Spławik i Grunt - Forum

TECHNIKI WĘDKARSKIE => Sposób na... => Wątek zaczęty przez: Dawid435 w 03.01.2015, 20:39

Tytuł: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Dawid435 w 03.01.2015, 20:39
Robię ten watek ponieważ zima jest jaka jest , a tu jak dalej tak będzie to w lutym na ryby . Nasze linki czekają na nasze przynęty, to trzeba obrać taktykę!
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: elvis77 w 03.01.2015, 20:50
Myślę,że na lina przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.To rybka,która lubi ciepło podobnie jak karpie,ale zdarza się łapać pojedyncze sztuki bardzo wczesną wiosną.Ale nic nie stoi na przeszkodzie,żeby się dobrze przygotować,chociaż teoretycznie  :D
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Dawid435 w 03.01.2015, 21:06
Wlasnie chodzi mi o to,  teraz mozna porozmawiac nabyc wiedzy . A w sezonie juz w praktyce wykozystac wiedze. !
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Mateo w 03.01.2015, 21:12
Jeśli chodzi o spławik, to myślę, że znacznie można zwiększyć swoje szanse kładąc przypon na dnie.
Bywa, że lin skubnie z toni, ale generalnie, jeśli będziecie łowić na spławik z przyponem na dnie, to szanse złowienia będą większe.

Dlatego jedną z popularnych metod łowienia lina na spławik, jest tzw. "lift method".

Poniżej kilka filmików dotyczących tej wspaniałej metody poławiania linów:


Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Dawid435 w 03.01.2015, 21:18
Te ujecia lina pod woda cos pieknego ! dziekuje za ten wpis
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Ostap w 03.01.2015, 21:21
Szkoda że tu nie ma pokazanego jak dokładnie żerują liny ale jest to też całkiem fajna stronka http://rybynazywo.pl/ (http://rybynazywo.pl/)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: mjmaciek w 03.01.2015, 21:23
Ja z mojej strony dodam ze lin przynajmniej umjie uwielbia groch bez dodatkow
z tym że kilka dni trzeba przygotować łowisko dawki niewielkie 2 litry dzienne
najlepiej o jednejmporze
w dniu lowienia na lowisku trzeba byc przed switem a ze lowie z lodzi musi byc cisza zero, stukow pukow itp
jak necisz kilka ziarem kolo splawika
zestaw spalwik 2 gr przelot wagler obciazenie jedno punktowo polożone na dnie zabloowany srucina przypon 20 cm
zylka 0,18 gura 0,20 w calosci bez zadnych slabych punktow wezlow itp lowisz w zaroslach grazelach i mozna odbyc fajna walke z prosiaczkiem
polamania
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: mjmaciek w 03.01.2015, 21:25
Łukasz potwierdzam polecam mozna zaobserwowac jak prosiaczki sie zachowuja w naturze
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Ostap w 03.01.2015, 21:25
Groch taki najzwyklejszy czyli na wagę w spożywczaku?
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: mjmaciek w 03.01.2015, 21:29
Mateusz fajne filmy łowie praktyczne tak samo jak oni i zestaw praktycznie taki sam
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: mjmaciek w 03.01.2015, 21:30
Polecam nasienicze sklepy gdzieś na wsi żólty zielony
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Dawid435 w 03.01.2015, 21:36
Polecam tez Goo to dip firmy Korda , od kiedy to mam to zwiększyły mi sie ilosci brań . Nie wiem dlaczego ale własnie od kiedy zacząłem go używać to zacząłem więcej lina łowić . Smak tuti fruti lub truskawka , przynęta groch kukurydza , pellet expander. Polecam .


Edycja administratora:
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=1878.0
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=2757.0
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Kafarszczak w 03.01.2015, 21:39
ta korda goo, ceną odstrasza  juz dawno bym to kupił ,ale zawsze bije sie z samym sobą ponad 60pln na Liquid dać to sporo
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Maro81 w 03.01.2015, 21:47
Ale to goo jest bardzo wydajne,co niejednokrotnie podkreslal LUK na filmach,mozna twierdzic ze buteleczka starcza na ok.dwa sezony przy ekonomicznym stosowaniu,to 30 zl na sezon lub dluzej.Ja juz zamowilem truskawke.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Arunio w 03.01.2015, 21:51
ta korda goo, ceną odstrasza  juz dawno bym to kupił ,ale zawsze bije sie z samym sobą ponad 60pln na Liquid dać to sporo
Krzysiek zalecam rozwagę! Wiadomo że z torbami nie pójdziesz ale łowimy niemal że po sąsiedzku! I choć to produkt naprawdę wysokiej jakości! To w czasie sezonu u mnie na łowiskach rewelki żadnej nie było!!
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Kafarszczak w 03.01.2015, 21:55
ja zamawiałem ostatnio z dynamite baits, Tutti frutti i melasa
(http://images66.fotosik.pl/491/ad1e6b47bee3dacdm.jpg) (http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=ad1e6b47bee3dacd)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Maro81 w 03.01.2015, 22:00
W moim przekonaniu "gnojak" to bardzo dobra przyneta,ale trzeba miec gdzie go pozyskac,bo najlepszy jest z obornika.Po przekluciu robaka wydziela przez skore charakterystyczna zolta cuchnaca maz,ktora jes naturalnym atraktorem na liny.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Druid w 03.01.2015, 22:01
Witam
Opiszę moją przygodę z cwanymi linami na jeziorze Niesłysz. Woda jest tam nawet w środku lata bardzo czysta - spokojnie 3m widoczności. Łowiłem ( a w zasadzie usiłowałem łowić) z pomostu który z góry miał kształt litery H z dwoma poprzeczkami. Siadałem na końcu prawej części pomostu a na lewej siadał wędkarz którego nie znałem. Warunki w wodzie identyczne - piasek na dnie, kępy rogatka, sam pomost obrośnięty mocno zielskiem. Głębokość ok 3m zaraz przy pomoście.Nęciłem Secretem i kukurydzą z puszki którą też zakładałem na hak - widząc że moj sąsiad na lewej odnodze pomostu też na nią łowi i nie ma dnia by nie wyjął 2 do 5 linów. On łowił - a ja nie, mogłem tylko w czystej wodzie patrzeć na kręcące sie przy dnie liny a braly mi tylko małe płotki. Tak było przez tydzień a ja kombinowalem jak koń pod górkę zmieniając zestawy, przypony, haczyki itd. Co gorsza widzialem że mój sąsiad łowi o wiele ciężej niż ja , mój spławiczek 0,5g a jego może z 2 g.
Do dziś bym pewnie nie wiedział dlaczego biorą jemu a nie mi gdyby nie przypadek. Któregoś ranka mój sąsiad niechcący potrącił butem puszkę kukurydzy która wpadła do jeziora, pomruczał zły, pokręcił się nerwowo po czym podszedł do mnie czy bym mu garstki kukurydzy nie użyczył. Oczywiście dałem mu ale przy okazji pytam - jak to jest że panu biorą liny a mi nie?  Mówi - popatrz pan - wziąl w palce ziarenko kukurydzy i rozerwał je jakby wzdłuz na pół , nie do końca jednak. Załóż pan - podał mi je. Założyłem i po  minucie miałem pierwszego lina ( 38cm) . Potem co kwadrans następne podobnych rozmiarów , największy 44cm.Brały tylko na rozwalone ziarna - ale jak to wytłumaczyć ? Może całe odbierały jako pułapkę ?
Następnego dnia było podobnie , potem już codziennie lowiłem tak jak moj sąsiad. No i oberwało mi się od dziwaków - bo wypuszczałem moje liny a on swoje zabierał :)

                   Pozdrawiam - Gienek
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Ostap w 03.01.2015, 22:08
Piękna opowieść :D

Spróbuję tego na swoim łowisku wiosną :D
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Mateo w 03.01.2015, 22:10
Bardzo ciekawe to, co Gienek opisał.

Ja od dawna łowię na kukurydzę. Uważam, że to świetna przynęta na liny, a przy okazji dobrze selekcjonuje większą płoć.

Swego czasu nagryzałem każde ziarno przed założeniem na haczyk.
Efekty miałem bardzo dobre i tłumaczyłem sobie to tym, że ryba chętniej brała taką nadgryzioną kukurydzę, bo wydawało jej się, że inna ryba już ją nadgryzła :)
Sam nie wiem dlaczego w pewnym momencie zaniechałem tej procedury.
Wątpię, żeby moje pogarszające się z roku na rok wyniki były spowodowane tym, że teraz nie nadgryzam ziaren.

Jest to jednak temat ciekawy i wart zastanowienia.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Kafarszczak w 03.01.2015, 22:11
hehe dobre, trzeba przetestować faktycznie :)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 03.01.2015, 22:17
Panowie - w temacie lina mozna by rozmawiać długo i długo... ;)

Na pewno jest kilka sposobów, z których Metoda jest bardzo dobra.  Inną jest zestaw z koszykiem do białych robaków typu in-line;
http://splawikigrunt.pl/grunt-szczegoly-90.html

Ten zestaw łowi bardzo duże prosiaczki i karpie, leszcze, czasem i płoć... Mając około pół litra białych najlepiej w kolorze czerwonym, można pięknie przygotować miejscówkę. Sztuczne białe nie są pobierane przez drobnicę - tylko duża ryba je połyka. Sama drobnica naprowadza większe ryby...
W zeszłym roku złowiłem kilka pieknych linów, w tym jednego 52 cm na podajnik do białych właśnie. Ta metoda działa do lipca, do tarła. Później jest już gorzej - lin 'rozpływa' sie po łowisku - i dywan z konopi i kukurydzy lepiej zadziała.

Podajnik do białych Z Drennana sprawdzi sie tez na rzekach - i można łowić na niego lokując tam pellety 2 mm (halibutowe), konopie, zanętę. Na wolnej wodzie lin podejdzie - krótki przypon to pewne samozacięcie i agresywne branie.


Jeżeli łowicie lina na spławik - to oprócz sposoby podanego przez Mateo - mozna też z powodzeniem używac wagglera. Polecam pracować przynętą - świetnie to działa na lina. Nie polecam wielkich przynęt. Cała rosówka nie jest wcale potrzebna. O wiele lepiej jest zastosować mniejszy hak i jej połówke lub nawet 1/3. Ważne jest nęcenie - i praca przynetą...


