Dużo czasu i wody w Odrze upłynęło od ostatniej, konkretnej zasiadki nad brzegiem tej rzeki
. Sezon 2019 to chyba 3-4 krótkie wyjazdy nad Odrę, ale raczej jako rekonesans po nowych miejscówkach. Wyniki słabiutkie, poza odhaczeniem na mapie nowych lokalizacji. Rok pandemiczny 2020 pozostałem w domu, jak władza kazała
, więc Odrę widziałem jedynie na YT
. W 2021r. dzięki niesamowitej presji wędkarskiej, wylądowałem w nowej lokalizacji. Wszystko się zgadzało - pogoda, dojazd i okoliczności przyrody...oprócz ryb, jak zwykle...
Nadszedł sezon 2022, a wraz z nim kolejne plany związane z dużą rzeką. Pierwsze półrocze nie stwarzało dogodnych warunków (duże stany Odry, słabe wyniki zasłyszane z mediów, brak czasu itp), więc pod koniec lipca chciałem z kumplem zrobić szybką nockę. Już prawie byliśmy spakowani, gdy dowiedziałem się o zatruciu rzeki
. Dodam, że zamierzaliśmy pojechać w okolicę Oławy, więc resztę już możecie sobie dopowiedzieć sami...
. Podłamany taką koleją losu, widziałem oddalającą się perspektywę złowienia ryb szybkiego nurtu, w tym samej Królowej Rzeki.
Z czasem nadchodziły dobre wieści z wrocławskiego odcinka rzeki, więc pojawiło się światełko w tunelu...
Ostatni dzień października zapowiadał się słonecznie, a temperatura w szczycie dnia skoczyła do 21 stopni
. Czas zatoczył koło i wylądowałem w miejscu, gdzie ok. 18 lat temu zaczynałem przygodę z Odrą
.
Po rozłożeniu majdanu, przystąpiłem do nęcenia takim oto spod-mixem:
Umieściłem na dnie kilka takich Iskanderów
...
Od 10.30 przez pierwsze 1,5 godziny nie działo się nic, pomimo częstego przerzucania zestawów. Później złowiłem leszczyka i płotkę, po czym znów posłałem do wody kilka rakiet towaru. Po krótkim czasie zameldował się pełnołuski wojownik
..
Do 15.00 nic konkretnego się nie wydarzyło, po czym mam zdecydowane przygięcie szczytówki, a po wcince ryba z impetem rusza w środek rzeki. Gumka na klipsie zaczyna jęczeć, ale ryba zawraca w moim kierunku. Jeszcze chwila silnych odjazdów przy brzegu i na powierzchni ukazuje się
Ona. Pierwsza w życiu brzana ląduje na macie. Pełnia szczęścia, co tu więcej pisać
...
Brzana długo dochodzi do siebie, żeby po kilku minutach zanurzyć się w głębinie. Zadanie zaliczone, a ja już nie mogę doczekać się kolejnych barbelek. Zbliża się wieczór, więc szybko trochę donęcam. Brań jest zdecydowanie więcej niż po południu, ale łowię jeszcze tylko leszcza, krąpia i płoć. Wiele brań niestety niezaciętych.
Czas kończyć sesję i ruszać do domu. Jeszcze tu wrócę...