Na tą chwilę wiadomo jedno - coś się zaczyna dziać, nadchodzą zmiany. Na lepsze, czy na gorsze - tego się dopiero dowiemy. Wg mnie, w wypadku wielu zbiorników, woda wydarta z łapsk PZW, to woda uratowana. Jednak są wyjątki - wody zadbane, o które wędkarze dbają SAMI, szkoda tu ich pracy, bo w wielu przypadkach, często tworząc stowarzyszenia i kluby, SAMI doprowadzają zbiornik do stanu bliskiego temu, jak powinna wyglądać rybna woda.
Tutaj jest właśnie pies pogrzebany - potencjalny inwestor "prywaciorz" (jak ja nie lubię tego słowa), najprędzej zainteresuje się właśnie takim zadbanym zbiornikiem niż wysieciowanym ugorem. Nie będzie patrzył na to, że ten zbiornik należy do wędkarzy, bo guzik! Nie należy! Nie należy nawet do PZW! Wolny rynek pozwala mu wystartować w przetargu i on to robi, bo chce zarobić. Czy powinniśmy się tego bać? Skoro już dawno na tym forum ustaliliśmy, że gospodarka wędkarsko-turystyczna jest bardziej opłacalna niż rybacka, to chyba nie... Trudno jednak przewidzieć, jak będzie w praktyce.
W moim okręgu była podobna sytuacja: PZW przegrało (choć wg niektórych przespało) przetarg na piękny, rybny zbiornik.
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=11990.0Wędkarze byli, delikatnie mówiąc, oburzeni. Sprawa zrobiła się głośna i po jakimś czasie inwestor się wycofał, podobno grożono mu m.in. podpaleniem budynku firmy, której był właścicielem. Trochę trąci syndromem sztokholmskim, chociaż, jak już wspomniałem, to był zbiornik, w który wędkarze włożyli sporo pracy i rozumiem ich oburzenie, lecz nie pochwalam metod odzyskania go. Sam byłem wkurzony faktem przejęcia zbiornika przez kogoś z "zewnątrz". Teraz, gdy emocje opadły, patrzę na to z innej strony. Zapewne dostałbym w mordę od niejednego wędkarza za takie stwierdzenie, ale może to źle, że do przejęcia nie doszło. Może coś się zmieni na lepsze, gdy PZW zacznie tracić wody, a wskutek tego również wędkarzy? Związek odczuje pas zaciskający się coraz mocniej wskutek coraz mniejszych przychodów ze składek? Poczuje oddech prywatnych stowarzyszeń wędkarskich oraz komercji na karku?
Podczas całej afery ze zbiornikiem Sośnie straszono wędkarzy, że prywaciarz wyłowi wszystkie ryby i je sprzeda. Moim zdaniem to byłoby równoznaczne z ucięciem głowy kurze znoszącej złote jajka. Ale to już tylko takie moje gdybanie.
EDIT: Zaznaczam, że nie uważam, że dobrze się stało, że zbiornik będący przedmiotem wątku został utracony. Ustanowienie zbiornika no-kill byłoby bardzo dobrym rozwiązaniem.