Co do aromatów - to te z Dynamite są tak jakby Goo rozcieńczyć kilkukrotnie wodą. Goo jest o wiele bardziej łatwe w uzyciu - można nim nasączac przynętę, dawać na siatkę PVA. Zwykłe aromaty są zbyt płynne i łatwo się rozlewają. Najlepiej mieć jedno i drugie... ;)


Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Arunio w 03.01.2015, 22:21
I tu jak już gdzieś napisałem! Jest wiele rzeczy na które nie zwracamy uwagi a jak się nieraz okazuje mogą miec decydujący wpływ choc to niby epizod!!Ale koledzy jeśli każdemu z nas intuicja, wyobraźnia i zdolność analizy zawsze by dopisała To nasze Polskie wody przy mentalności wędkarzy były by już niestety pustynią!
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Kafarszczak w 03.01.2015, 22:25
moze akurat u mnie na wodach bedzie lepszy dynamite od Goo i oby tak było :D
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Ostap w 03.01.2015, 22:34
Szczerze mówiąc na swoim łowisku widziałem liny ponad 50cm i wiem że takie tam występują lecz dobrać się do nich to już jest dla mnie zagadka. Wiem nawet gdzie często pływają bo je widać lecz na haczyk zero tylko takie po 30cm lub mniejsze. Mam nadzieję że łódka zanętowa mi ogarnie miejsca cichsze od tych gdzie pływają te giganty :D
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Druid w 03.01.2015, 22:38
Wszystkie zlowione przeze mnie liny mające ponad 50cm wzięły w nocy nęcone tylko samym ziarnem i kawałkami rosówek . Uważam że zanęta sypka skutecznie wypłasza większe osobniki. No i jeszcze jedno - wszystkie złowiłem siedząc sam czyli w kompletnej ciszy
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: p^k w 03.01.2015, 22:40
Kukurydza, groch, czerwony/bialy, ziemniak.
Lin jest bardzo ostrozny i nalezy go cicho podchodzic. 
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Kafarszczak w 03.01.2015, 22:41
przy łowieniu Linów Kompletna CISZA musi być na łowisku, inaczej nici z dużych osobników, tymbardziej jesli łowimy blisko brzegu, przy trzcinach, grążelach, lub innych zaroślach w których lin lubi siedzieć
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Mateo w 03.01.2015, 22:47
Jeszcze jedną kwestię chciałbym poruszyć.

Zastanówcie się dlaczego lin nie jest zbyt częstym przyłowem dla karpiarzy?

Ja sporo karpiowałem i na tyle lat nie złowiłem ani jednego lina na zestaw karpiowy. Mój kolega raz złowił. Stosował wtedy kukurydzę gotowaną na włosie.
Leszcze, nawet duże jazie trafiają się karpiarzom znacznie częściej.

A przecież lin ma duży pysk, więc powinien bez problemu poradzić sobie z kulką 18-24 mm, bo takich głównie się używa. Leszcze wieszają się co chwilę w nocy na wywiezione zestawy karpiowe, ale liny nie.

Moim zdaniem przyczyny są dwie:

1. Mimo sporego pyska, lin woli nieco mniejsze ziarna i mniejsze kulki. Dlatego skutecznie łowi się liny, ale na minikulki.
2. Lin przebywa głównie blisko brzegu, lub w okolicy roślinności, a wiadomo, że karpiarze umieszczają swoje zestawy jak najdalej.
Może też być przyczyna 3. Lin jest bardziej ostrożny i płoszy go kaliber karpiowego zestawu.

Dlatego zachęcam też do łowienia linów blisko brzegu!
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Kafarszczak w 03.01.2015, 22:49
dokładnie, jak liny to głównie blisko brzegu, szukajcie zawsze zarosli,lili wodnych itp itd... tam czekają osobniki godne uwagi ponieważ tam jest ich schronienie, przy zielsku :)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Ostap w 03.01.2015, 22:51
Ja łowię blisko brzegu lecz ruch nad moim jeziorkiem zaczyna się bardzo wcześnie tzn ludzie z psami itp itd
Teraz wiem co robiłem źle.
Nie ukrywam że na lina to będzie moja przygoda na 2015 rok
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Kafarszczak w 03.01.2015, 23:01
Hehe życzę powodzenia wszystkim Profesoro - łowcom.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 03.01.2015, 23:02
Nie do końca. Lin jest ciekawski, bardzo ciekawski. Nie lubi hałasu być może - ale szuka żródła dobrego 'zamieszania'. Często sprawdza plusk, zaś rozorane dno grabiami i wyciągnięte wodorosty to dla niego sygnał do uczty. To jedna z lepszych zanęt! ;)

Przyznam szczerze, że nie jestem jakoś super cicho na łowisku... W Lubniewicach łowiąc z Arkiem (Arunio) - nęcenie białymi mało i często blisko brzegu wydawało się kiepskim pomysłem (innym osobom). Jednak wpadły dwa liny, nie miały więcej niz 35 cm ale zawsze... A nie byliśmy wcale jakoś cicho ;)

Bardziej bym zwracał uwage na zestaw i prezentację przynęty. Wg mnie nie ma szans aby lin podjął przynete przesuwająca sie po dnie (waggler przy uciągu). Robaki przkłute kilka razy tez go odstraszają. Warto pokombinować aby zapodac jak najlepsza przynętę. Pellet truskawka plus kukurydza (może byc sztuczna) to przykład dobrego zestawu. Oczywiście jak sie neci siekanymi rosówkami i ma rosówkę na haku (lepiej połówkę) - to też to zadziała...

To co trzeba zrobic nad wodą to szukac lina... Pęcherzyki jak główki od szpilki to jedno - 'rolujące' liny - czyli wyskakujące nad wodę - to kolejna rzecz. Czasami lepiej spędzic godzinę na szukaniu ryb wypatrując ich niż ładowac się w pierwsze lepsze miejsce.


Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: michał1995 w 03.01.2015, 23:08
Nie do końca. Lin jest ciekawski, bardzo ciekawski. Nie lubi hałasu być może - ale szuka żródła dobrego 'zamieszania'. Często sprawdza plusk, zaś rozorane dno grabiami i wyciągnięte wodorosty to dla niego sygnał do uczty. To jedna z lepszych zanęt! ;)

Przyznam szczerze, że nie jestem jakoś super cicho na łowisku... W Lubniewicach łowiąc z Arkiem (Arunio) - nęcenie białymi mało i często blisko brzegu wydawało się kiepskim pomysłem (innym osobom). Jednak wpadły dwa liny, nie miały więcej niz 35 cm ale zawsze... A nie byliśmy wcale jakoś cicho ;)

Bardziej bym zwracał uwage na zestaw i prezentację przynęty. Wg mnie nie ma szans aby lin podjął przynete przesuwająca sie po dnie (waggler przy uciągu). Robaki przkłute kilka razy tez go odstraszają. Warto pokombinować aby zapodac jak najlepsza przynętę. Pellet truskawka plus kukurydza (może byc sztuczna) to przykład dobrego zestawu. Oczywiście jak sie neci siekanymi rosówkami i ma rosówkę na haku (lepiej połówkę) - to też to zadziała...

To co trzeba zrobic nad wodą to szukac lina... Pęcherzyki jak główki od szpilki to jedno - 'rolujące' liny - czyli wyskakujące nad wodę - to kolejna rzecz. Czasami lepiej spędzic godzinę na szukaniu ryb wypatrując ich niż ładowac się w pierwsze lepsze miejsce.



Czyli lepsza przynętą na lina będzie pellet ? Np od białych ?Czy również to zależy od dnia,bo zaczynam się zastanawiać co podać na haku i jeszcze jedno czy jeśli kupię pellet 3 milimetry zmiele go i dodam do taniej zanęty linowej+do tego zmielone konopie nada się taki mix do metheody ? I kolejna sprawa,że na łowisku na którym chce łapac liny raczej nikt tam na pellety nie łowi czy tez nimi nęci
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Kafarszczak w 03.01.2015, 23:08
od kiedy najlepiej zacząć szukac lina na podajnik z robalami np ...? wczesna wiosna ? np początek marca .. ?
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 03.01.2015, 23:19
Do Metody trzeba znaleźć lepszą przynętę. Może być to pellet, kukurydza, kulka proteinowa... Każda woda jest inna, pora roku tez ma znaczenie.
Białe robaki się sprawdzaja jak się nimi nęci, najlepiej wiosną. Teraz mozna złowić letargicznego lina - ale na jednego białego najlepiej... ;)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: michał1995 w 03.01.2015, 23:22
Czyli rozumiem,że zaryzykować z pelletem? ;)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Mateo w 03.01.2015, 23:24
Wg mnie nie ma szans aby lin podjął przynete przesuwająca sie po dnie (waggler przy uciągu).
No właśnie. Dlatego znacznie więcej linów łowi się statystycznie z gruntu niż na spławik.
Szkoda, bo na większości polskich wód wiatr, fala i uciąg częściej są niż ich nie ma.
Dlatego trzeba często skupiać obciążenie niżej i stosować kotwice z obciążenia.

