Ja dziś zaliczyłem wypad nad wodę stowarzyszenia w świerklanieckim parku.
Prognozy nie do końca były optymistyczne, ale ostatecznie pogoda dopisała. Rano trochę mokro na drodze, nieco zachmurzone niebo. Gdy odjeżdżałem spod domu, ok 5-tej, zaczęło kropić. Pragnienie łowienia było jednak silniejsze i nie stchórzyłem
Między 6 a 7 zaczął dominować błękit na niebie, z pojedynczymi tylko obłokami, nadal zimno, ale słonecznie. W okolicach południa było już całkiem przyjemnie, temperatura poszła w górę.
Co do wędkowania, to wziąłem 2 feederki oraz odległościóweczkę. Jeden z feederków ostatecznie pozostał w pokrowcu
Jakoś mnie natchnęło, żeby popatrzeć na spławiczek. Okazało się, że był to strzał w 10. Metoda stała jak zaczarowana. Z kolei wagglerek dał trochę wzdręg (10-20cm), kilka leszczyków pod 30cm, oraz 2 karpiki (ok 45cm, i bardziej żwawy ok 40cm), które najwyraźniej żerowały bliżej brzegu, stąd metoda pod wyspą stała bez ruchu. Ostatnimi czasy mało łowiłem spławikiem, zapomniałem, że można zaznać sporo emocji zahaczając karpika 1,5-2kg
Haczyk 16, przyponik 0,12, główna 0,15. 1 lub 2 białe na haku.
Wiem wiem, większe się ryby na to wyciąga, ale odjazdy na hamulcu były i walka też była. Uśmiech był na twarzy, od ucha do ucha
Zapomniany spławik wróci zapewne do łask
Stan wody ogromny, deszcze zrobiły swoje. Z drugiej strony woda zimna jak lód, a maj za pasem
Ok 10-tej brania jednak ustały. Na spławiku zaczęły się poszarpywania zapewne drobniutkich rybek. Na metodę, pod sam koniec, doczekałem się jednego tylko brania, dość specyficznego: mocne, przytrzymane ugięcie, mimo delikatnie ustawionego wolnego biegu, rybka nie ruszyła. Podciąłem, poczułem taki "martwy", dość spory opór, który po jednym czy dwóch pociągnięciach kijem, puścił. Zestaw cały, nic się nie zerwało. Ryba? Zaczep? Ciężko stwierdzić.
Ogólnie na plus, słońce, woda, wędeczki, to dobry zestaw