Ja w zeszłym roku miałem kilka linów z opadu na bardzo czystej wodzie, przy zwykłym wagglerze. Woda miała około 2.5 do 3 metrów głębokości, i byłem w szoku, że to tak dobre działało! Jednak jest też wytłumaczenie - taka woda ma mniej pokarmu, do tego przy dużej przejrzystości ryba wszystko widzi. Ryba tam nie była pokłuta, nie łowi tam wielu wędkarzy, więc trudno też wnioskować co by się stało gdyby wielu tak łowiło. Jak ostrożny byłby karp czy lin?
Według mnie mało kto tam łowił na spławik, z racji głębokości (zbiornik ma do 7 metrów głębokości), więc ryba ma mniej okazji do uczenia się czegoś. Z drugiej strony karp na komercji często zachowuje się w ten sam sposób. Na przykład łowienie przy brzegu wciąż jest bardzo skuteczne.
Komercje musza oferować dużą ilość ryb, aby zarabiać, jak nie ma brań, to wędkarz może pojechać gdzie indziej, gdzie ryby są bardziej 'łaskawe'. W UK obserwuję jak zwiększa się ilość ryb na komercjach, aby wykręcać lepsze wyniki. Na Bury Hill tłumaczył mi właściciel, po wpuszczeniu do wody pełnej leszcza kolejnej jego porcji, że jest to nieodzowne aby zarabiać na wyczynowcach, którzy muszą 'przewalać' rybę. W UK nie tylko karp jest popularny, ponieważ leszcz żeruje zimą dość dobrze, więc mieszany rybostan przyciąga większą ilość ludzi.
Ja miałem wielokrotnie okazję poznać siłę pellet wagglera lub łowienia w ten sposób na 'dzikiej' wodzie, na Kennecie pięknie połowiłem płoci, na płynącej wodzie, na kanale wpadały wzdręgi, leszcze i trafiał się i lin, o tym zbiorniku irygacyjnym już pisałem. Ale co by się stało, gdyby wielu tak łowiło?
Wg mnie na komercji jest tak wiele karpia, że aby się on czegoś nauczył, potrzeba danej techniki/przynęty/zanęty używać często i to z wynikami. Ale i tak jest jedno 'ale'. Jest to amok żerowania czyli coś co Angole określają jako 'feeding frenzy'. W takim przypadku ryba traci w pewnym sensie kontrolę nad swym zachowaniem. Dlatego tak łatwo się wg mnie łowi leszcze, ponieważ duże zazwyczaj stado musi rywalizować o pokarm, dlatego są nieostrożne. Tak samo jest z karpiem. Stąd wytłumaczenie dlaczego łowienie przy brzegu czy pellet waggler działa tak dobrze. Bo nie chodzi tu wcale o to aby ryba tylko przypłynęła, ona musi zacząć żerować. Normalna taktyka łowienia przy brzegu to około 2-3 godziny nęcenia tam. Nie wali się tam masy pokarmu, ale tyle, aby chciwy karp nie mół się za bardzo nażreć, za to ma nabrać ufności, że nie ma tam zestawu i nic mu nie grozi.
A pellet waggler? Należy rozumieć, że w UK nie ma zawodów łowienia tylko pellet wagglerem. Stąd jak ryba nie wchodzi, to wędkarze łowią feederem lub tyczką. Więc jest to technika którą się odstawia jak nie ma efektów, a łowią tak praktycznie tylko wyczynowcy (i to w UK zazwyczaj). Dlatego ta technika może być rozwijana, i tak ciekawe są tu wyniki Artura, który kosi kabany ale w wersji bardziej statycznej. Nie łowi sie tak też na zawodach spławikowych, więc jest to pewna nisza, którą na pewno warto wypełniać. Polskie łowiska komercyjne mają coraz większa ilość dużego karpia, z racji tego, że on rośnie. U nas się go nie przerzuca do wód tylko dla karpiarzy jak w UK. Więc polecam gorąco testy w tym kierunku, gdyż wg mnie może to dać nieoczekiwanie dobre wyniki. Mało kto tak łowi, przeważa używanie zestawów karpiowych lub feederowych. Sama proca jest tu mało popularna, więc mało kto wprowadza ryby w amok żerowania. Sam mam zamiar w Polsce popróbować jak to zadziała
Moje ostatnie próby z używaniem żyłki 6 i 8 lb (do 0.24 mm średnicy) otworzyły mi oczy, ponieważ matchówki spokojnie dawały radę z holem. To już nie było cackanie się przy żyłce 0.15 mm, gdzie hamulec ostro pracował a karp woził po wodzie. Tu bardzo szybko można było go zmęczyć i wprowadzić do podbieraka.