Autor Wątek: Jak podejść profesora (naszego lina)?  (Przeczytany 35081 razy)

Offline daber85

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 226
  • Reputacja: 7
  • Płeć: Mężczyzna
  • Na ryby!!
  • Lokalizacja: Elbląg
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #75 dnia: 23.03.2017, 20:28 »
Odświeżę kotleta. Czy na lina z gruntu lepiej sprawdzi sie rosowka na haku czy włosie? A moze pociete kawałki rosowki na wlosie?
Połamania kija

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 698
  • Reputacja: 1982
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #76 dnia: 23.03.2017, 20:39 »
Według mnie rosówka nie jest tak dobra jak dumbellsy, kukurydza, białe robaki, pellety... Jesteś pewien, że chcesz użyć rosówek?

Oczywiście założona na włos będzie lepsza, to co poleciłbym  to przeciąć ją wpół, i włożyc pushstopa do środka aż do oporu. Tak założona pięknie się wije i nie zasłania haka.
Lucjan

Offline zbyszek321

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 911
  • Reputacja: 186
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Drawsko Pomorskie
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #77 dnia: 23.03.2017, 20:39 »
Włos jest lepszy. Całą, czy kawałki? Musisz próbować. Ja zakładam na włos całą i kawałki :)
Zbyszek

Offline daber85

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 226
  • Reputacja: 7
  • Płeć: Mężczyzna
  • Na ryby!!
  • Lokalizacja: Elbląg
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #78 dnia: 23.03.2017, 20:48 »
Czemu akurat rosówka? Bo w mojej okolicy teraz masa wędkarzy łowi liny na nią i sprawdza sie to daleko od brzegu w naszych rzekach i kanałach.
Połamania kija

Offline Tench_fan

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 889
  • Reputacja: 473
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Gorzów Wlkp.
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #79 dnia: 23.03.2017, 21:00 »
Czemu akurat rosówka? Bo w mojej okolicy teraz masa wędkarzy łowi liny na nią i sprawdza się to daleko od brzegu w naszych rzekach i kanałach.

Widzę. że kolega wciąż poszukuje informacji na temat Zielonego Księcia ;)
Powyżej padły wyczerpujące wypowiedzi, więc nic nowego od siebie nie dodam.
Kolega Zbyszek zna się na rzeczy i mam nadzieję że doczekam się jego szerszej wypowiedzi na temat linów.
Padły swego czasu pewne deklaracje ;) i troszkę się wymigał, ale żyję nadzieją, że się jeszcze doczekam.
Z pewnością warto poczekać. :)
Radek

Wędkarstwo - namiastka szczęścia gdy życie nie rozpieszcza.

Offline Koń

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 606
  • Reputacja: 530
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #80 dnia: 04.06.2017, 03:20 »
Potrzebuję Waszej pomocy, bo myślę, myślę, i wymyślić nie mogę. Nie wiem dorwać liny z łowiska, które niedawno odkryłem.

Słowem wstępu powiem, że jest tam mnóstwo pięknej płoci (normą są egzemplarze w okolicy 25-30 cm, trafia się dużo większych), która mi bardzo dobrze bierze na najzwyklejszą kukurydzę (i w sumie tylko na to, czasem zdarza się branie na konopie). Jest jednak także sporo ładnego lina. Właściciel wody mówi, że pływają takie, które przekraczają 2 kilogramy. Mogę mu wierzyć o tyle, że jest to ogrodzony, prywatny teren, na którym mogę łowić tylko dzięki wykonaniu drobnej przysługi w postaci prac ziemnych i solennej przysiędze, że wszystkie ryby w idealnym stanie trafią z powrotem do wody. No i właściciel za łowienie nie chce ani grosza.

