Ja osobiście nie znam naszego rodzimego gatunku ryb który dobrze wpływałby na inne nasze rodzime ryby no bo niby jak miałby to zrobić ?
Karaś i lin na przykład sobie nie szkodzą i świetnie się komponują
Płoć, okoń i szczupak tez do nich pasują jak ulał i jest git majonez.
Powtórzę, nie zawsze karp będzie robił szkody, jednak ilości zarybień w Polsce są szalone. Jest tej ryby za dużo ładowane do wody. Oczywiście ktoś kto karpiuje może się ze mną nie zgodzić, ale mi chodzi o ilości. Bo ładnych karpi w Polsce wielu nie ma. Są na łowiskach, bo zazwyczaj są ostrożne, nie dają się łatwo złowić, rwą zestawy - sami forumowicze często raportują o czymś co szybko rozprawiło się z podajnikiem
Ktoś, kto wpuszcza ryby do danej wody, musi mieć świadomość, że tona kroczka to już dwie tony za rok. To oznacza dużą presję - od zmian właśnie w dnie, roślinności, poprzez nawożenie wody, jej zmętnienie, co pogarsza warunki życia innych gatunków.
Dlatego ważny jest umiar. Jasne, że pięć czy dziesięć karpi nie usunie lilii czy grążeli z łowiska. Ale ja widzę u siebie komercje i wiem co mówię, większa ich ilość może już cos takiego powodować. Zwłaszcza, że karpie nie żerują pojedynczo rozstawiając się w odstępach co kilkanaście metrów. Często skupiają się w grupy, stada, znajdują się w jednej partii zbiornika.
Moje zastrzeżenia co do samego karpia spowodowane są tym, że jeżeli w kołach zaczęto by nim zarybiać w takich ilościach jak teraz, bez ich odławiania, to byłaby masakra. Trzeba zachować umiar. I myśleć o innych gatunkach. Bo jeżeli karp wyżera linowi ikrę, to znaczy, że jakby go nie było to by jej nie wyżerał
Wszystko zależy od ilości pokarmu jaką ma zbiornik. Ryby nie tylko jedzą konkretny pokarm, ale też drobne mikroorganizmy. Tak więc karp będzie po prostu pływając jadł jakieś algi, sinice, dafnie i takie tam. To pożywny pokarm bardzo. Jeżeli jednak wody są czystsze - to znaczy, że jest go mniej. Wtedy uzupełnieniem diety będą konkretniejsze rzeczy.
Tak więc wiele zależy od specyfiki zbiornika. Na pewno nie warto przesadzać z ilością tego gatunku. Nas wędkarzy interesują 'ładne sztuki', więc tak naprawdę lepiej jest mieć ich pewną ilosc w ładnym wymiarze, niż hordę wygłodniałych karpików, rzucających się na wszystko.
Dlaczego nie ma lina w Polsce? Ja po części wiążę to właśnie z zarybieniami ukierunkowanymi na karpia i amura głównie. Nie winię karpia, bo to tylko ryba, ale bardziej chciałbym wskazać na pewien brak odpowiedzialności i zaślepienie. Wielu wędkarzy ma w nosie równowagę, dla nich liczy się mięso. A karp stoi wysoko w hierarchii 'patelnianej'. Trzeba myśleć perspektywicznie, pewne działania mogą spowodować poważne zmiany. Widzimy to na przykładzie takich krajów jak Hiszpania chociażby. W Polsce tez są tacy, co chcą sobie pomanipulować naturą. Przypomnę zarybienia sumem albinosem Wisły. To jest proszenie się o kataklizm.
Ze swojego doświadczenia widzę, że karp i leszcz potrafią zdominować łowiska kosztem lina i karasia. Te dwa gatunki mają problem, gdy zanika roślinność. Na komercjach na przykład nie ma małych linków i karasi, gdyż ikra jest już pożerana, resztki wylęgu również. To pokazuje więc, że można trochę 'namieszać'. Wystarczy brak roślinności, zmętnienie wody... O dziwo płoć, okoń i wzdręga są odporne na takie zmiany i się rozmnażają bez problemu. Karaś i lin nie. Mam kilka takich łowisk u siebie i wiem, że nie ma tam młodych osobników tego gatunku.