Autor Wątek: Zielony książę  (Przeczytany 1959 razy)

Offline Tench_fan

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 889
  • Reputacja: 473
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Gorzów Wlkp.
  • Ulubione metody: bat i feeder
Zielony książę
« dnia: 04.05.2016, 09:37 »
Zielony Książę - opowiadanie konkursowe

Jest jeszcze ciemno, gdy zajeżdżam nad wodę.
Pozostawiam samochód z dala od brzegu, uważając aby jego światła nie padły na powierzchnię zbiornika.
To mała woda, taka trochę "większa kałuża".
Ostrożnie zamykam drzwi auta i z dala od brzegu rozkładam wędki.
Jeszcze tylko podpórki, mała organizacja stanowiska i mogę zaczynać.
Opary unoszą się nad wodą a ranek jest chłodnawy, niemal bezwietrzny.
Woda natomiast jest ciepła, nawet bardzo.
Przy brzegu pas zielska.Brunatne łodygi wywłócznika, a może to coś innego, zajmują ok 3m pas wody.
Tuż za nimi, na wolną wodę rzucam kilkanaście ziaren kukurydzy konserwowej.
Aby cicho, by nie robić zbędnego hałasu.
Po chwili ląduje tam zestaw mojego "bacika" i czerwona antenka smukłego spławiczka wystaje ponad powierzchnię wody.
Jest cicho, słońce nie zdążyło wychylić się jeszcze zza lini horyzontu.
Tą poranną ciszę przerywa głośny plusk. To bóbr "niecnota" zauważywszy mą obecność, z hałasem zanurkował do wody.
Niechby go! Na tak małej wodzie to jak wystrzał z armaty.
Siedzę niemal bez ruchu wpatrując się w spławik. Mija kilkanaście minut i dostrzegam pierwsze oznaki aktywności ryb.
Tam gdzieś plusnęła rybka, spławik delikatnie się poruszył.
Kolejne drgnięcie, małe przytopienie i niespiesznie wędruje w bok. Odczekuję jeszcze chwilę i zacinam.
Wędka wygięta, czuję "słodki ciężar". Jest silna, wyczuwam to.
Jestem zmuszony wraz z nią pokonać kilka metrów brzegiem. Cieszę się że płynie z dala od ściany ziela, ale nie na długo.
Już widzę, wiem (a ona zdaje się "wiedzieć" o tym lepiej) dokąd zmierza.
Ten kraniec "przy warcianego dołka" jest znacznie płytszy i porastają go liście grążeli.
Ich twarde łodygi i kłącza to pułapka dla mojego zestawu.
Staram się zatrzymać rybę ze wszystkich sił. I udaje mi się. Wypływa na chwilę ku powierzchni.
Widzę go. Jest piękny, duży.
Nie bardzo duży, lecz dość aby serce napełnić radością i połechtać wędkarskie ego.
Ryba nurkuje ku dnu i zawraca.
Szczytówka wygięta ku powierzchni wody, a ja czuję jej pulsujący ciężar.
Mijają kolejne chwile, nie wiem jak długie.
Ponownie pojawia się przy powierzchni, ale machnięcie ogonem i znów nurkuje do dna.
Staram się podciągnąć ją ku powierzchni i nawet mi się to udaje.
Cóż, chyba osłabła.
Sięgam ku rączce podbieraka. Jego kosz wędruje do wody, ale brakuje mi długości.
Sztyca jest zbyt krótka. "Jeszcze trochę, jeszcze kawałek " - przemyka w myśli.
Kolejna wolta ryby tuż przed obręczą podbieraka i klapa.
Szczytówka wędziska odskakuje w górę, a ja pozostaję z osobliwą miną.
W powietrzu pobrzmiewa soczyście : "Jasna holera ".