od kiedy najlepiej zacząć szukac lina na podajnik z robalami np ...? wczesna wiosna ? np początek marca .. ?
Ja myślę, że jak najwcześniej. Już na przełomie lutego i marca można przy dzisiejszym ciepłym klimacie.
Bo niestety, ale później taki podajnik z białym staje się ofiarą drobnicy!
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Druid w 03.01.2015, 23:27
Wszystko zależy od temperatury wody. Ja do tego podchodzę fenologicznie - brania są gdy pokazują sie pierwsze łodygi trzciny
Co do zestawu z zamkniętym koszyczkiem :
- używam koszyczków odchudzonych tzn wycinam  cały cieżarek gdyż nie trzeba rzucać daleko a lekki koszyk mniej halasuje przy uderzeniu o wodę
- po kilku rzutach koszyczkiem pełnym robaków wkładam do niego odpowiednio przycięty kawalek czarnej gąbki ( w ksztalcie prostopadłościanu mniejszego o 0,5 cm od średnicy koszyczka) moczonej w słoiku z dipem ( używam ochotkowego ale może być inny - ważne byś miał zaufanie do niego)) .Mam w słoiku kilka takich wyciętych gąbek. Celem jest to by nie przenęcić łowiska bo w koszyczku robaków mieści się dość sporo a za kazdym razem wyjmuje się go jednak pusty
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 03.01.2015, 23:28
Michał - sprawdzaj... Miks ze zmielonymi pelletami jest bardzo dobry, powinien sie sprawdzać. Twoje lowisko mówiłeś, że jest płytkie. Na nim juz przy słonecznych marcowych dniach lin może 'szaleć'. Mi w marcu w zeszłym roku sprawdzały się i białe, i pellety i kukurydza.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: michał1995 w 03.01.2015, 23:31
Sorrki,że tak truję ale wiesz jak to jest,człowiek chciał by uzyskać jedną odpowiedź :D No a Pan to co pokazuje na filmach to człowiekowi w głowie się miesza ;) zwłaszcza,że lin to dla mnie na prawdę trudny i nie uchwytny przeciwnik.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: elvis77 w 03.01.2015, 23:31
Temat się rozwija więc i ja się włączę,bo mam kilka ciekawostek na temat lina  :)
Zgadzam się z Lukiem,że prowokacja lina przynosi efekty tylko podobnie jak w spinningu i np łapaniu z pod lodu nie może być zbyt agresywna,żeby nie przestraszyć ryb(w spinningu nie zawsze,ale jednak)raczej zaciekawi i sprowokować do brania.
To,że lin jest ostrożny to fakt,ale to,że pozytywnie reaguje na "hałas" to też prawda.Nie raz po czyszczeniu miejscówki liny od razu wchodziły na żarcie.Miałem kiedyś taką miejscówkę(w tym sezonie postaram się tam wrócić,ale uzbrojony po zęby w pellety,kulki,itp)gdzie nęciłem regularnie gotowanymi,krojonymi ziemniakami w kostkę i liny tylko czekały na mnie kiedy przyjadę,jak karpie i pstrągi w hodowli.Chwilę po wrzuceniu garści krojonych ziemniaków w wodzie się gotowało(reagowały na charakterystyczny plusk).I tak za każdym razem.Ciekawostką jest jeszcze to,że liny pływają cyklicznie.Robią tzw.rundy i nie mogłem ich dłużej zatrzymać jak na 15min.Cykle te powtarzały się co 45-50min. Mogłem spokojnie odejść od wędek bez obawy oto,że w tym czasie weźmie lin,ale nie odchodziłem,bo jak nie było lina to wchodziły karasie.Łapałem liny w tym czasie kiedy nikogo nie było na rybach,najczęściej między 9;00 a 12;00 lub 20;00 a 23;30.
Charakterystyczną oznaką żerowania z powierzchni jest tzw.cmokanie ale o tym ...kiedy indziej
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 03.01.2015, 23:32
Druid, cenne porady! Ten paten z gąbką muszę przetestować ;)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Mateo w 03.01.2015, 23:33
- po kilku rzutach koszyczkiem pełnym robaków wkładam do niego odpowiednio przycięty kawalek czarnej gąbki ( w ksztalcie prostopadłościanu mniejszego o 0,5 cm od średnicy koszyczka) moczonej w słoiku z dipem ( używam ochotkowego ale może być inny - ważne byś miał zaufanie do niego)) .Mam w słoiku kilka takich wyciętych gąbek. Celem jest to by nie przenęcić łowiska bo w koszyczku robaków mieści się dość sporo a za kazdym razem wyjmuje się go jednak pusty
Gienku, ale to piszesz o tym podajniku do białych robaków czy o takim zwykłym koszyczku zanętowym?
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Druid w 03.01.2015, 23:35
Piszę o takim koszyczku :
http://skleptrabucco.pl/koszyk-carp-feeders/
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: elvis77 w 03.01.2015, 23:41
Sorrki,że tak truję ale wiesz jak to jest,człowiek chciał by uzyskać jedną odpowiedź :D No a Pan to co pokazuje na filmach to człowiekowi w głowie się miesza ;) zwłaszcza,że lin to dla mnie na prawdę trudny i nie uchwytny przeciwnik.
Michał jak widać zdania są podzielone i nikt nie da Ci jednoznacznej odpowiedzi na co,gdzie i kiedy.A Luk łapie w UK ,a tam jest o wiele łatwiej,nie mówię,że łatwo,ale jest więcej ryb dużych i można więcej i szybciej się czegoś nauczyć.Tam się łapie albo mało,albo dużo,a u nas albo mało,albo nic. :(  Lin(DUŻY) to jest taki wyższy poziom w wędkarstwie
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: elvis77 w 03.01.2015, 23:45
Wszystko zależy od temperatury wody. Ja do tego podchodzę fenologicznie - brania są gdy pokazują sie pierwsze łodygi trzciny
Co do zestawu z zamkniętym koszyczkiem :
- używam koszyczków odchudzonych tzn wycinam  cały cieżarek gdyż nie trzeba rzucać daleko a lekki koszyk mniej halasuje przy uderzeniu o wodę
- po kilku rzutach koszyczkiem pełnym robaków wkładam do niego odpowiednio przycięty kawalek czarnej gąbki ( w ksztalcie prostopadłościanu mniejszego o 0,5 cm od średnicy koszyczka) moczonej w słoiku z dipem ( używam ochotkowego ale może być inny - ważne byś miał zaufanie do niego)) .Mam w słoiku kilka takich wyciętych gąbek. Celem jest to by nie przenęcić łowiska bo w koszyczku robaków mieści się dość sporo a za kazdym razem wyjmuje się go jednak pusty
Stosowaliśmy podobny patent na łowisku gdzie nie wolno nęcić.Wabiliśmy w ten sposób ryby do przynęty.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Druid w 03.01.2015, 23:47
Bo u nas liny się zjada - a tam podziwia ! To jedna z naszych najpiękniejszych ryb i nie mam sumienia jej zabijać . Lin widoczny na mojej fotce profilowej miał 54cm , nie wiem ile ważył gdyż nie używam wagi . Głównie po to by nie uszkodzić ryby i  szybko wypuścić  i nie stresować jej
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 03.01.2015, 23:56
Ja tez nie miałbym sumienia zrobić mu najmniejszej krzywdy...

W Uk faktycznie lina jest sporo. Rekord 7 kilogramów mówi sam za siebie... ;) Dzięki temu, że jest go więcej można zaobserwować wiele rzeczy z jego sposobu żerowania.

Niestety, mało sie o tym mowi - ale jest bardzo mało maleńkich linów. Jako, że zapadaja w letarg zimowy - padają prawdopodobnie łatwym łupem kormorana, który przylatuje na zime do UK i ma wyżerke w najlepsze. Wierzcie lub nie ale mój najmniejszy lin w UK mial 25 cm. :(
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Logarytm w 04.01.2015, 00:11
Bo u nas liny się zjada - a tam podziwia !
Eee tam, u nas też się podziwia, z tą wszakże różnicą, że jedni wolą go podziwiać w wodzie, a inni na patelni lub w galarecie, a jeszcze inni w zamrażalce. Ci ostatni są prawdziwymi koneserami linowego piękna, mają bowiem możliwość wizualnego podziwiania tej ryby prawie każdego dnia, co prawda w formie nieco zmienionej, ale lin to lin. Przecież woda w przyrodzie też występuje w różnych stanach skupienia.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Modus w 04.01.2015, 00:37
Des Taylor w wagglerowo-linowej akcji.

Update: film zniknął z YouTube - jako pocieszenie tekst Desa Taylora opisujący pokazaną na filmie sesję wagglerowo-linową:

http://www.anglingdirect.co.uk/community/other-stuff/8169_float-fishing-tench-des-taylor (http://www.anglingdirect.co.uk/community/other-stuff/8169_float-fishing-tench-des-taylor)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Druid w 04.01.2015, 00:39


Niestety, mało sie o tym mowi - ale jest bardzo mało maleńkich linów. Jako, że zapadaja w letarg zimowy - padają prawdopodobnie łatwym łupem kormorana, który przylatuje na zime do UK i ma wyżerke w najlepsze. Wierzcie lub nie ale mój najmniejszy lin w UK mial 25 cm. :(

Lin to ryba wolno rosnąca. Jeśli narybek nie ma w wodzie schronienia w gęstwinie roślin wtedy długo jest narażony na ataki drapieżników . Mam znajomego który choduje karpie i w jego stawach jest trochę dzikiego lina. Gdy kroczek karpia który wylągł się w tym samym czasie co lin ma 10-15cm to lin ma 5-7.
Mały szczupak który zajmuje to samo stanowisko co lin - kępy roślin - wyjada sporo narybku lina , przekonalem się o tym gdy mi nieraz taki ,,pistolet " wzial na robaka i zwrócił linka nadtrawionego.
Na moich wodach kormorany pokazują się wyjątkowo bo stąd w linii prostej jest tylko 13km nad Rybnickie Morze - tam mają całoroczne eldorado w ciepłej wodzie:)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Mateo w 04.01.2015, 00:47
Des Taylor w wagglerowo-linowej akcji:

To samo miałem wstawić :)
Zauważcie, że Taylor kotwiczy zestaw nawet trzema śrucinami nr 6 na przyponie w zależności od uciągu.

