Dajcie spokój z tym OP1. Wielkie, ciężkie, taszczyć to ze sobą? I ten smrodek jeszcze
Chociaż fakt, ciężko w tym zmoknąć. Łatwo natomiast się zapocić, i to już po kilku minutach...
Mnie przekonało poncho, i w sumie przez przypadek się z takim wynalazkiem zapoznałem, podczas wspólnej wyprawy z jednym kumplem. Dla mnie aktualnie nie ma nic lepszego, a przerobiłem różne pelerynki, kurteczki, płaszcze itd.
Poncho to po prostu wielki materiałowy kwadrat z dziurą na łeb i tyle
Przeciwdeszczowe poncha mają doszyty/ doklejony kaptur. Brak jakichkolwiek zamków, rękawów etc. Można swobodnie trzymać ręce pod tkaniną i w każdej chwili je wyjąć, ruchy są nijak nie skrępowane. Człowiek też nijak się nie poci. Jeśli znajdziemy nieco dłuższy model (taki za kolana, do połowy łydki), to tym lepiej, bo nie mokną też nogi ani obuwie. Siadając w czymś takim na stołku, deszcz jest niestraszny. Bywało, że nawet jechałem tak "wystrojony" na rowerze.
Nie zmoknąłem w tym nigdy.
Oczywiście nie obstaję z uporem maniaka przy swoim, twierdzę jednak, że prostota poncha jest nadzwyczajna, tak jak i jego właściwości. Zdecydowanie warto spróbować.
Acha. "Sensowne" poncho, autentycznie nieprzemakalne można kupić za 50-100zł.
Tkanina to wg mnie ortalion podgumowany od wewnątrz. Trochę to waży, może ok 0,5kg. Za to można złożyć w zgrabną kosteczkę i upchnąć w jeden z kieszeni plecaka/ torby.
Mam na myśli mniej więcej taki model jak na fotce, chociaż lepiej gdy jest jeszcze nieco dłuższy