Łowisko jest płytkie, szacuję że do półtora metra. Jest to pozostałość po niewielkim jeziorku, którego powierzchnię w 85% zarosły trzciny. Względnie wolna jest tylko przestrzeń taka jak na załączonej profesjonalnej grafice poglądowej, której dłuższy bok w rzeczywistości ma około 60 metrów (mistrz painta w akcji):



Gdzie jest haczyk? Ano w tym, że woda jest potwornie zarośnięta. Rogatek/moczarka na rysunku dosłownie tworzy dywan na wodzie, a w miejscach "pustych" sięga tak do wysokości 50 cm od lustra wody. O ile płocie na spławik z krótkim gruntem lub z opadu biorą pięknie, o tyle nie mam zupełnie pomysłu, jak z tej wody wyciągnąć lina. Właściciel łapał swoje wyłącznie jako przypadkowy przyłów, więc też nie ma na nie sposobu.

Generalnie niezależnie od wybranej z poniższej listy metody, mam zamiar nęcić zanętą złożoną w 50% z ziemi, a w 50% z mixu drobnej zanęty spożywczej, mączki rybnej, sproszkowanej krwi z dodatkiem tego, co będzie na haczyku. Klimaty mączno-krwiste, bo przy takiej ilości zielska w wodzie musi być mnóstwo pokarmu zwierzęcego.

Czy jest jakaś sensowna metoda na podejście profesora w takiej wodzie? Ja wpadłem dotychczas tylko na takie pomysły:
  • łowienie na samiutkiej granicy trzcin - mam podejrzenia, że rogatek odpuszcza pas o szerokości około metra przy trzcinach w prawym dolnym rogu. Niestety, woda ma tam obecnie może 60 cm głębokości
  • łowienie na powierzchni roślin, wykorzystując jako selektywną przynętę rosówkę
  • żyłka 0,35, mocna wędka, ciężki podajnik i modlitwa o wyciągnięcie tego wszystkiego z tej dżungli
  • wycięcie sobie w tych chaszczach poletka 3x3 metry, sypanie zanęty, i liczenie na to że ryby przyzwyczają się do żerowania na odsłoniętym terenie

Pomijając opcję "karpiową", planowałem łowić siedmiometrowym batem "na grubo". Wędka ma na rozkładzie na razie 3 kg amura i 2,5 kg karpia, więc zakładam, że i takiego lina da radę nią ogarnąć w razie "W".

Ma ktoś doświadczenie w wyciąganiu linów z podobnej wody?

Offline FanFeeder

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 495
  • Reputacja: 34
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Mazowsze
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #81 dnia: 04.06.2017, 08:09 »
Potrzebuję Waszej pomocy, bo myślę, myślę, i wymyślić nie mogę. Nie wiem dorwać liny z łowiska, które niedawno odkryłem.

Słowem wstępu powiem, że jest tam mnóstwo pięknej płoci (normą są egzemplarze w okolicy 25-30 cm, trafia się dużo większych), która mi bardzo dobrze bierze na najzwyklejszą kukurydzę (i w sumie tylko na to, czasem zdarza się branie na konopie). Jest jednak także sporo ładnego lina. Właściciel wody mówi, że pływają takie, które przekraczają 2 kilogramy. Mogę mu wierzyć o tyle, że jest to ogrodzony, prywatny teren, na którym mogę łowić tylko dzięki wykonaniu drobnej przysługi w postaci prac ziemnych i solennej przysiędze, że wszystkie ryby w idealnym stanie trafią z powrotem do wody. No i właściciel za łowienie nie chce ani grosza.

Łowisko jest płytkie, szacuję że do półtora metra. Jest to pozostałość po niewielkim jeziorku, którego powierzchnię w 85% zarosły trzciny. Względnie wolna jest tylko przestrzeń taka jak na załączonej profesjonalnej grafice poglądowej, której dłuższy bok w rzeczywistości ma około 60 metrów (mistrz painta w akcji):



Gdzie jest haczyk? Ano w tym, że woda jest potwornie zarośnięta. Rogatek/moczarka na rysunku dosłownie tworzy dywan na wodzie, a w miejscach "pustych" sięga tak do wysokości 50 cm od lustra wody. O ile płocie na spławik z krótkim gruntem lub z opadu biorą pięknie, o tyle nie mam zupełnie pomysłu, jak z tej wody wyciągnąć lina. Właściciel łapał swoje wyłącznie jako przypadkowy przyłów, więc też nie ma na nie sposobu.