Na moich wodach kormorany pokazują się wyjątkowo bo stąd w linii prostej jest tylko 13km nad Rybnickie Morze - tam mają całoroczne eldorado w ciepłej wodzie:)
Swoją drogą ciekawe czy na elektrowni też łowi się liny.
Ja zawsze nastawiałem się tam na karpia, suma i ew. ładną płoć w lutym, kiedy większość innych zbiorników była zamarznięta.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Druid w 04.01.2015, 00:58
Cytuj
Swoją drogą ciekawe czy na elektrowni też łowi się liny.
Ja zawsze nastawiałem się tam na karpia, suma i ew. ładną płoć w lutym, kiedy większość innych zbiorników była zamarznięta.
Od momentu gdy właścicielem wody zostało PZW przestałem tam łowić. Powód prosty - ubyło bardzo ryb . Odbyły sie tzw odłowy kontrolne a potem w Makro sprzedawali 30cm sandaczyki masowo.Nigdy tam nie złowiłem lina ale sądzę że są tyle że nie zdaża łyknac przynęty przed karpiem i leszczem
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Mateo w 04.01.2015, 01:02
No właśnie.
Poza tym masz bliżej chyba bardziej urokliwe jeziorka ;) Ja w tym roku próbowałem trochę na Leśnym, ale za sandaczem :)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Druid w 04.01.2015, 01:13
Tak - mam blisko piękne linowe bajora :). Nawet w kapciach mogę iść :)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Modus w 04.01.2015, 01:19
James Robbins w wagglerowo-linowej akcji:




Gdyby James poszedł w ślady Desa i postawił na sprzęt Drennana, złowiłby więcej, ale ogólnie daje radę  :D
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Druid w 04.01.2015, 01:47
Gdy oglądam te filmiki to od razu mam skojarzenie z tym polowaniem na żubra którego trzymali w zagrodzie by go mysliwy sprawnie zastrzelił
Nijak się to ma do naszych polskich warunków gdzie większosć ryb majacych ponad 15cm trafia na patelnię bez względu na gatunek i biedny lin nie ma czasu dorosnąć
Lin ma jedną wielką zaletę - prymitywny wędkarz mięsiarz operujący ciężką artylerią go nie złowi. Poza tym często bytuje w takich wodach gdzie kłusownikom ciężko łowić , nigdy też nie występuje masowo tak jak leszcz czy płoć
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 04.01.2015, 07:01
Co racja to racja, lin nie jest taki łatwy do zlowienia i miejmy nadzieje, że się to nie zmieni.

Mnie zaskakuje brak wsparcia ze strony PZW jeżeli chodzi o lina. Wg mnie oprócz karpia właśnie lin powinien trafiać do wód. Chyba każdy wędkarz twierdzi, że jest ich mało - więc nie widzę przeciwskazań 'ichtiologicznych'. Ma szybki przyrost i jest rodzimym gatunkiem, wędkarsko dającym masę frajdy. To powinna być ryba nr 1 z karpiowatych...
Widełki wymiarów ochronnych mogłyby zapewnić mocne tarło przeżyciowe tej ryby.

Nie rozumiem tej polityki...
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Dawid435 w 04.01.2015, 10:00
Zgadzam sie z toba luk , wchodzac do sklepu wedkarskiego w wiekszosci to sprzed na karpie . Wydaje mi sie ze to nie polityka pzw tylko polityka handlu . Rzeczy na karpia sa drogimi rzeczami i poprostu zachecaja do kupowania tym ze , przywiaza karpia na zbiornik i ludzie sie szczepia tym . U mnie tak jest w Rzeszowie .Tu sklepy stawiaja na karpiarstwo i spining ! Szkoda ze w rzeszowie nie ma duzego wyboru do metody waggler i odleglosciowej .
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Dawid435 w 04.01.2015, 10:06
A jak jest cos to jaxon , porazka !  Brak drennana , middy , clarusso . A jak sa to pojedyncze sztuki .  Dla mnie lin to rybka nr 1 i zgadzam ske z lukiem . Jak by bylo tyle lina co karpi to by byla bajka . I przyjemnosc z wedkowania.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Karolo w 04.01.2015, 12:31
Dużo ludzi nie nastawia się na lina bo poprostu ciężko go złowić.. właśnie dlatego ciężko o dany sprzet typu waggler/feeder method.. pozatym Ci co ganiają za naszym ulubieńcem używają zwykłych teleskopowek lub bacików. Nie oczekujmy, że w związku z tym że nam się spodobały dane metody połowu to odrazu w naszych wędkarskich sklepach znajdziemy sprzęt do nich :/
Niestety jeszcze za wcześnie w PL na to.. ale myślę, że poczekamy jeszcze z rok może dwa i to się zmieni. Wystarczy, że kilka osób zacznie się pytac o rzeczy których nie mają i zaczną zamawiać..
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Ostap w 04.01.2015, 12:50
W jednym sklepie w Wawie który lubię ze względu obsługi cały czas pytałem o rzeczy drennana do tego stopnia że pod koniec roku można u nich kupić koszyki do metody a po nowym roku będą też mieli o wiele większy wybór waglerów :D
Podoba mi się to. Nawet pellet 2mm na wagę mają :D
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Karolo w 04.01.2015, 13:05
Ooooo faktycznie.. z tym pelletem dobra sprawa :/
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: elvis77 w 04.01.2015, 13:20
W jednym sklepie w Wawie który lubię ze względu obsługi cały czas pytałem o rzeczy drennana do tego stopnia że pod koniec roku można u nich kupić koszyki do metody a po nowym roku będą też mieli o wiele większy wybór waglerów :D
Podoba mi się to. Nawet pellet 2mm na wagę mają :D
Który to sklep?Czy to może Centrum W.?
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Myszon w 04.01.2015, 13:32
Właśnie Ostap, jaki to sklep?
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Ostap w 04.01.2015, 15:05
Fishclub na Łukowskiej
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Kafarszczak w 04.01.2015, 15:33
u Mnie w miescie to jak pytałem raz o koszyki do metody to mowią do jakiej ja mowie do gruntowej no to mi wyciąga koszyki zanętowe ja mowie dobra nie dogadamy sie :D haha nie chciało mi sie tłumaczyć, tylko wsopmniałem że to angielska metoda jeszcze mało znana tu u nas ...
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Myszon w 04.01.2015, 15:33
A którego stamtąd pelletu 2mm uzywałeś do methody?
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Ostap w 04.01.2015, 16:23
Mam wszystkie 2mm pellety od nich lecz z powodu narodzin Syna udało mi się przetestować tylko orange lub morwę. Nie można go długo moczyć bo robi się papka z niego.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Modus w 04.01.2015, 22:39
Duncan Charman w wagglerowo-linowej akcji (po rosyjsku z angielskim w tle):

Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Kafarszczak w 04.01.2015, 22:57
ciężko zrozumiec, cokolwiek :)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 05.01.2015, 01:26
Hehehe - Duncan łowi na mojej klubowej wodzie - bo należymy do tego samego koła. Raczej ja należę tam gdzie on! ;)

Nie lubie tego lowiska - trzeba wejść do wody aby połowić bo nie ma miejsca na brzegu. Ale liny są tam piekne, podobnie jak kilowe wzdręgi... Mała presja wędkarska (nie ma jak zaparkować, fatalne dojścia do wody, dziesiatki łódek, kapielisko i plaża - rzadkość nie lada w UK) robi swoje...
Wiele artykułów jest o rybach z tej wody. Najlepsze łowisko 'llinowe' FASu...
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Mateo w 05.01.2015, 20:48
Rzeczywiście ten rosyjski trochę mi przeszkadza. Może gdyby było tylko po rosyjsku, to by było lepiej, ale moje ucho automatycznie wyłapuje angielski, a tu nagle się nakłada drugi język.
Poza tym nie znam terminologii wędkarskiej po rosyjsku :(

Próbowałem znaleźć ten film w wersji oryginalnej, ale widać nie ma na YT.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Kafarszczak w 05.01.2015, 21:46
Nie ma nie ma tego filmu w oryginale, też szukałem.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: daber85 w 23.03.2017, 20:28
Odświeżę kotleta. Czy na lina z gruntu lepiej sprawdzi sie rosowka na haku czy włosie? A moze pociete kawałki rosowki na wlosie?
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 23.03.2017, 20:39
Według mnie rosówka nie jest tak dobra jak dumbellsy, kukurydza, białe robaki, pellety... Jesteś pewien, że chcesz użyć rosówek?

Oczywiście założona na włos będzie lepsza, to co poleciłbym  to przeciąć ją wpół, i włożyc pushstopa do środka aż do oporu. Tak założona pięknie się wije i nie zasłania haka.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: zbyszek321 w 23.03.2017, 20:39
Włos jest lepszy. Całą, czy kawałki? Musisz próbować. Ja zakładam na włos całą i kawałki :)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: daber85 w 23.03.2017, 20:48
Czemu akurat rosówka? Bo w mojej okolicy teraz masa wędkarzy łowi liny na nią i sprawdza sie to daleko od brzegu w naszych rzekach i kanałach.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Tench_fan w 23.03.2017, 21:00
Czemu akurat rosówka? Bo w mojej okolicy teraz masa wędkarzy łowi liny na nią i sprawdza się to daleko od brzegu w naszych rzekach i kanałach.

Widzę. że kolega wciąż poszukuje informacji na temat Zielonego Księcia ;)
Powyżej padły wyczerpujące wypowiedzi, więc nic nowego od siebie nie dodam.
Kolega Zbyszek zna się na rzeczy i mam nadzieję że doczekam się jego szerszej wypowiedzi na temat linów.
Padły swego czasu pewne deklaracje ;) i troszkę się wymigał, ale żyję nadzieją, że się jeszcze doczekam.
Z pewnością warto poczekać. :)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Koń w 04.06.2017, 03:20
Potrzebuję Waszej pomocy, bo myślę, myślę, i wymyślić nie mogę. Nie wiem dorwać liny z łowiska, które niedawno odkryłem.

Słowem wstępu powiem, że jest tam mnóstwo pięknej płoci (normą są egzemplarze w okolicy 25-30 cm, trafia się dużo większych), która mi bardzo dobrze bierze na najzwyklejszą kukurydzę (i w sumie tylko na to, czasem zdarza się branie na konopie). Jest jednak także sporo ładnego lina. Właściciel wody mówi, że pływają takie, które przekraczają 2 kilogramy. Mogę mu wierzyć o tyle, że jest to ogrodzony, prywatny teren, na którym mogę łowić tylko dzięki wykonaniu drobnej przysługi w postaci prac ziemnych i solennej przysiędze, że wszystkie ryby w idealnym stanie trafią z powrotem do wody. No i właściciel za łowienie nie chce ani grosza.

