Według mnie prawda leży po środku.
Kotwic działa na Warmii i Mazurach, a tu, wbrew temu, co pisze Luk tragedii z rybami nie ma. Tak, zgadzam się, że szczupak jest przełowiony i jest na niego absurdalna presja wędkarska. Niestety w tym przypadku winę ponoszą niemalże wyłącznie wędkarze (może do spółki z kormoranami). Rybacy nie maja parcia na szczupaka, bo nie jest to ryba o dużym znaczeniu gospodarczym. Nie znaczy to, że nim wzgardzą, jak się w sieć złapie
Leszcze da się złowić. Z okoniem i płocią nie ma problemu (ostatnio kolega z Braniewa pokazał, jak się łowi wielgachne płociska). Lin, czy karaś, to są bardziej problemowe ryby. Lin, bo ogólnie nie jest łatwą wędkarsko rybą, a karaś? To zależy. Są jeziora, gdzie karaś srebrzysty jest niemalże plagą. O karasia pospolitego trudniej. Tu wypada się zgodzić z Lukiem, że komuś prąd odcięło w głowie, jak wymyślił sobie zastąpienie jednego karasia drugim. By jednak starać się o obiektywizm, to zauważyłem, że PZW Olsztyn zaczęło zarybiać karasiem pospolitym. Niestety oprócz tego zarybia też japońcem i karpiem.
Problemem jest brak czasu na wędkowanie. Na jeziorze, które ma 500ha (co u nas nie jest specjalnie rzadkie) trudno w ciągu jednego dnia ot tak sobie połowić. Rybę trzeba zlokalizować, podnęcić. To wymaga czasu. Opowieści o wielkich rybach wychodzą głównie z ust osób, które albo są na miejscu, albo przyjeżdżały powędkować na tydzień, lub dłużej. Jak ktoś kiedyś nie miał wyników, to się tym niespecjalnie chwalił, a wierzcie mi, że nie było to rzadkie.
Nie chcę tu oczywiście tłumaczyć słów Kotwica, który twierdzi, że ryby są, ale ich nie widać. Ryb jest mniej, to pewne na 100%. Oprócz ubytku masy ryb przyszedł też wędkarz, który chce rybę już! I nie wytłumaczysz, że na zbiorniku kilkuset ha to nie takie proste (teraz i 50 lat temu).
Sam znam wędkarza, który miał wędki rozłożone, zanim ja plecak zdjąłem. Zanim rozrobiłem zanętę, to on już narzekał, że ryb nie ma.
Inna sprawa może dotyczyć innych części Polski. Tam o wodę trudniej. Albo mamy karpie, albo pustynie. Winę jednak bym tu skierował do PZW, które nie dba o wędkarzy i urzędów (polityków), które są bandą ignorantów i niekompetentnych buców. Jednostki badawcze są tu wg. mnie najmniej winne (co nie znaczy, że zupełnie bez winy, vide Zalew Zegrzyński opisywany przez Logarytma).
P.S. Jeśli ktoś chciałby się powołać na stronę
www.mazurskiwedkarz.pl, to śpieszę z informacją, że strona od ponad roku jest praktycznie martwa, więc nie brałbym jej pod uwagę.