomiast po wszystkim razem analizujemy to co wydarzyło się przez ten czas.
Ja, na podstawie dnia poprzedniego, postanawiam ustawić się na jednej linii (57m) oraz zastosować nieco jaśniejsza mieszankę,niż miało to miejsce dzień wcześniej. Daniel stawia na zupełnie czarną zanętę i klipuje się o sześć metrów bliżej. Obaj zaczynamy wędkowanie od grubszego nęcenia pięcioma, sześcioma "szklankami", a po 10 minutach stawiamy zestawy po raz pierwszy.
Na pojawienie się ryb w naszych łowiskach nie trzeba było długo czekać. Pierwsze wskazania zaczynają się juz po 2 minutach od pierwszego postawienia zestawów. Brania są jednak bardzo delikatne, co nie pozwala mi ich wykorzystać. Początek w moim wykonaniu jest fatalny. Trzy brania i wszystkie niewykorzystane... Wszystkie wskazania szczytówki mega delikatne, a po wyciągnięciu zestawu z wody okazuje się, że wszystkie ochotki czy pinki zniknęły z haczyka. Postanawiam więc rotować przyponami. Ich długością i grubością oraz wielkością haczyka, a co za tym idzie ilością przynęt na nim. Dopiero po 40 minutach od rozpoczęcia udaje mi się wyjąć pierwszego małego leszczyka.
Niestety 40 minut wystarczyło, żeby Daniel odskoczył mi w naszych mini zawodach. Widać, że trafił z taktyką i sprzętem od samego poczatku. Już na starcie wyjmuję bardzo przyjemnego leszczyka w okolicy 0,5 kg. Na tym jednak nie poprzestał i co jakiś czas odławiał mniejsze leszczyki. Na moje nieszczęście udaje mu się złapać kolejnego "bonusowego" leszcza, który ma już dobrze ponad 0,5 kg. Już wtedy wiedziałem, że może być bardzo ciężko aby liczyć się w walce o zwycięstwo.
Mi udaje się wreszcie dopasować do ryb oraz ich upodobań i regularnie odławiam małe leszczyki. Brania następują średnio między 4 a 5 minutą od chwili ustawienia zestawu. Niestety zegarek nieubłaganie zbliża się do godziny 12,czyli umownego zakończenia naszej rywalizacji. Mimo odłowienia 2 większych leszczyków, brakuje mi już czasu aby nawiązać kontakt z Danielem.
Nie zostało mi nic innego jak serdecznie mu pogratulować i podziękować za wspólne wędkowanie. Była to dla mnie kolejna lekcja, z której wyciągnąłem wnioski. Niestety treningi w pojedynkę nie przynoszą tylu informacji o łowisku i rybach, co treningi w dwie lub więcej osób. Tym bardziej doceniam dzień wczorajszy i już czekam na kolejne wspólne wędkowanie. Mam nadzieję, że następnym razem to ja będę góra 😂
Pozdrawiam! 🐟