Łowisko jest płytkie, szacuję że do półtora metra. Jest to pozostałość po niewielkim jeziorku, którego powierzchnię w 85% zarosły trzciny. Względnie wolna jest tylko przestrzeń taka jak na załączonej profesjonalnej grafice poglądowej, której dłuższy bok w rzeczywistości ma około 60 metrów (mistrz painta w akcji):

(https://splawikigrunt.pl/forum/gallery/2417_04_06_17_2_42_11.png)

Gdzie jest haczyk? Ano w tym, że woda jest potwornie zarośnięta. Rogatek/moczarka na rysunku dosłownie tworzy dywan na wodzie, a w miejscach "pustych" sięga tak do wysokości 50 cm od lustra wody. O ile płocie na spławik z krótkim gruntem lub z opadu biorą pięknie, o tyle nie mam zupełnie pomysłu, jak z tej wody wyciągnąć lina. Właściciel łapał swoje wyłącznie jako przypadkowy przyłów, więc też nie ma na nie sposobu.

Generalnie niezależnie od wybranej z poniższej listy metody, mam zamiar nęcić zanętą złożoną w 50% z ziemi, a w 50% z mixu drobnej zanęty spożywczej, mączki rybnej, sproszkowanej krwi z dodatkiem tego, co będzie na haczyku. Klimaty mączno-krwiste, bo przy takiej ilości zielska w wodzie musi być mnóstwo pokarmu zwierzęcego.

Czy jest jakaś sensowna metoda na podejście profesora w takiej wodzie? Ja wpadłem dotychczas tylko na takie pomysły:

Pomijając opcję "karpiową", planowałem łowić siedmiometrowym batem "na grubo". Wędka ma na rozkładzie na razie 3 kg amura i 2,5 kg karpia, więc zakładam, że i takiego lina da radę nią ogarnąć w razie "W".

Ma ktoś doświadczenie w wyciąganiu linów z podobnej wody?
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: FanFeeder w 04.06.2017, 08:09
Potrzebuję Waszej pomocy, bo myślę, myślę, i wymyślić nie mogę. Nie wiem dorwać liny z łowiska, które niedawno odkryłem.

Słowem wstępu powiem, że jest tam mnóstwo pięknej płoci (normą są egzemplarze w okolicy 25-30 cm, trafia się dużo większych), która mi bardzo dobrze bierze na najzwyklejszą kukurydzę (i w sumie tylko na to, czasem zdarza się branie na konopie). Jest jednak także sporo ładnego lina. Właściciel wody mówi, że pływają takie, które przekraczają 2 kilogramy. Mogę mu wierzyć o tyle, że jest to ogrodzony, prywatny teren, na którym mogę łowić tylko dzięki wykonaniu drobnej przysługi w postaci prac ziemnych i solennej przysiędze, że wszystkie ryby w idealnym stanie trafią z powrotem do wody. No i właściciel za łowienie nie chce ani grosza.

Łowisko jest płytkie, szacuję że do półtora metra. Jest to pozostałość po niewielkim jeziorku, którego powierzchnię w 85% zarosły trzciny. Względnie wolna jest tylko przestrzeń taka jak na załączonej profesjonalnej grafice poglądowej, której dłuższy bok w rzeczywistości ma około 60 metrów (mistrz painta w akcji):

(https://splawikigrunt.pl/forum/gallery/2417_04_06_17_2_42_11.png)

Gdzie jest haczyk? Ano w tym, że woda jest potwornie zarośnięta. Rogatek/moczarka na rysunku dosłownie tworzy dywan na wodzie, a w miejscach "pustych" sięga tak do wysokości 50 cm od lustra wody. O ile płocie na spławik z krótkim gruntem lub z opadu biorą pięknie, o tyle nie mam zupełnie pomysłu, jak z tej wody wyciągnąć lina. Właściciel łapał swoje wyłącznie jako przypadkowy przyłów, więc też nie ma na nie sposobu.

Generalnie niezależnie od wybranej z poniższej listy metody, mam zamiar nęcić zanętą złożoną w 50% z ziemi, a w 50% z mixu drobnej zanęty spożywczej, mączki rybnej, sproszkowanej krwi z dodatkiem tego, co będzie na haczyku. Klimaty mączno-krwiste, bo przy takiej ilości zielska w wodzie musi być mnóstwo pokarmu zwierzęcego.

Czy jest jakaś sensowna metoda na podejście profesora w takiej wodzie? Ja wpadłem dotychczas tylko na takie pomysły:
  • łowienie na samiutkiej granicy trzcin - mam podejrzenia, że rogatek odpuszcza pas o szerokości około metra przy trzcinach w prawym dolnym rogu. Niestety, woda ma tam obecnie może 60 cm głębokości
  • łowienie na powierzchni roślin, wykorzystując jako selektywną przynętę rosówkę
  • żyłka 0,35, mocna wędka, ciężki podajnik i modlitwa o wyciągnięcie tego wszystkiego z tej dżungli
  • wycięcie sobie w tych chaszczach poletka 3x3 metry, sypanie zanęty, i liczenie na to że ryby przyzwyczają się do żerowania na odsłoniętym terenie

Pomijając opcję "karpiową", planowałem łowić siedmiometrowym batem "na grubo". Wędka ma na rozkładzie na razie 3 kg amura i 2,5 kg karpia, więc zakładam, że i takiego lina da radę nią ogarnąć w razie "W".

Ma ktoś doświadczenie w wyciąganiu linów z podobnej wody?

W takich warunkach ja ryb nie łowiłem, ale nasuwają mi się dwa skojarzenia:

1. 60 cm. Nie bałbym się tej głębokości. Widziałem liny po 1,5 - 2 kg łowione w przecinkach między trzcinami gdzie była podobna głębokość. A niedawno sam złowiłem takiego 30+ na trzymetrowy bat którym z synkiem łowiliśmy uklejki a jak zobaczyłem przy brzegu bąble zwiększyłem grunt i z dna było branie na głębokości okolo 50 cm.
2. Jeśli na powierzchni roślin to łowiłbym jednak na spławik, żeby koszykiem / podajnikiem zielska nie ściągać i powstaje pytanie czy zestaw nie wpadnie głęboko w rośliny.

Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Koń w 04.06.2017, 08:11



W takich warunkach ja ryb nie łowiłem, ale nasuwają mi się dwa skojarzenia:

1. 60 cm. Nie bałbym się tej głębokości. Widziałem liny po 1,5 - 2 kg łowione w przecinkach między trzcinami gdzie była podobna głębokość. A niedawno sam złowiłem takiego 30+ na trzymetrowy bat którym z synkiem łowiliśmy uklejki a jak zobaczyłem przy brzegu bąble zwiększyłem grunt i z dna było branie na głębokości okolo 50 cm.
2. Jeśli na powierzchni roślin to łowiłbym jednak na spławik, żeby koszykiem / podajnikiem zielska nie ściągać i powstaje pytanie czy zestaw nie wpadnie głęboko w rośliny.

Opcja z koszykiem to tylko ta na grubej żyłce i modlitwie ;) cała reszta opcji zakładała izycie spławika :)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Tadek w 04.06.2017, 10:26
Łowie w podobnej wodzie: brzegi dookoła zarośnięte tatarakiem + trzciną + pasem grążeli + rogatką, głębokość średnio 60 cm.
W grążelach są oczka czystej wody o średnicy 0,5-1,5 m. Na dnie dywany rogatka, ale czasami jest pusto, szczególnie pod pasem grążeli. W mulistym dnie plątanina kłączy grążeli grubości ramienia. W wodzie masa karasia srebrzystego + wzdręgi, trochę lina.

Próbowałem na metodę. Rzucałem w grążele, równolegle do brzegu, ale blisko końca pasa tataraku (do 2m od granicy tataraku). Lekkie podajniki 15 g. Początkowo obawiałem się zaczepów, ale niepotrzebnie - więcej haków straciłem tu łowiąc spławikiem. Rezultaty na metodę mizerne - tylko większe karasie. Jednak spróbuję jeszcze. Z inną zanętą i przynętą.

Łowiłem na spławik metodą podnoszoną. Zestaw wkładałem pomiędzy liście grążeli lub przy liściach otaczających oczko czystej wody. Najlepiej sprawdziła się rosówka na włosie, pocięta na kawałki + 1 kuku. Jako zanętę robotę dopiero zaczęła robić nawilżona/gotowa ochotka od Jaxona (750g za 7 zł). Ewentualnie ochotka zmieszana z zanętą waniliową (lin-karaś). Małe kulki (1-2 szt. zgnieciona garść) rzucam w miejsca, w którym leży zestaw. Po wyholowaniu ryby dorzucam znowu 1 kulkę zanęty w to samo miejsce i tam znowu podaję zestaw. Ważne aby zanęta była ciemna. Według mnie - lin nie lubi jasnych zanęt, jest zbyt ostrożny. Łowiłem od 1 do 5 m od brzegu, czasami jeszcze bliżej. Głębokość około 0,5-0,6 m.
Z racji dużego zagęszczenia karasiem lin trafia się co 3-5 na haku.

Ubiegłej jesieni wyczyściłem z grążeli i rogatka jedno miejsce. To był błąd. Ryba zniknęła z tego miejsca niemal całkowicie. Tej wiosny jest nieco mniej zielska w tym miejscu, ale jest. Ryba też. Więcej nie czyszczę ;)

Poniżej zamieszczam Twój rysunek, na którym zaznaczyłem potencjalne miejsca, w których szukałbym lina. Na mój gust - może akurat tam.
Drugi załącznik to krótki film pokazujący "moje" łowisko. Bardzo kiepska jakość nagrana sandałem.

Edit: Moim zdaniem ważne jest, aby miejsca szukania lina były płytkie, nasłonecznione=ciepła woda, osłonięte od wiatru.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Koń w 05.06.2017, 16:06
Poniżej zamieszczam Twój rysunek, na którym zaznaczyłem potencjalne miejsca, w których szukałbym lina. Na mój gust - może akurat tam.
Drugi załącznik to krótki film pokazujący "moje" łowisko. Bardzo kiepska jakość nagrana sandałem.

Dzięki wielkie za porady! Co do filmu - niezła zupa w tej wodzie, moje aż tak zarośnięte nie jest :)

Na rysunku zaznaczyłeś miejsca przy trzcinach - i te sam typowałem, jak już wspominałem z moich obserwacji wynika że są tam fragmenty naturalnie czystego dna. Do tego, to jest północny brzeg jeziorka, więc będzie bardzo dobrze nasłoneczniony. Miejscówka wydaje się bankowa.