Generalnie niezależnie od wybranej z poniższej listy metody, mam zamiar nęcić zanętą złożoną w 50% z ziemi, a w 50% z mixu drobnej zanęty spożywczej, mączki rybnej, sproszkowanej krwi z dodatkiem tego, co będzie na haczyku. Klimaty mączno-krwiste, bo przy takiej ilości zielska w wodzie musi być mnóstwo pokarmu zwierzęcego.

Czy jest jakaś sensowna metoda na podejście profesora w takiej wodzie? Ja wpadłem dotychczas tylko na takie pomysły:
  • łowienie na samiutkiej granicy trzcin - mam podejrzenia, że rogatek odpuszcza pas o szerokości około metra przy trzcinach w prawym dolnym rogu. Niestety, woda ma tam obecnie może 60 cm głębokości
  • łowienie na powierzchni roślin, wykorzystując jako selektywną przynętę rosówkę
  • żyłka 0,35, mocna wędka, ciężki podajnik i modlitwa o wyciągnięcie tego wszystkiego z tej dżungli
  • wycięcie sobie w tych chaszczach poletka 3x3 metry, sypanie zanęty, i liczenie na to że ryby przyzwyczają się do żerowania na odsłoniętym terenie

Pomijając opcję "karpiową", planowałem łowić siedmiometrowym batem "na grubo". Wędka ma na rozkładzie na razie 3 kg amura i 2,5 kg karpia, więc zakładam, że i takiego lina da radę nią ogarnąć w razie "W".

Ma ktoś doświadczenie w wyciąganiu linów z podobnej wody?

W takich warunkach ja ryb nie łowiłem, ale nasuwają mi się dwa skojarzenia:

1. 60 cm. Nie bałbym się tej głębokości. Widziałem liny po 1,5 - 2 kg łowione w przecinkach między trzcinami gdzie była podobna głębokość. A niedawno sam złowiłem takiego 30+ na trzymetrowy bat którym z synkiem łowiliśmy uklejki a jak zobaczyłem przy brzegu bąble zwiększyłem grunt i z dna było branie na głębokości okolo 50 cm.
2. Jeśli na powierzchni roślin to łowiłbym jednak na spławik, żeby koszykiem / podajnikiem zielska nie ściągać i powstaje pytanie czy zestaw nie wpadnie głęboko w rośliny.

"Ale w jednym i drugim przypadku musi mieć w sercu tą iskrę, ten żar który rozpala wyobraźnie i sprawia, że tęsknimy za kolejną wyprawą, za kolejnym sezonem. Sposób na życie, sposób myślenia: Ja, natura, ryba, pasja, wyzwanie, tajemnica."

Tench_fan

Offline Koń

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 606
  • Reputacja: 530
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #82 dnia: 04.06.2017, 08:11 »



W takich warunkach ja ryb nie łowiłem, ale nasuwają mi się dwa skojarzenia:

1. 60 cm. Nie bałbym się tej głębokości. Widziałem liny po 1,5 - 2 kg łowione w przecinkach między trzcinami gdzie była podobna głębokość. A niedawno sam złowiłem takiego 30+ na trzymetrowy bat którym z synkiem łowiliśmy uklejki a jak zobaczyłem przy brzegu bąble zwiększyłem grunt i z dna było branie na głębokości okolo 50 cm.
2. Jeśli na powierzchni roślin to łowiłbym jednak na spławik, żeby koszykiem / podajnikiem zielska nie ściągać i powstaje pytanie czy zestaw nie wpadnie głęboko w rośliny.

