Nie lubię kiełbasy, nie jem jej pod żadną postacią, kiedyś uszkodziłem sobie ząb i tak mi pozostało. Zona śmieje się ze mnie, że nawet w parówce kość znajdę. O dziwo jak jestem z kumplami nad wodą (raczej nie za często) i wiadomo padnie jakiś browarek lub wzmocniona herbatka, rozpalone jest ognisko, na którym przypala się kiełbaska to jakoś moje psychiczne uprzedzenia idą na bok. Kiełbaska, nawet najzwyczajniejsza mi smakuje. Cholira wie o co biega, w domu na samą myśl odruch wymiotny a na rybkach drugie "Ja" czy ki diabeł. Często bywam na kilkodniowych wypadach i wtedy jak jestem sam ze swoim pieskiem to "Pudliszki" i "Krakus". Jakoś nad wodą wszystko jest łatwiejsze, smaczniejsze i w ogóle bardziej człowiek pozytywa łapie.