Zastanawia mnie zaznaczone miejsce z lewej strony, przy wynurzonym zielsku. Z racji na pobliskie drzewa, może być zacienione, ale z drugiej strony dające rybie większą osłonę niż te przy trzcinowiskach na północnej stronie.

Powiedz mi, jakiego kalibru stosujesz w takim miejscu sprzęt? No i czy często tracisz ryby na skutek ich ewakuacji w krzaki?

Myślę, żeby na metodę postawić Koruma 12 FT 90 gr nawet do lekkiego podajnika, żeby móc zatrzymać rybę przed trzcinami. Żyłka którą obecnie stosuję przy metodzie to Shimano Aero 0,24, ale wydaje mi się znacznie za cienka. Lepiej postawić na żyłkę 0,28, czy może iść w pletkę?

Co do spławika, to do wędki Jaxon Silver Shadow 4,2 Match obecnie mam także Shimano Aero, ale 0,18. Może warto byłoby nawinąć na młynek tą 0,24? Planowałem używać z racji na głębokość łowiska spławika typu Drennan Puddle Chucker, 3,5+0,5, ze śruciną 0,5 pełniącą rolę sygnałowej.

Zanęta na bazie ochotki może być w sumie skuteczniejsza niż ta na bazie krwi i mączki. Ale przetestuję obydwie, przy czym na pewno bazą będzie ciemna ziemia.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: grych w 05.06.2017, 17:09
Przepraszam, że się wtrącę ;)
Oprę się trochę na swoich doświadczeniach, ale także na tym, co wyczytałem w zamierzchłych czasach w prasie wędkarskiej - prasówka to porada, żeby wyczyścić sobie dno - wejść do wody i wygrabić. Powiem tak - w taki sposób miałem przygotowane łowisko na Limajnie, grążele nie były ruszone, ale dno wygrabione na powierzchni ok. 3x3m. Fakt, że było tam bardzo głęboko, bo grunt grubo ponad 2 metry (grabione było z łódki) i mimo grabienia doczekałem się linów (ryba się nie wystraszyła). Nie były może to wielkie egzemplarze, bo takie ok. 40cm, ale jednak przygotowanie łowiska zdało egzamin :D   Jedno spostrzeżenie - wszystkie brania miałem przy bezwietrznej pogodzie, wystarczył lekki wiaterek i wszystko się kończyło. Z drugiej strony swoje największe liny złowiłem z 'nieprzygotowanego' wcześniej łowiska, ale spławik rzucałem jak najbliżej grążeli, wody może ok. 1m. Z jednej strony mniemam, że ryby nie były tam mocno niepokojone, a z drugiej jednak strony, próbując łowić w innych miejscach (czystych od roślinności) wszystko kończyło się lipą ;)   Z tych moich obserwacji wynika, że ryb tych należy szukać przy roślinnościach i nie bać się mocnego sprzętu (wszelkie cieniutkie zestawy trzeba odstawić), ale też nie bał bym się przygotowywania łowiska (np. grabienia dna), bo ryba może na początku odpłynie, ale poruszone dno zwabi ją swoimi smakołykami z powrotem :)   Ot, takie subiektywne spostrzeżenia (pokrywające się też z Waszymi, przynajmniej częściowo)   :)     Dodam, że nie stosowałem tam łowienia z koszyczkiem, tudzież methody.

Jeszcze jedno - zawsze nęciłem grubą zanętą - kukurydza, pellet, jakieś inne ziarna połączone z 'glizdami i grubymi białymi robakami, nie bawiłem się z zanętą sypką, bo to zwabia drobnicę, a nie o oto chodzi ;) 
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Tadek w 05.06.2017, 20:42
@grych - spotkałem się z podobnym zachowaniem ryb. To samo bajoro, w którym czyściłem łowisko, ale inne miejsce. Miałem zaczep, a że żal mi było zestawu rozebrałem się i wlazłem do tego bagna. Po około kwadransie od wyjścia z wody ryb pojawiło się w tym miejscu znacznie więcej. Tak, jak piszesz - znęciło je naruszenie dna.

@Koń - chcę zaznaczyć, że nie uważam się za, choćby, średnio zaawansowanego łowcę linów. Chcę podzielić się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniem (nikłym), jakie zdobyłem. Dlatego zaznaczam, że moim zdaniem warto spróbować tego czy tamtego.
Film (z poprzedniego postu) jest z sierpnia ubiegłego roku. Bardzo dużo zielska i spore obniżenie poziomu wody z powodu upałów.

W feederze (3,3m do 100g) mam żyłkę 0,28 mm, przypony 0,2 mm (faktyczne średnice). Ale - jak pisałem - marny rezultat. W "moim" bajorze jest bardzo gruba warstwa mułu, która na górze jest bardzo "puszysta" i wszystko zapada się dosyć szybko i głęboko. Do tego muł jest cholernie śmierdzący i gnijący (sporo gnijących liści z drzew otaczających zbiornik).

Próbowałem łowić na grunt, ale zamiast podajnika umieszczałem też ciężarek z krętlikiem ("kropla" 15 g, przelotowo na żyłce głównej), potem krętlik i do niego przypon 20-25 cm. Pellet 8mm na włos, a do haka podpinałem worek PVA z pelletem 8mm (akurat mam trochę starego, beznadziejnego pelletu). Wydaje mi się, że PVA z pelletem bardziej zainteresował ryby. Pellet prawie nie zapadał się w mule. Sprawdzałem to rzucając testowy woreczek blisko brzegu i obserwując, co się dzieje. Po około 30 minutach od rozpuszczenia się worka pojawiała się drobnica. W ciągu następnej pół godziny woda tak była mętna od wzburzonego mułu, że nie widziałem prawie nic poza pojedynczymi odbłyskami rybich łusek. Przez dobre 2 godziny ryby przeszukiwały jeszcze miejsce, gdzie spoczął worek PVA. Tego dnia na grunt wyciągnąłem tylko 1-2 karasie. Jednak był to środek dnia i trochę wietrznie. Wyleciało wtedy z 7-8 worków, które robiły zamieszanie (sporo pęcherzyków powietrza na powierzchni), ale praktycznie bez brań.
Jeśli chodzi o zestaw ze spławikiem, to mam dosyć delikatny (chyba za bardzo): żyłka główna 0,18 mm (przezroczysta), przypon 0,14...0,16 mm, hak nr 14...12, często włos z push-stopem.
Początkowo używałem starej wędki typu float (4,2 m), ale po spadzie dwóch pierwszych ryb, tuż przy powierzchni wody, przełożyłem zestaw do patyka 3,6 m typu match. Bardzo miękka szczytówka pozwalała utrzymywać ryby na haku.
Jak pisałem łowię metodą podnoszoną. Jakiś krótki, lekki, ale gruby spławik (lepiej widzę grubszą antenkę) na agrafce zablokowanej stoperami na żyłce głównej. Potem przelotowy ciężarek 3-4 g, a dalej krętlik/agrafka do szybkiej wymiany. Krótki -  7-15 cm długości przypon.
Ostatnio, podczas walki z krzakami i zaczepami spławik szlag trafił, więc kupiłem Jaxon (obrazek poniżej), ale jeszcze nie próbowałem. Poprzedni był w podobnym stylu.
(http://www.wedkarski.com/12623-plisting/splawik-podlodowy-sj-zf-jaxon.jpg)
Ryba sporadycznie wejdzie mi w zielsko, do tego stopnia że nie udaje się jej wyciągnąć. Jeśli już tak jest, to luzuję żyłkę i czekam chwilę aż ryba sama nieco wypłynie z zielska i jakimś sposobem uwolni żyłkę. Wtedy holuję już ją zwyczajnie dalej. Zazwyczaj od zacięcia do wylądowania w podbieraku mija kilkanaście-kilkadziesiąt sekund (łowię średnio 1-5 m od brzegu). Zdarzają się jednak natychmiastowe, bardzo szybkie odjazdy, gdy żyłka błyskawicznie tnie wodę, a ryba przemierza 5 lub więcej metrów zanim oderwę ją od dna. Taki odjazd trwa może 2 sekundy. Staram się jak najszybciej podciągnąć ja do powierzchni, aby choć na chwilę łyknęła powietrza. Potem jest już łatwiej.

Wydaje mi się, że obie wędki, które posiadasz będą odpowiednie. Żyłki również.
Moje patyki to jakieś budżetowe Mikado feeder i Jaxon match. To samo z żyłkami.

Edit: Aha i - moim zdaniem - najlepiej zacząć łowienie przed świtem. W szarówce, aby dało się tylko coś zobaczyć i zmontować sprzęt. Musi być bezwietrznie (najwyżej prawie bezwietrznie) i ciepło. Szukaj ryb w wodzie o gładkiej powierzchni i jak najbliżej roślinności. Nawet 0,5-1 m od brzegu. Nie podchodź bezpośrednio do krawędzi wody (kucnij np. 2 m od brzegu), cicho i bez nagłych ruchów. Nie machaj wędką, tylko zarzut spod siebie i powolne ruchy wędką.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: grych w 05.06.2017, 21:50
@Koń - chcę zaznaczyć, że nie uważam się za, choćby, średnio zaawansowanego łowcę linów. Chcę podzielić się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniem (nikłym), jakie zdobyłem. Dlatego zaznaczam, że moim zdaniem warto spróbować tego czy tamtego.

Myślisz, że jak jest ze mną?? ;) 
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Koń w 05.06.2017, 23:23
@Koń - chcę zaznaczyć, że nie uważam się za, choćby, średnio zaawansowanego łowcę linów. Chcę podzielić się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniem (nikłym), jakie zdobyłem. Dlatego zaznaczam, że moim zdaniem warto spróbować tego czy tamtego.

Każda pomoc się przyda ;) Po tym co napisałeś, mamy widać podobną wizję łowienia w takim miejscu, co utwierdza mnie w przekonaniu, że warto tego spróbować. Bardzo dobry pomysł z PVA, nie pomyślałem o tym wcześniej, a to może być strzał w dziesiątkę na takiej wodzie. Ja myślałem też o tym, żeby nęcić ugniatając na żyłce wałeczki z zanęty/pelletu - na krótkim dystansie kładąc zestaw spod siebie będę w stanie robić to niemal bezgłośnie.

