Świąteczny ORZECH TYGRYSIW poniedziałek wyparowaliśmy nad wodę, a do naszej dwójki dołączył tym razem Bartosz. Dawno już nie byliśmy wspólnie na rybach ze względu na jego obowiązki szkolne lub zimową aurę. Teraz w końcu udało się umówić na wspólny wyjazd. Pojechaliśmy na Zofiówkę, lecz odłożyliśmy na bok klasyka na rzecz methody.
Ostatnie noce były bardzo zimne i najkorzystniej byłoby przyjechać na około 09:00 ponieważ mniej więcej o tej godzinie jest już w miarę ciepło. Niestety na drugą część dnia prognoza w aplikacji Meteo przewidywała śnieg z deszczem i silny wiatr, więc postanowiliśmy być wcześniej aby skorzystać możliwie jak najdłużej ze słonecznej pogody. Ustawiliśmy się tylko i wyłącznie na method feeder. Aktualnie to chyba najlepsza opcja na Zofię. Jeszcze dwa lata temu nie chcieliśmy łowić inaczej niż na klasyka, ale teraz….to łowisko ma w sobie wszystko co najlepsze dla methodowców. Jest to dość duży zbiornik, jest dobrze zadbany i posiada zróżnicowany rybostan a samo miejsce jest przede wszystkim utrzymane w dzikim charakterze. Otaczające go lasy i przyroda jest śliczna i już czekamy, jak tylko pokarze się pierwsza wiosenna soczysta zieleń!
Do wędkowania wybraliśmy stanowiska w środkowej części zbiornika, przygotowaliśmy zanętę i zaczęliśmy sesję feederową.
Krzysiek uparł się ostatnio na to aby kilka sesji przełowić na miksie według jego pomysłu. Ostatnio męczył tą mieszankę na Batorówce podczas spotkania Preston Innovations Polska i tak mu się spodobała, że dziś również jej nie odpuścił. Ta mieszanka to połączenie naszej jednej z ulubionych zanęt – F1 Green, z zanęta Tiger Fish. Przyjrzeliśmy się tym razem bardzo dokładnie powstałemu miksowi i trzeba przyznać, że na takie trudne i bardzo zamulone wody ma duży sens. Powstały miks jest przede wszystkim puszysty i dość lekki lecz zachowujący pracę przy dnie. Idealnie wychodzi po przygotowaniu go za pomocą mieszadła i przetarciu przez sito. Taka mieszanka ma kolor zielony i aromat F1 a zanęta Tiger wnosi do niej wspomnianą puszystość oraz frakcje posiekanych orzechów tygrysich.
Krzysztof i Marcin ustawili się na wędkowanie na dalszych odległościach. Krzysiek rozpoczął na 70m, a Marcin wyparował na dystans 85m. Zdecydowaliśmy tak ponieważ obstawiliśmy, iż karpie będą siedziały na dalszym dystansie ze względu na zimą jeszcze wodę. Tylko Bartosz zaczął łowić na około 30 metrze. W czasie kiedy na dystansie odnotowaliśmy tylko jedno szturchnięcie szczytówki to młody holował już drugiego karpia. Okazało się, że ryby były na krótszej linii i na niej pozostaliśmy na końca dnia.
Ryby najlepiej reagowały na waftersy w wypranych kolorach Washed Out oraz zółtym Banoffee. Mieliśmy też robaki i kukurydzę, ale nie dawały one takiego efektu jak waftersy. Mieszanka zanęt, którą przygotował dla nas Krzysiek sprawdziła się bardzo dobrze i wierzymy, że jej lekkość mocno pomaga na takich łowiskach z miękkim dnem.
Tą sesję treningową udało nam się zakończyć z całkiem ciekawymi wynikami. Nie spodziewaliśmy się tak przyjemnego wędkowania przy takich zmianach ciśnienia i temperatury. Każdy z nas złowił mniej więcej po 9-10 karpi. Do tego trafiały się piękne i grube karasie srebrzyste, pojedyncze karasie złociste, sporo fajnych leszczy oraz niewybarwione jeszcze na zielono liny.
Udało nam się spotkać nad wodą mnóstwo znajomych i nałowić do syta. Fajne te Święta!
,