Opcja z koszykiem to tylko ta na grubej żyłce i modlitwie ;) cała reszta opcji zakładała izycie spławika :)

Offline Tadek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 996
  • Reputacja: 179
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Szczecin
  • Ulubione metody: feeder i spinning
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #83 dnia: 04.06.2017, 10:26 »
Łowie w podobnej wodzie: brzegi dookoła zarośnięte tatarakiem + trzciną + pasem grążeli + rogatką, głębokość średnio 60 cm.
W grążelach są oczka czystej wody o średnicy 0,5-1,5 m. Na dnie dywany rogatka, ale czasami jest pusto, szczególnie pod pasem grążeli. W mulistym dnie plątanina kłączy grążeli grubości ramienia. W wodzie masa karasia srebrzystego + wzdręgi, trochę lina.

Próbowałem na metodę. Rzucałem w grążele, równolegle do brzegu, ale blisko końca pasa tataraku (do 2m od granicy tataraku). Lekkie podajniki 15 g. Początkowo obawiałem się zaczepów, ale niepotrzebnie - więcej haków straciłem tu łowiąc spławikiem. Rezultaty na metodę mizerne - tylko większe karasie. Jednak spróbuję jeszcze. Z inną zanętą i przynętą.

Łowiłem na spławik metodą podnoszoną. Zestaw wkładałem pomiędzy liście grążeli lub przy liściach otaczających oczko czystej wody. Najlepiej sprawdziła się rosówka na włosie, pocięta na kawałki + 1 kuku. Jako zanętę robotę dopiero zaczęła robić nawilżona/gotowa ochotka od Jaxona (750g za 7 zł). Ewentualnie ochotka zmieszana z zanętą waniliową (lin-karaś). Małe kulki (1-2 szt. zgnieciona garść) rzucam w miejsca, w którym leży zestaw. Po wyholowaniu ryby dorzucam znowu 1 kulkę zanęty w to samo miejsce i tam znowu podaję zestaw. Ważne aby zanęta była ciemna. Według mnie - lin nie lubi jasnych zanęt, jest zbyt ostrożny. Łowiłem od 1 do 5 m od brzegu, czasami jeszcze bliżej. Głębokość około 0,5-0,6 m.
Z racji dużego zagęszczenia karasiem lin trafia się co 3-5 na haku.

Ubiegłej jesieni wyczyściłem z grążeli i rogatka jedno miejsce. To był błąd. Ryba zniknęła z tego miejsca niemal całkowicie. Tej wiosny jest nieco mniej zielska w tym miejscu, ale jest. Ryba też. Więcej nie czyszczę ;)

Poniżej zamieszczam Twój rysunek, na którym zaznaczyłem potencjalne miejsca, w których szukałbym lina. Na mój gust - może akurat tam.
Drugi załącznik to krótki film pokazujący "moje" łowisko. Bardzo kiepska jakość nagrana sandałem.

Edit: Moim zdaniem ważne jest, aby miejsca szukania lina były płytkie, nasłonecznione=ciepła woda, osłonięte od wiatru.

Offline Koń

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 606
  • Reputacja: 530
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #84 dnia: 05.06.2017, 16:06 »
Poniżej zamieszczam Twój rysunek, na którym zaznaczyłem potencjalne miejsca, w których szukałbym lina. Na mój gust - może akurat tam.
Drugi załącznik to krótki film pokazujący "moje" łowisko. Bardzo kiepska jakość nagrana sandałem.

Dzięki wielkie za porady! Co do filmu - niezła zupa w tej wodzie, moje aż tak zarośnięte nie jest :)

Na rysunku zaznaczyłeś miejsca przy trzcinach - i te sam typowałem, jak już wspominałem z moich obserwacji wynika że są tam fragmenty naturalnie czystego dna. Do tego, to jest północny brzeg jeziorka, więc będzie bardzo dobrze nasłoneczniony. Miejscówka wydaje się bankowa.