No nic, teraz tyko potrzebuję trochę wolnego i dam znać jak wyniki ;)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Tomasz w 10.06.2017, 23:42
@grych - sp
Jak pisałem łowię metodą podnoszoną. Jakiś krótki, lekki, ale gruby spławik (lepiej widzę grubszą antenkę) na agrafce zablokowanej stoperami na żyłce głównej. Potem przelotowy ciężarek 3-4 g, a dalej krętlik/agrafka do szybkiej wymiany. Krótki -  7-15 cm długości przypon.


Czy dobrze zrozumiałem? Łowisz spławikiem delikatnym, około 1-2 gramy i jedynym obciążeniem jest oliwka 3-4 g? Czyli jest bardzo przeciążony. Wtedy grunt masz zawsze taki, że przypon leży i antenka trochę wystaję. Jak w takim razie wyglądają brania? normalny odjazd i zatopienie spławika czy również spławik się wykłada na wodzie?? :)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Tadek w 11.06.2017, 05:47
Nawet bardziej skrajnie, bo spławik ma wyporność 0,5-0,8g, a obciążenie (jak pisałem wcześniej) 3-4g. No i nie doprecyzowałem, że jest to metoda podnoszona laying-on, czyli spławik dużo powyżej gruntu i napinam żyłkę tak, aby wystawała tylko antenka.

Wskazania są szybkie, krótkie i nerwowe: skoki spławika, przytopienie, rzadko wyłożenie. Ponieważ w zbiorniku występuje karaś, to wstrzymuję się z zacięciem jeśli przytopienia są na moment, ale jest ich wiele i trwają dłuższy czas. Zacinam przy dłuższym zatopieniu lub przy odjeździe. Często spławik zostaje wciągnięty pod liść grążela, wtedy tnę na ślepo.

Próbowałem z długim spławikiem, ale często haczył o grążele albo podwodne zielsko, i nękała go drobnica. Krótki spławik też nęka drobnica, ale rzadziej.

Może to błąd, a może nie - z krótkim spławikiem mam mniej plątania, a większy ciężarek ułatwia mi "wstawienie" zestawu pomiędzy pływające zielsko.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Tadek w 24.06.2017, 20:15
Takie trochę streszczenie mojego urlopu.

W środku ubiegłego tygodnia wybrałem się na 10-dniowy urlop.
100 km od domu, czyli od Szczecina. Województwo Zachodniopomorskie.
Coś w stylu "ośrodek kempingowy nad jeziorem". Jezioro to nie jest komercją, ani nie należy do PZW. Należy do Lasów Państwowych.

Moim nastawieniem było tylko i wyłącznie wędkowanie. Mam taką sytuację, że mogę sobie na to pozwolić. Żadnych "pierdół" - tylko ryby. W planach miałem złowienie lina, choćby takiego 30-35 cm. To już byłoby coś!
Do tej pory łowiłem linową młodzież, z czego największy okaz miał aż 18 cm. ;)

Pierwsze dwa dni pogoda była nieciekawa. :rain: Deszczowo, pochmurnie, wietrznie. Rezultaty wędkowania też mizerne. Głównie rozpoznawanie łowiska, terenu.
Potem nastał tydzień upałów. :sun: Mało wiatru, wręcz gorąco. Wymarzona pogoda dla linów.
Jednak nie złowiłem ani jednego. Nawet brania typu linowego nie miałem. :thumbdown:
Głównie drobnica: płoć, krąp, okoń, mały 35-centymetrowy szczupak (pierwszy w życiu!, na spinning) i wszystkożerna wzdręga. Chociaż... po zanęceniu miejscówki (na liny) sporą ilością gotowanej pszenicy + melasa, wpadło mi kilka większych, pięknie wybarwionych wzdręg po 25 cm.
Łowiłem może z 1,5 m od brzegu, w oczku czystej wody, pośród nenufarów i grążeli.
Podczas wyciągania jednej z takich wzdręg zaatakował ją szczupak. Wyskoczył tuż nad powierzchnię, wzbijając fontanny wody. Chapnął wzdręgę, ale mu się wyślizgnęła, a potem zanurkował tuż przy brzegu. Zdołałem zobaczyć tylko jego szeroki bok i zdałem sobie wtedy sprawę, jakie "krokodyle" tutaj pływają. W chwili ataku szczupaka, przebiegła mi tylko przez głowę myśl, że mam żyłkę 0,16 mm + przypon 0,13 mm i zero szansy na utrzymanie takiego potwora.
Pamiątką po całej akcji zostały tylko dwa pasy gołej skóry bez łuski na obu stronach wzdręgi i moje dygoczące ręce i kolana. :o

Tydzień upałów trwał, a lina ani-ani. Widziałem za to, że ma tarło - wrzało w trzcinach i krzakach zanurzonych w wodzie.

Nad jeziorem pojawił się Janusz z okolic Warszawy. Janusz czyta to forum, ale jeszcze się nie zarejestrował (do czego gorąco go namawiam). Poznaliśmy się, zgadaliśmy o forum SiG i innych "rybnych" sprawach. Parę dni później spotkałem go rozkładającego sprzęt do metody nad jeziorem. Miał naszykowaną piękną, gotowaną kukurydzę i gotowane ziarna konopi (Janusz, gdzie dostałeś tak dużą kukurydzę i konopie?). Późnym wieczorem spotkałem go znowu i obaj narzekaliśmy na brak lub mizerne brania i zero wyników.

Zrezygnowany brakiem lina, postanowiłem i ja namoczyć i ugotować swoje konopie. Miałem je wypróbować na płoci i krąpiach.
Moje konopie wyszły jakieś zupełnie do bani. Malutkie (moczone prawie 24 godz.) i twarde (pewnie ze starości i gatunku). Na haczyk tego nie dało się nabić wcale. Porażka. :facepalm:
Następny dzień był już ostatnim dniem, w którym mogłem wędkować. Pogoda bardzo siadła. W nocy burze, wicher, a rano ponuro, deszczowo i wietrznie. :rain:
Jak tylko przestało padać wybrałem się na ryby. Była godzina 8 rano. Miałem resztkę starego, zanętowego, czerwonego pelletu 4 mm "no-name". Prawie już bezwonny. Miałem pół słoika beznadziejnej konopi. Odrobinę zmielonego pelletu "no-name", ale o innym zapachu - ryby. :-\
(Nota bene, kupiłem w ubiegłym roku około 10 rodzajów pelletu 4 mm "no-name" na Allegro, po 100-200 g do testów. Każdy o innym smaku/zapachu. Po otwarciu okazało się, że wszystkie zapachy pachną prawie jednakowo, a po ponad pół roku wszystkie pachną tak samo - rybą. Na urlopie wpadłem na pomysł, aby je wszystkie zmielić i wykorzystać jako dodatek do method feeder.)

Poszedłem w miejsce, gdzie dwa dni temu siedział Janusz. Nie miał wtedy, jak mówił, ani jednego brania.

Namoczyłem beznadziejny pellet i dodałem dużo beznadziejnych konopi. "Już" o 9:00 wrzuciłem pierwszy podajnik feedera. Do wody poszło z 4-5 podajników w różne miejsca, ale bez żadnych wskazań zainteresowania drobnicą, która dosyć szybko reaguje w tym jeziorku.
No to lipa - pomyślałem.

Podczas wyciągania podajnika, po którymś zarzucie wyczułem, że najpierw ciągnę go z mozołem (jakby haczył o podwodne zielsko, albo był wyciągany z głębokiego dołka/rowu), a po kilku obrotach korbką kołowrotka podajnik dostawał "luzu" i wyciągał się lekko. W tym momencie przestałem go wyciągać. Zaklipowałem ponownie żyłkę w tym miejscu i kolejne rzuty oddawałem w to samo miejsce. Jakieś 15-20 m od brzegu. Myślałem, że znalazłem czyste dno, bez roślin lub krawędź płytszego miejsca, tuż przy głębszym dołku lub rowie.
Niebawem pojawiły się wskazania na szczytówce.
Niebawem też znowu zaczęło padać, a potem lać i wiać.
Nic to - siedzę dalej, aż skończy mi się pellet (łącznie z konopiami i zmielonym pelletem miałem jakieś 300-400 g beznadziejnej zanęty). Przynętę na włosie zmieniłem z 12 mm pelletu ochotka na 10 mm (a tak na prawdę to 8 mm) kulki wanilia od Lorpio. Na haku pojawił się mały krąpik, ale zahaczony za grzbiet. Potem płotka zahaczona za bok. Za diabła nie wiem, jak one (ryby) to robią. ;)

Leje na dobre. Mokre jest wszystko, oprócz mojego brzucha i pleców, które skryłem pod nieprzemakalną kurtką. Dochodzi 13:00 aż tu nagle, delikatne i długie ugięcia szczytówki, które finiszują mocnym jej ugięciem. Podrywam wędkę i już po chwili czuję, że wisi coś większego. Może większy leszcz? Ponoć są tu takie 40-50 cm. Może mały karp? Ponoć tu są. Krótki hol jest spokojny. Dopiero przy brzegu, w pasie grążeli zaczynają się odjazdy i trochę fontann wody. Gdy podciągam rybę do powierzchni dopiero widzę oliwkową głowę z czerwonymi oczami i charakterystyczny, mięsisty pysk. O cholera! Mam lina! I to dużego! ??? Szybko po podbierak. Szamotanina na stromym brzegu. Sru! i butami stoję w wodzie. Wyciągam, odhaczam, mierzę, ważę i ... nie wierzę w to, co widzę.
Lin ma 42 cm i 1 kg wagi. Ale prosiak! A raczej (chyba) Pani prosiakowa, sądząc po wypukłościach na bokach, tuż nad płetwami brzusznymi. Po jednej stronie wypukłość aż zaczerwieniona. Efekt tarła?
(http://zmniejszacz.pl/zdjecie/2017/6/24/8626340_DSCN3889m.jpg)

A to moja wysilona jednoczesnym pozowaniem i robieniem zdjęcia morda z pierwszym linem.
(http://zmniejszacz.pl/zdjecie/2017/6/24/8626339_DSCN3891m.jpg)

Wypuszczam damę. Znowu wpieprzam się do wody. Ciągle adrenalina i jednocześnie nie mogę uwierzyć, że złowiłem dużego lina.
Wymieniam przypon z hakiem, bo push-stop szlag trafił. Wydaje mi się, że założenie nowej przynęty i nabicie podajnika trwa wieki. Uf, w końcu zarzucam, odkładam wędkę i napinam żyłkę. Sięgam po fajki. Chcę zapalić i jakoś uspokoić ręce.
Nie zdążyłem... Znowu branie. Bardzo podobne do ostatniego, ale nieco mocniejsze. Znowu spokojny hol do brzegu, odjazdy w grążelach, chlapnięcia ogonem, znowu buty w wodzie, gimnastyka z podbierakiem i wędką.
No nie! Ten jest jeszcze większy! ???

