Jest sporo cyrków, bo wiele rzeczy robionych w UK ma komponenty z EU i na odwrót. Więc zapewne będą spore perturbacje, i firmy dowalą wyższe ceny. Tu musimy też rozumieć, że oni ustalają cennik na np. rok, więc liczą się z pewnymi rzeczami, tak aby nie tracić.
Kolejna sprawa to samo UK. Tutaj sklepy są zamknięte, wędkarze zaś nie mają jak wędkować, zawody są zakazane, można łowić tylko lokalnie, nocki są zabronione. Wiele sklepów się nie towaruje, bo sama ma problemy z płynnością finansową. Ale w kwietniu jak wędkarze ruszą nad wodę, to będzie pandemonium z transportem
I wtedy też inne branże się odmrożą. Dlatego mamy tak wiele niewiadomych.
Podobno spedytorzy bazuja gównie jak nie wyłącznie na transporcie lotniczym, stąd trudno coś wysłać do Europy w normalnej cenie. Jak ruszy transport samochodowy, to się zaczną korki. Więc na szybkie unormowanie się nie zanosi.
Brytole sami sobie strzelili w stopę, gdyż wiele ich produktów, jak ryby czy owoce morza, sprzedawane są w EU. Nie można ich trzymać w chłodniach zbyt długo. Więc TIR-y mogą utknąć. Pytanie więc czy będzie chęć rządu aby to unormować. Rząd Johnsona nie chce się przyznać tu do porażki, bo wizerunkowo bardzo by ucierpieli. Sami przeciągali negocjacje do maksimum. Trudno więc powiedzieć co będzie dalej. Ogólnie UK nie zarobiła na zamknięciu granic jak obiecywano. Większość ludzi, łącznie z politykami nie rozumieli co to znaczą restrykcje. A handel bezcłowy dotyczy tyko części towarów, więc celnicy muszą sporo szperać. Wyobraźcie sobie takie firmy z Polski, wożące przesyłki. Na pace 100 różnego rodzaju kartonów o różnej wielkości, kilka palet. Każda to inna zawartość, inny towar w środku. Koszmar celnika
Wg mnie będzie wielki wzrost cen transportu, i znajdzie to odbicie w cenie produktów.