Zastanawia mnie zaznaczone miejsce z lewej strony, przy wynurzonym zielsku. Z racji na pobliskie drzewa, może być zacienione, ale z drugiej strony dające rybie większą osłonę niż te przy trzcinowiskach na północnej stronie.

Powiedz mi, jakiego kalibru stosujesz w takim miejscu sprzęt? No i czy często tracisz ryby na skutek ich ewakuacji w krzaki?

Myślę, żeby na metodę postawić Koruma 12 FT 90 gr nawet do lekkiego podajnika, żeby móc zatrzymać rybę przed trzcinami. Żyłka którą obecnie stosuję przy metodzie to Shimano Aero 0,24, ale wydaje mi się znacznie za cienka. Lepiej postawić na żyłkę 0,28, czy może iść w pletkę?

Co do spławika, to do wędki Jaxon Silver Shadow 4,2 Match obecnie mam także Shimano Aero, ale 0,18. Może warto byłoby nawinąć na młynek tą 0,24? Planowałem używać z racji na głębokość łowiska spławika typu Drennan Puddle Chucker, 3,5+0,5, ze śruciną 0,5 pełniącą rolę sygnałowej.

Zanęta na bazie ochotki może być w sumie skuteczniejsza niż ta na bazie krwi i mączki. Ale przetestuję obydwie, przy czym na pewno bazą będzie ciemna ziemia.

Offline grych

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 521
  • Reputacja: 53
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Grunwald
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #85 dnia: 05.06.2017, 17:09 »
Przepraszam, że się wtrącę ;)
Oprę się trochę na swoich doświadczeniach, ale także na tym, co wyczytałem w zamierzchłych czasach w prasie wędkarskiej - prasówka to porada, żeby wyczyścić sobie dno - wejść do wody i wygrabić. Powiem tak - w taki sposób miałem przygotowane łowisko na Limajnie, grążele nie były ruszone, ale dno wygrabione na powierzchni ok. 3x3m. Fakt, że było tam bardzo głęboko, bo grunt grubo ponad 2 metry (grabione było z łódki) i mimo grabienia doczekałem się linów (ryba się nie wystraszyła). Nie były może to wielkie egzemplarze, bo takie ok. 40cm, ale jednak przygotowanie łowiska zdało egzamin :D   Jedno spostrzeżenie - wszystkie brania miałem przy bezwietrznej pogodzie, wystarczył lekki wiaterek i wszystko się kończyło. Z drugiej strony swoje największe liny złowiłem z 'nieprzygotowanego' wcześniej łowiska, ale spławik rzucałem jak najbliżej grążeli, wody może ok. 1m. Z jednej strony mniemam, że ryby nie były tam mocno niepokojone, a z drugiej jednak strony, próbując łowić w innych miejscach (czystych od roślinności) wszystko kończyło się lipą ;)   Z tych moich obserwacji wynika, że ryb tych należy szukać przy roślinnościach i nie bać się mocnego sprzętu (wszelkie cieniutkie zestawy trzeba odstawić), ale też nie bał bym się przygotowywania łowiska (np. grabienia dna), bo ryba może na początku odpłynie, ale poruszone dno zwabi ją swoimi smakołykami z powrotem :)   Ot, takie subiektywne spostrzeżenia (pokrywające się też z Waszymi, przynajmniej częściowo)   :)     Dodam, że nie stosowałem tam łowienia z koszyczkiem, tudzież methody.

Jeszcze jedno - zawsze nęciłem grubą zanętą - kukurydza, pellet, jakieś inne ziarna połączone z 'glizdami i grubymi białymi robakami, nie bawiłem się z zanętą sypką, bo to zwabia drobnicę, a nie o oto chodzi ;) 

Offline Tadek

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 996
  • Reputacja: 179
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Szczecin
  • Ulubione metody: feeder i spinning
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #86 dnia: 05.06.2017, 20:42 »
@grych - spotkałem się z podobnym zachowaniem ryb. To samo bajoro, w którym czyściłem łowisko, ale inne miejsce. Miałem zaczep, a że żal mi było zestawu rozebrałem się i wlazłem do tego bagna. Po około kwadransie od wyjścia z wody ryb pojawiło się w tym miejscu znacznie więcej. Tak, jak piszesz - znęciło je naruszenie dna.

