Ja dodam od siebie, że same regulaminy wiele nie dadzą, musi być kontrola ale też i kara odpowiednia, i nie mówię o sądzie. Bo my potrzebujemy mocnej zmiany, wręcz bardzo mocnej, a nie czegoś słabego. Tu nie chodzi tylko aby ocalić kilka ryb, ale aby dokonać zmiany w myśleniu i postępowaniu. A tu potrzeba bata i marchewki, ale ze zdecydowanie większą dozą tego pierwszego.
Nad wodami kwitną patologie i muszą one być tłumione. Moim zdaniem nie jest dobrze wymyślić przepisy jeśli się nie kontroluje i nie egzekwuje, gdyż wtedy wędkarze sobie bimbają i się nie boją. Tu trzeba konkretów. I takim musi być wywalenie z PZW na zbity pysk. W kontekście tego co napisał Krzysiek więc chodzi o to, aby wprowadzić przepisy które będą ostre dla wędkarza, i złapanie go na łamaniu regulaminu może oznaczać wywalenie ze związku, a więc zakaz łowienia w PZW. To bardzo mocna kara, i dla wielu gorsza niż skasowanie sprzętu. Bo ten można odkupić. Dlatego należy nie tylko wprowadzić wymiary widełkowe ale też wprowadzić wewnątrzzwiązkowe kary za łamanie przepisów,. co musi się wiązać również z działaniem niezależnego sądu okręgowego, a nie kolesiowskiego. I wtedy będzie ryzyko, o którym pisze Gładki. Bo obecnie co się stanie jak cię złapią z niewymiarową rybą? Sąd da małą karę? A tak wylatuje się z PZW i nie ma dostępu do masy wód, co bardzo boli, zwłaszcza takich spinningistów. No i jeszcze jest sąd na dokładkę
I musimy jeszcze powiedzieć o innej rzeczy. W PZW wiele da się załatwić poprzez układy. Tak jak dawniej można było anulować mandaty przez znajomych z policji. Pracowałem z gościem którego żona była księgową w policji i skasowanie mandatu to była sprawa flaszki lub kasy. Gdyby więc wprowadzono formułę sądu niezależnego, złożonego z wędkarzy a nie z działaczy i znajomych królika, to wiele by się zmieniło. Bo teraz masa kłusoli w PZW to właśnie albo sami działacze albo ich znajomi, którzy wiedzą, że uda się im od poważnej kary wykręcić.Musi więc pójść sygnał z góry, że koniec z przyzwoleniem na łamanie przepisów.