Pan Lin ma 46 cm i waży 1,5 kg. Po zmierzeniu i zważeniu wraca do wody.
(http://zmniejszacz.pl/zdjecie/2017/6/24/8626343_DSCN3892m.jpg)

Nowa kulka na włos, podajnik (dorabiam trochę pelletu 4 mm miód od Trapera, ba! bo mam też ten "lepszy" ;) )
Rzut, odstawienie wędki, naciągnięcie żyłki i... włączam w kołowrotku wolny bieg. Zapalam papierosa. Wstaję. Kilka kroków dla uspokojenia. Robię pamiątkowe zdjęcia mojego "stanowiska"...
(http://zmniejszacz.pl/zdjecie/2017/6/24/8626342_DSCN3898m.jpg)
...i gdy chowam aparat do kieszeni słyszę, jak wędka ześlizguje się po drabince podpórki. Podnoszę głowę i szukam wzrokiem wędki. Nie widzę jej! O nie! Popłynęła z rybą!
Podchodzę bliżej. Jest! Już pół wędziska w wodzie.
Gumka od klipowania żyłki tylko prysnęła i szpula kołowrotka odkręca się na wolnym biegu.
Pędzę złapać wędkę. Chlup, znowu do wody. Obracam korbką kołowrotka, wyłączam wolny bieg i patrzę za żyłką - gdzie płynie ryba. Tym razem hol trwa długo. Trochę zygzakowania i szarpania na otwartej wodzie, aż w grążelach zaczyna się ostra walka. Dopóki ryba nie poczuła lub zobaczyła zanurzonego podbieraka, to była w miarę "spokojna". Od tego momentu wpada w panikę i robi odjazd za odjazdem w zielsko. Na wędce czuję, że jest jeszcze większa. Na prawdę spora. Boję się o zaplątanie w zielsko, wytrzymałość przyponu (0,20 mm) lub zerwanie z haka.

W końcu w podbieraku ląduje Pan Książę. Lin ma 50 cm i 1,8 kg.
(http://zmniejszacz.pl/zdjecie/2017/6/24/8626344_DSCN3900m.jpg)

(http://zmniejszacz.pl/zdjecie/2017/6/24/8626341_DSCN3904m.jpg)
Na koniec trafia do wody.
Po zerwaniu klipu nie potrafię już dokładnie odnaleźć miejsca, w które trafiał koszyk. Wynikiem jest całkowity brak brań, ale i tak, 3 spore liny w jednym dniu i to w ciągu 1,5 godziny to dla mnie aż nadto.

Wracam w deszczu zastanawiając się jakim cudem, przy takiej pogodzie, akurat dziś i to na beznadziejną zanętę "no-name"?
Dochodzę do jednego wniosku:
cały tydzień upały i mało wiatru, ciśnienie wyrównane - lin się przez ten czas mocno wycierał i nie myślał o żarciu; ubiegłej nocy nastąpiło załamanie pogody, burze, wichury, ochłodzenie - lin w takich warunkach przerwał tarło i wygłodniały gorączkowo szukał pożywienia.
Miałem farta, jak ślepej kurze ziarno beznadziejnej konopi. Chyba dlatego.
Tak było wczoraj. Dziś już wróciłem do domu.

Mam nadzieję, że tak wspaniałe mocne i zdrowe osobniki przyniosą wiele, wiele nowych pokoleń linów w tym jeziorze.
Nazwy jeziora nie podam. Zdaję sobie sprawę, że forum jest miejscem publicznym, które może czytać każdy, ale nie każdy docenia rybę jako walor przyrodniczy, a bardziej jako walor spożywczy. >:(


PS. Pozdrawiam serdecznie Janusza.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Kafarszczak w 24.06.2017, 20:25
Tadek, zajebista relacja z ryb! Trzymająca dech w piersiach :)
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: zbyszek321 w 24.06.2017, 20:26
Tadek :bravo: :thumbup:
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: katmay w 24.06.2017, 20:29
Świetnie się czytało. I gratulacje!!!!

Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka

Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: maciek_krk w 24.06.2017, 20:50
Tadziu, świetna relacja! Czytałem z wypiekami na twarzy! :thumbup:
Brawo, brawo i jeszcze raz brawo :bravo: :bravo: :bravo:
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: jurek w 24.06.2017, 20:51
Bardzo ciekawa relacja, świetnie się czyta. Prawdziwy pasjonat z Ciebie. Swoją drogą, jak to nasze wspaniałe hobby jest nieprzewidywalne, jakże często zaskakujące, a przez to tak pasjonujące :D :bravo: :thumbup:
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Tench_fan w 24.06.2017, 20:54
Tadziu - gratulacje jeszcze raz.
Tytułem wyjaśnienia - pierwsza rybka to samiec, 2 następne to samiczki.
Te gruzełkowate stwardnienia nad dużą płetwą brzuszną ma właśnie często samiec.
Super relacja :thumbup:
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: FilipJann w 24.06.2017, 21:02
Ja tak na prawdę, prawie wszytki liny, złapałem z mocnym postanowieniem (w jeden dzień, kilka linów, kilka razy pobite PB). Stwierdziłem, iż bez lina do domu nie wracam (dowody na forum) i tak jakoś wyszło...
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=2992.msg135892#msg135892

Tadku, gratulacje!
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Tadek w 25.06.2017, 08:52
@Tench-fan - mogłem od razu się domyśleć, że "wypustki" należą do samca. Przecież to samce w TAMTYCH miejscach mają "wypustki" ;) Dzięki za korektę!

Dzięki wszystkim za komentarze.
Powyższy post zamieściłem w temacie "Jak podejść profesora (naszego lina)?", którego pointą jest fakt, że na lina rzeczywiście nie ma reguły. Ani pogoda, ani nęcenie. Do tej pory wszystkie moje starannie przemyślane i wypraktykowane sposoby nie dawały oczekiwanego rezultatu. Potwierdziła się za to jedna rzecz, że dobrą metodą na lina jest metoda (feeder). ;)


PS. Filip - szacun za wyniki. Masz chyba fajne i dobre łowisko.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Mateo w 05.07.2017, 00:15
Miałem trochę zaległości w czytaniu forum i dopiero teraz tu dotarłem.
To się nazywa połów!

Tadku, wielkie brawa! Gratuluję Ci wytrwałości!
Gdybyś w ten dzień nie zdecydował się na łowienie, to byś wrócił do domu, myśląc, że liny tam nie żerowały, a może w ogóle ich tam nie ma.
Tak to jest z tymi rybami. Trzeba znaleźć się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie.
Pamiętam, kiedyś z kolegą spędziliśmy tydzień na dobrze znanej nam wodzie, polując na karpie. Najlepsze górki, markery rozstawione na dużej powierzchni, sprawdzone kulki. Zero. Wtedy były akurat jakieś ważne mistrzostwa piłki nożnej w Polsce i nad wodą nie było widać wędkarzy. Obławialiśmy więc 1/3 50-hektarowego akwenu. Kiedy po zakończonej zasiadce taszczyliśmy sprzęt do auta, zauważaliśmy, że na drugim końcu jeziora siedzi jednak ekipa karpiowa. Nie było ich widać z naszego miejsca. W ciągu dwóch dni złowili kilka pięknych karpi, w tym dwa 20+ kg.
Gdyby nie ta obserwacja, pomyślelibyśmy, że karp nie żerował w tamtym tygodniu. A on żerował, ale na drugim końcu jeziora.
Trzeba mieć sporo pokory wobec przyrody. W tym naszym "fachu" wnioski są często bardzo trudne do wysunięcia.

Dzięki, że się z nami podzieliłeś opowieścią i okrasiłeś ją zdjęciami.

 :thumbup:
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: koko w 07.07.2017, 06:04
Wciągająca relacja. :bravo: :thumbup:
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Ziomuś w 28.12.2017, 19:43
Witam
Coś wątek osłabł?
czy ostatnio nikt nie połowił Linka ?
Jest jakiś szczęściarz co chciałby się pochwalić sukcesami?
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Tadek w 29.12.2017, 18:32
Najpóźniej w listopadzie, liny poszły spać. Pobudka zapowiadana jest na marzec lub kwiecień. Zależnie o aury.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Ziomuś w 30.12.2017, 11:34
Tak chyba nie do końca śpią?
Byłem ostatnio za okoniem i kolega złapał pięknego lina na paprocha ;D
 dodatnia temp. chyba nie pozwala im zasnąć ?
woda temp.+2,5 C
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Semit w 30.12.2017, 11:39
Jaki sen, jak z pod lodu są często łowione.
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: booohal w 30.12.2017, 11:45
;)
https://web.facebook.com/872408279496279/photos/pcb.1833943793342718/1833943690009395/?type=3&theater
Tytuł: Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 30.12.2017, 11:52
Tak chyba nie do końca śpią?
Byłem ostatnio za okoniem i kolega złapał pięknego lina na paprocha ;D
 dodatnia temp. chyba nie pozwala im zasnąć ?
woda temp.+2,5 C

Może być tak, że mają swoje pięć minut podczas dnia i żerują, zwłaszcza jak temperatura wody się podniesie lekko lub jak jest odpowiednia pora (na przykład okolice zachodu słońca). Też łowiłem nie raz liny zimą. Co ciekawe, na Milton Lake, podczas spuszczania wody i segregowania ryb, właściciel powiedział mi, że tylko część linów była głęboko zagrzebana w mule. Spora część jednak hasała razem z innymi rybami.