Wyciągam zestaw pozbawiony przyponu.
Adrenalina buzuje we krwi, roztrzęsionymi rękoma zakładam nowy przypon.
Na złocisty haczyk zakładam ziarnko kukurydzy, następne spada gdzieś na ziemię.
Nerwowo sięgam do puszki po kolejne.
Zestaw delikatnie wędruje do wody i czekam.
Mijają kolejne minuty, pozwalając uciszyć rozkołatane serce.
Mija pół godziny. Jakieś 2 metry od spławika dostrzegam kilka delikatnych bąbelków powietrza na powierzchni wody.
Banieczki przekształcają się w niewielki szlak, a później pienistą kałużę która po jakimś czasie znika.
Ale nic to. Pęcherzyki pojawiają się ponownie, tym razem bliżej.
Podekscytowany przerzucam zestaw bliżej perlistego szlaku.
Precyzyjnym, cichym wymachem "z pod siebie" umieszczam spławik na drodze potencjalnej zdobyczy.
Po chwili spławiczek delikatnie podskakuje.
"Czekaj! - uspokajam siebie w myśli. Ponowne drgnięcie spławika sprawia że ręka sięga ku dolnikowi wędziska.
Cofam ją jednak, gdy brak dalszej reakcji.
Mijają kolejne chwile gdy czerwona antenka przynurza się i w tej pozycji odpływa,
by ostatecznie zanurzyć się całkowicie. Zacinam.
Znam już to uczucie, znam tę walkę. To musi być lin.
Ryba sunie wzdłuż ściany brunatnych roślin, by za chwilę zmienić zdanie.
Wbija się w nie i pozostaje tak niewzruszona.
Próby jej wyciągnięcia pozostają bezowocne, więc luzuję delikatnie żyłkę i czekam.
Przynosi to zamierzony efekt gdyż wydostaje się sama na otwartą wodę.
Tu jeszcze chwila "zapasów" i ląduje w podbieraku.
To piękny lin. Grubo ponad kilogram. Wędruje do siatki.

Na haczyk zakładam kolejne ziarna kukurydzy. Krótkie oczekiwanie i spławik wykonuje nerwowe tańce.
Przydługie oczekiwanie na konkret sprawia że nie wytrzymuję i zacinam.
Czuję że rybka z "gatunku przyjemnych",  ale walczy dość haotycznie by szybko wbić się w ścianę roślin.
Tym razem poluzowanie żyłki nie przynosi efektu.
Próbuję sięgnąć podbierakiem, ale nie udaje się. Kolejna próba.
W końcu zagarniam wielką kępę wodnego zielska do podbieraka i udaje mi się to wytaszczyć na brzeg.
Ale czy jest ryba?
Z pomiędzy splątanych łodyg "wyłuskuję" karasia.
To karaś złocisty o cieszący oko rozmiarze.
"Jest dobrze" myślę niemal na głos.
Ponownie zestaw wędruje do wody.
Spławik drugiej wędki pozostaje w bezruchu, jak zaczarowany.
To prościutki teleskop uzbrojony w kołowrotek. Na haczyku czerwony robak, czekający na amatora mięsnej przekąski.
Kolejne minuty przynoszą kolejnego lina. Ten jest znacznie mniejszy. Do kilkograma sporo mu brakuje.
Ot taki średniaczek, typowy dla tej wody.

Czas biegnie nieubłaganie, a słońce coraz wyżej.
Zaczyna prażyć tak, że zdejmuję wierzchnie ubranie, by pozostać w koszulce.
Garść kukurydzy wrzucona do wody.
Branie. To płotka melduje się na końcu zestawu. Później kolejne, na przemian z "krasnopiórkami".
To oznaczać może jedno. Liny odpłynęły by zaszyć się w sobie tylko znanych kryjówkach.
Sprawdzam zestaw z czerwonym robakiem. Jego smętne resztki zwisają z haka.
Zmieniam na nowego i przynosi to efekt. Ostre branie.
A jakże, to "pasiasty rozbójnik", okoń połakomił się na apatycznego robaczka.
Dobrze że nie połknął zbyt głęboko. Jeszcze lepiej że to nie "obcinacz przyponów" w postaci małego szczupaczka.

Słońce zaczyna prażyć tak bardzo iż zaczynam myśleć o powrocie do domu.
Sięgam do siatki by ocenić dzisiejszy połów.
Płotki, parę wzdręg. Uwagę zwraca karaś.
Półkilowe niemal okrągłe "złotko", niczym złoty olimpijski krążek.
Może cieszyć, prawie tak samo jak olimpijski laur.
I w końcu one. Liny.
Większy ma oliwkowe boki, żółtopomarańczowe podbrzusze. Czerwone oko spoziera z opatrzonej małymi wąsikami głowy.
Duże, silne płetwy i masywny ogon. To one dają mu siłę. Pękaty brzuszek może wskazywać na samiczkę.
Drugi - mniejszy, smuklejszy, o dużych "łyżeczkowatych" płetwach brzusznych to z pewnością samiec.
Ach, w głębi serca pobrzmiewa nutka żalu.
"Gdyby tak ten pierwszy. Gdybym dał radę . A było tak blisko."
Jakże kocham łowić te ryby.

