Pozwolę sobie na napisanie tematu,który będzie traktował o moich założeniach na upływający rok i na tym co z nich udało mi się wykonać,co zawiodło,a co zaskoczyło. Pokrótce napiszę jak mi sezon poszedł i czego się nauczyłem.
Niniejszy temat,to tylko i wyłącznie moje prywatne doświadczenia z nad wody,a konkretnie jeziora.
Taktyka techniki wędkowania na 2020r.
Jeszcze pod koniec roku 2019 wymyśliłem sobie,że w kolejnym roku ,pójdę w łowienie gruntowe dystansowe tzn.powyżej dotychczasowych 50-55m oraz położę mocny nacisk na metodę (o czym później być może).
I zacznę od końca,czyli wniosków.
Nie rozumiem pogoni za jak najdalszym łowieniem,a jest to modne. Zawody ok,może ma to sens,ale prywatne sesje,cóż. Zakupiłem specjalnie wędkę do dystansu Flagman Legend 3.9m 100g do tego kołowrotek Browning viper compact 855 z plecionką 0.12 i przyponem strzałowym. Taki zestaw pozwolił mi na skuteczne łowienie w odległości maksymalnej 70m koszykami typu bullet (50-60g),75m koszykami typu window (60g),oraz 70m podajnikami do metody w rozmiarze L i XL (35-60g). Każdorazowo odmierzam odległość na kijkach,a także robię pomiar na kołowrotku. I teraz moje obserwacje: powyższe dystanse osiągałem komfortowo w każde warunki pogodowe,mogłem łowić do 10m dalej np.metodą,ale to kompletnie nie miało sensu. Po pierwsze dużo mniejsza celność,która i tak była już na granicy przy 70m,po drugie ,łowiąc na 60-65m ,miałem identyczne efekty ,jak na metrach 70,więc po co się męczyć ? Rozumiem specyficzne łowiska,wymagające dalszego łowienia,ale odnoszę się tylko do mojego doświadczenia i jeziora na którym łowię (110h),a jestem zdania,że sprawa ma się podobnie na większości innych jezior.
Dystansowe łowienie nie przyniosło mi większych ryb ,aniżeli łowienie bliższe na 50-55m. Natomiast większy zasięg,pozwolił mi na częstsze odławianie ryb,które podczas sesji odskakiwały na 5-10m dalej od pola nęcenia,a zdarzało się to często 2-3godz od wstępnego nęcenia i jest to dla mnie jeden z dwóch jak do tej pory plusów takiego wędkowania. Drugi,to możliwość zanęcenia miejsca,do którego inni nie dorzucą. Nie raz mam sąsiada obok,który zbliża się coraz bardziej do mojego pola nęcenia,lub podaje kolokwialnie mówiąc dziadostwo do wody,odstraszając ryby. Przerzucenie zestawu 10-15m dalej,niweluje to patologiczne zachowanie.
Dużym dla mnie minusem,jest toporność zestawu. Koszyki 60g ułatwiają dobre rzuty,ale zabierają przyjemność z holu nawet dosyć ładnej płoci,czy średniego leszczyka. Niestety byłem zmuszony do takich gramatur,ze względu na wiatry ,na dużych otwartych zbiornikach. Nie ma co się oszukiwać,że koszyki 30-40g,podołają na dystansach 60m i więcej,bo tak nie będzie,chyba że w bezwietrzną pogodę. A szkoda,bo lżejsze zestawy dają więcej radości z każdej ryby.
Drugim minusem jest poręczność wędki 3.9m . Nie wszędzie mogę ją dobrze ustawić,a lubie zaszyć się w szuwarach. Do tego przejście z długości 3.3m czy nawej 3.6m też wymaga przyzwyczajenia. 3.9m jest dla mnie ostatecznie komfortowa,4.2m na pewno bym mi nie odpowiadała gabarytowo,a niski nie jestem.
Ze swojej strony mogę polecić taki rodzaj łowienia,ale tylko dla tych osób,które mają średnie efekty na bliższych odległościach,a mają pewność,że dalsze łowienie to zmieni. Powiem szczerze,że sam mam mieszane uczucia. Nie mogę powiedzieć,że nie spełniłem założenia,bo technicznie nauczyłem się dalej łowić,ale nie zmieniło to rekordów dotychczasowych.
Podoba mi się praca wędki,jej zasięg,sam pomysł łowienia,tyle że aby przerzucić się na dalszy dystans,musiałem wydać 900 zł (wędka,kołowrotek,nowa plecionka,zestaw koszyków) i piszę to dla tego,by każdy kto ma ochotę dalej łowić,zastanowił się,czy jest mu to potrzebne,bo kwota nie mała,a sprzęt zaledwie średni,choć już dający możliwości i frajdę. Osobiście mi to nie dało lepszego efektu,a portfel jest sporo lżejszy. Powiem więcej,najprawdopodobniej jestem jednym z 5-10 wędkarzy,którzy zapuszczają się zestawami w dalsze obszary wody na tym zbiorniku.Zdecydowana większość realnie łowi na 40-50m maks i też nieźle im idzie. Nie rzadko sam skracałem dystans,bo ryba pływała w obszarze właśnie najczęstszych rzutów innych osób. Nauczyła się,że tu i tu jest stale podawana zanęta. Rzecz jasna to się zmieniło,gdy temp.wody podskoczyła i wywołała zjawisko termokliny,ale do tego czasu,swobodnie można było pozostać na 40-50m.
Najdalej wędkowałem na 80m. Miałem dobre warunki pogodowe. Nie pozwoliło mi to trafić większych ryb niż na bliższych odległościach.
W przypadku silnego wiatru w brzeg podczas cieplejszych miesięcy,nawet lepiej było postawić zestaw tuż za skarpą aniżeli dalej,bo tam ryba się skupiała i dobrze żerowała.Warto o tym wiedzieć,zanim namachamy się dalekimi rzutami.
Takie leszcze łowiłem na 70m,ale i także na 53m. Wnioski same się nasuwają.
Szukajmy wpierw ryby ,ich naturalnego żerowiska,zamiast odliczać kolejne metry na kijkach i podawać towar na nie pewne,dalekie blaty,które mogą okazać się pustynią.
Tego typu wniosków i obserwacji z roku mam wiele. Napiszcie,czy to was interesuje,a rozwinę tematykę mojego sezonu 2020.
W tym miejscu chciałbym podziękować koledze Zbyszkowi Studnikowi,za rady i wskazówki ,które umieścił na forum ,a także prywatnie. Wiele mnie to nauczyło i naprowadziło.
Ps. Już nie mogę przepatrzeć na dywagacje o wszystkim,tylko nie o wędkarstwie na FORUM WĘDKARSKIM,stąd taki temat i zachęta dla innych by podzielili się wiedzą.