Tak się właśnie zastanawiam nad sensem stosowania odkażacza dla ryb. Poza przypadkami, kiedy właściciel łowiska tego wymaga
.
Jeśli my ludzie zranimy się brudnym narzędziem, mogącym wprowadzić do rany bakterie beztlenowe, nie występujące naszym naturalnym środowisku, w powietrzu, to przemycie wodą utlenioną ma sens. A opatrunek mam sens do czasu ustąpienia krwawienia, wtedy dopływ powietrza jest najlepszy dla zagojenia się rany. Jednak jeśli rana się babrze to należy stosować opatrunki ze środkami odkażającymi/bakteriobójczymi.
W przypadku ryby zranionej czystym haczykiem w jej naturalnym środowisku, do którego za chwilę wróci takie odkażanie uważam za bezsensowne. A już na pewno nie wodą utlenioną, która możne wyrządzić jej więcej szkody niż pożytku np. zaaplikowanej w okolicy oczu, skrzeli cze nawet pyska.
Do zastanowienia jest aplikowanie odkażaczy/ opatrunków w postaci żelu utrzymującego się jakiś czas na rybie ze środkiem antyseptycznym. To może zadziałać w przypadku zauważenia jakichś trudno gojących się ran ale nie w przypadku świeżych zadanych w wodzie.
Inaczej wygląda, jeśli zranimy rybę przeciągając ją po lądzie - ziemi piasku lub po kamieniach. Wtedy widoczne rany warto zdezynfekować. Wierzę jednak, że nikt z forum tak nie robi.