To nie karp, który niczym zapaśnik, lub brzuchaty zawodnik sumo, wykorzysta całą swą masę i siłę,
by poddać próbie solidności twój sprzęt.
To zielony wojownik. Dobrze zbudowany bokser wagi średniej.
Po mistrzowsku skorzysta z okazji by cię pokonać, gdy tylko"opuścisz gardę".

Lin to piękniś, elegant. Jest jak książę podwodnego królestwa.
Zielony książę podwodnej krainy, gdzie w gąszczu zieleni włada opasły karp.
Tam gdzie krasne wzdręgi i urodziwe płocie pełnią rolę "dam dworu", karasie zaś usłużnych dworaków.
A rzadki gość, przemykający chyłkiem oślizgły węgorz to wymarzony szpieg, na "karpiowym dworze".

Te bajeczne rozważania ulatują, myśli wracają do rzeczywistości.
Spoglądam w niebo - jest bezchmurnie.
Prognozy pogody zapowiadają jutro kolejny ciepły, czerwcowy dzień.
I jedno wiem już teraz. Wiem z całą pewnością.
Jutro będę znów, z nadzieją, wpatrywać się w czerwoną antenkę spławika.
Oczekując że być może będzie mi dane, spotkać znów "Zielonego Księcia".

   
Radek

Wędkarstwo - namiastka szczęścia gdy życie nie rozpieszcza.

Offline Syborg

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 10 021
  • Reputacja: 980
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: spinning
Odp: Zielony książę
« Odpowiedź #1 dnia: 04.05.2016, 14:52 »
Tym oto sposobem mamy piąte opowiadanie, które bierze udział w konkursie.

Patrząc na układ wersów, pomyślałem, że wiersz napisałeś :)
Nawet zacząłem czytać z odpowiednim nastawieniem. Rymów nie było, więc dotarło do mnie, że to proza :D

 Radku, dla Ciebie  :bravo:
Jacek

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Zielony książę
« Odpowiedź #2 dnia: 04.05.2016, 21:11 »
Brawo ! Poczułem się czytając jak na linowej zasiadce. Mam podobne wrażenia odnośnie połowów tej przepięknej ryby.
Pozdrawiam - Gienek

Offline Jędrula

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 749
  • Reputacja: 379
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Zielony książę
« Odpowiedź #3 dnia: 04.05.2016, 21:11 »
:thumbup: :beer:

Offline gregorio

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 693
  • Reputacja: 148
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Kołobrzeg
Odp: Zielony książę
« Odpowiedź #4 dnia: 04.05.2016, 21:23 »
:bravo:
Grzegorz > Kołobrzeg

Offline kALesiak

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 638
  • Reputacja: 86
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Zielony książę
« Odpowiedź #5 dnia: 04.05.2016, 21:27 »
Tench, po kolejnym czytaniu rozumiem Jacka: to jest jak wiersz. Super, zupełnie inna konwencja  :bravo:  :thumbup:

Offline dominik9166

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 329
  • Reputacja: 31
  • Płeć: Mężczyzna
  • Tylko C&R!
  • Lokalizacja: Podkarpacie
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Zielony książę
« Odpowiedź #6 dnia: 04.05.2016, 21:46 »
Fajne opowiadanie :)

Pozdrawiam Dominik

~Dominik

Offline Robert 57

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 218
  • Reputacja: 7
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Nowy Sącz
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Zielony książę
« Odpowiedź #7 dnia: 04.05.2016, 22:26 »
Jak czytałem byłem tam :bravo: :bravo: :bravo: :thumbup:

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 698
  • Reputacja: 1982
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Odp: Zielony książę
« Odpowiedź #8 dnia: 05.05.2016, 01:47 »
Po prostu super! :bravo: :bravo: :bravo:
Lucjan