@Koń - chcę zaznaczyć, że nie uważam się za, choćby, średnio zaawansowanego łowcę linów. Chcę podzielić się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniem (nikłym), jakie zdobyłem. Dlatego zaznaczam, że moim zdaniem warto spróbować tego czy tamtego.
Film (z poprzedniego postu) jest z sierpnia ubiegłego roku. Bardzo dużo zielska i spore obniżenie poziomu wody z powodu upałów.

W feederze (3,3m do 100g) mam żyłkę 0,28 mm, przypony 0,2 mm (faktyczne średnice). Ale - jak pisałem - marny rezultat. W "moim" bajorze jest bardzo gruba warstwa mułu, która na górze jest bardzo "puszysta" i wszystko zapada się dosyć szybko i głęboko. Do tego muł jest cholernie śmierdzący i gnijący (sporo gnijących liści z drzew otaczających zbiornik).

Próbowałem łowić na grunt, ale zamiast podajnika umieszczałem też ciężarek z krętlikiem ("kropla" 15 g, przelotowo na żyłce głównej), potem krętlik i do niego przypon 20-25 cm. Pellet 8mm na włos, a do haka podpinałem worek PVA z pelletem 8mm (akurat mam trochę starego, beznadziejnego pelletu). Wydaje mi się, że PVA z pelletem bardziej zainteresował ryby. Pellet prawie nie zapadał się w mule. Sprawdzałem to rzucając testowy woreczek blisko brzegu i obserwując, co się dzieje. Po około 30 minutach od rozpuszczenia się worka pojawiała się drobnica. W ciągu następnej pół godziny woda tak była mętna od wzburzonego mułu, że nie widziałem prawie nic poza pojedynczymi odbłyskami rybich łusek. Przez dobre 2 godziny ryby przeszukiwały jeszcze miejsce, gdzie spoczął worek PVA. Tego dnia na grunt wyciągnąłem tylko 1-2 karasie. Jednak był to środek dnia i trochę wietrznie. Wyleciało wtedy z 7-8 worków, które robiły zamieszanie (sporo pęcherzyków powietrza na powierzchni), ale praktycznie bez brań.
Jeśli chodzi o zestaw ze spławikiem, to mam dosyć delikatny (chyba za bardzo): żyłka główna 0,18 mm (przezroczysta), przypon 0,14...0,16 mm, hak nr 14...12, często włos z push-stopem.
Początkowo używałem starej wędki typu float (4,2 m), ale po spadzie dwóch pierwszych ryb, tuż przy powierzchni wody, przełożyłem zestaw do patyka 3,6 m typu match. Bardzo miękka szczytówka pozwalała utrzymywać ryby na haku.
Jak pisałem łowię metodą podnoszoną. Jakiś krótki, lekki, ale gruby spławik (lepiej widzę grubszą antenkę) na agrafce zablokowanej stoperami na żyłce głównej. Potem przelotowy ciężarek 3-4 g, a dalej krętlik/agrafka do szybkiej wymiany. Krótki -  7-15 cm długości przypon.
Ostatnio, podczas walki z krzakami i zaczepami spławik szlag trafił, więc kupiłem Jaxon (obrazek poniżej), ale jeszcze nie próbowałem. Poprzedni był w podobnym stylu.
Ryba sporadycznie wejdzie mi w zielsko, do tego stopnia że nie udaje się jej wyciągnąć. Jeśli już tak jest, to luzuję żyłkę i czekam chwilę aż ryba sama nieco wypłynie z zielska i jakimś sposobem uwolni żyłkę. Wtedy holuję już ją zwyczajnie dalej. Zazwyczaj od zacięcia do wylądowania w podbieraku mija kilkanaście-kilkadziesiąt sekund (łowię średnio 1-5 m od brzegu). Zdarzają się jednak natychmiastowe, bardzo szybkie odjazdy, gdy żyłka błyskawicznie tnie wodę, a ryba przemierza 5 lub więcej metrów zanim oderwę ją od dna. Taki odjazd trwa może 2 sekundy. Staram się jak najszybciej podciągnąć ja do powierzchni, aby choć na chwilę łyknęła powietrza. Potem jest już łatwiej.

