Jak zaczynałem karpiowanie 20 lat temu na małym, hektarowym stawku to byłem zauroczony tą techniką selekcji i późniejszymi efektami. Niestety "ojciec założyciel" klubu wybrał "słuszną drogę" eksportu karpi na inne, perspektywiczne łowisko. Czyli tak naprawdę okradał nas z ryb, na które się wspólnie składaliśmy. Ponad 10 lat później zostałem członkiem kolejnego klubu, tym razem na w/w łowisku. Chłopaki wywindowali wyniki do ok.19,5kg i do dziś ten rekord nie został pobity. Dodam, że co jakiś czas "zasłużony" ziomek odwiedzał naszą gliniankę na szybką nockę, dwie. Do dziś nikt nie złowił większej ryby niż 18kg, pomimo regularnych, corocznych zarybień karpiami +15kg. Przypadek? W tym roku znów chciał spenetrować naszą wodę, ale w końcu niektórzy przejrzeli na oczy i pogonili dziada, oby na zawsze. Przykre, ale prawdziwe 🤷.