I się teraz zacznie...
Jedyna rzecz, jakiej zazdroszczę nauczycielom to płatne wakacje. Poza godzinami lekcyjnymi masz też dyżury, przygotowanie w domu, sprawdzanie prac i papierologię, która ostatnimi czasy mojej teściowej zajmuje z każdym rokiem coraz większą część weekendu.
Samo przygotowanie klasówek - kilka wersji dla kilku klas, żeby nie przekazywali sobie informacji, zajmuje dodatkowy czas. Poza tym doliczcie do tego wszystkiego wychowawstwo, które zajmuje ogrom czasu oraz wycieczki, które są bezpłatne. Co więcej na tych wycieczkach obowiązkiem nauczyciela jest pilnować dzieci 24/7. Jeśli podczas takiej wycieczki chłopak wymknie się do dziewczyny i zostawi bonus, to rodzice mają prawo pozwać nauczyciela o alimenty.
Kiedyś zrobiono badania, które pokazały, że nauczyciel na jednym etacie pracuje ok 60 godzin tygodniowo. Nie zapominajcie o tym, że są nauczyciele przedmiotów, które odbywają się rzadko. Taki nauczyciel nie jest w stanie uzbierać jednego etatu w jednej szkole i musi jeździć po kilku szkołach, co się przekłada na dodatkowy czas i paliwo na przejazd z jednej szkoły do drugiej/trzeciej/...
Rodzice to zupełnie osobny temat rzeka. Na szczęście to mniejszość, ale mimo wszystko czasami jeden potrafi napsuć krwi za stu. Jak słucham niektórych historii, to zauważam dwie rzeczy. Jednym powinni odebrać prawa rodzicielskie, a w stosunku do drugich, powinni wprowadzić kontrolę urodzeń.