Wydaje mi się, że obie wędki, które posiadasz będą odpowiednie. Żyłki również.
Moje patyki to jakieś budżetowe Mikado feeder i Jaxon match. To samo z żyłkami.

Edit: Aha i - moim zdaniem - najlepiej zacząć łowienie przed świtem. W szarówce, aby dało się tylko coś zobaczyć i zmontować sprzęt. Musi być bezwietrznie (najwyżej prawie bezwietrznie) i ciepło. Szukaj ryb w wodzie o gładkiej powierzchni i jak najbliżej roślinności. Nawet 0,5-1 m od brzegu. Nie podchodź bezpośrednio do krawędzi wody (kucnij np. 2 m od brzegu), cicho i bez nagłych ruchów. Nie machaj wędką, tylko zarzut spod siebie i powolne ruchy wędką.

Offline grych

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 521
  • Reputacja: 53
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Grunwald
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #87 dnia: 05.06.2017, 21:50 »
@Koń - chcę zaznaczyć, że nie uważam się za, choćby, średnio zaawansowanego łowcę linów. Chcę podzielić się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniem (nikłym), jakie zdobyłem. Dlatego zaznaczam, że moim zdaniem warto spróbować tego czy tamtego.

Myślisz, że jak jest ze mną?? ;) 

Offline Koń

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 606
  • Reputacja: 530
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #88 dnia: 05.06.2017, 23:23 »
@Koń - chcę zaznaczyć, że nie uważam się za, choćby, średnio zaawansowanego łowcę linów. Chcę podzielić się swoimi spostrzeżeniami i doświadczeniem (nikłym), jakie zdobyłem. Dlatego zaznaczam, że moim zdaniem warto spróbować tego czy tamtego.

Każda pomoc się przyda ;) Po tym co napisałeś, mamy widać podobną wizję łowienia w takim miejscu, co utwierdza mnie w przekonaniu, że warto tego spróbować. Bardzo dobry pomysł z PVA, nie pomyślałem o tym wcześniej, a to może być strzał w dziesiątkę na takiej wodzie. Ja myślałem też o tym, żeby nęcić ugniatając na żyłce wałeczki z zanęty/pelletu - na krótkim dystansie kładąc zestaw spod siebie będę w stanie robić to niemal bezgłośnie.

No nic, teraz tyko potrzebuję trochę wolnego i dam znać jak wyniki ;)

Offline Tomasz

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 176
  • Reputacja: 8
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Wrocław
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Jak podejść profesora (naszego lina)?
« Odpowiedź #89 dnia: 10.06.2017, 23:42 »
@grych - sp
Jak pisałem łowię metodą podnoszoną. Jakiś krótki, lekki, ale gruby spławik (lepiej widzę grubszą antenkę) na agrafce zablokowanej stoperami na żyłce głównej. Potem przelotowy ciężarek 3-4 g, a dalej krętlik/agrafka do szybkiej wymiany. Krótki -  7-15 cm długości przypon.


Czy dobrze zrozumiałem? Łowisz spławikiem delikatnym, około 1-2 gramy i jedynym obciążeniem jest oliwka 3-4 g? Czyli jest bardzo przeciążony. Wtedy grunt masz zawsze taki, że przypon leży i antenka trochę wystaję. Jak w takim razie wyglądają brania? normalny odjazd i zatopienie spławika czy również spławik się wykłada na wodzie?? :)
PZW only  : o )